Uścisku

447 27 49
                                    

Pobiegłam do garażu, i wsiadłam na swoje cacko. Jechałam tak długo aż nie skończyło mi się paliwo. Nawet nie wiedziałam gdzie jestem. Jedno wiem na pewno, byłam na jakimś zadupiu.

Zatrzymałam się przy lesie. Schowałam za jakimś drzwiami mój pojazd, i udałam się w głąb lasu. Gdy natrafiłam na ogromne drzewo, wypowiedziałam zaklęcie po nieznanym nikomu języku i przedemną pojawił się portal. Nie taki zwykły bo zrobiony z wody. Krąrzyła w jednym miejscu.

Przeszłam przez niego i znalazłam się przy rzece.

Usiadłam nad brzegiem z nogami pod brodą, i patrzyłam w wodę

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Usiadłam nad brzegiem z nogami pod brodą, i patrzyłam w wodę. W pewnym momęcie wstałam I podeszłam troszkę bliżej. Kucnęłam, już przy samej wodzie i wyciągnęłam rękę ku niej.

W mojej głowie panowała kompletna pustka. Woda zaczęła się ruszać. Po sekundzie, kula wody znajdowała się przed moją dłonią. Zaczęłam się nią bawić, zafascynowana jej szczegółami, odbiciami i cieniem jaki żuca, w pewnym momęcie zapragnęłam być jak ona.

Chciałam być wolna i nie wyróżniać się. Być krystalicznie czysta i spokojna, ale najbardziej chciałam przybierać odpowiedni kształt zależnie od sytuacji. Dostosowywać się, pomogło by to, napewno. Fakt jest taki że potrafie, jak nikt inny kontrolować żywioły. Woda, ziemia, ogień, powietrze. Trochę jak "Awatar legenda Anga" he he...

Puściłam dłoń, a woda wpadła do rzeki. W piekle czas leci owiele wolniej. Dlatego jak ide do piekła to zatrzymuję czas. Ale teraz nie chciałam. Jeden dzień tutaj to tydzień na ziemi.

Wstałam z zamiarem skierowania się pod dom Lucyfera. Nie teleportowała się bo postanowiłam popatrzeć na widoki.

Godzina później.

Zatrzymałam się pod drzwiami domu Lucyfera. Zapukałam raz, potem drugi. Aż w końcu mi z łaski swojej otwożył.

Przedemną staną półnagi Lucyfer. Miał obwiązani ręcznik na biodrach, włosy mokre roztrzepane.  Gdy skończyłam analizować dlaczego stoi pół nagi przedemną popatrzyłam na jego tważ.
Widniał na niej cwaniacki wśmieszek.

-Oszczędź mi swoich słówek I wpuść mnie do środka zanim ci przypierdolę.- Wywruciłam oczami.

Ten jak na zawołanie się odwrócił. Poszedł na górę, a po chwili wrucił z czarną bluzą na sobie I szarymi dresowymi spodniami.

Poszliśmy do salonu.

Usiadłam na kanapie a Lucyfer poszedł po szklankę wody

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Usiadłam na kanapie a Lucyfer poszedł po szklankę wody. Po chwili wrócił. Podał mi zwykłą szklankę, i usiadł na fotelu.

-Co cię do mnie sprowadza Lilith?- Zapytał udając ździwienie.

Westchnęłam krótko.

-Ta... życie mi się wali. Przezemnie porwali mojego chłopaka. Uratowałam go jak coś. Hailie wygadała Monetom że miałam problemy z matką. Zaczęli pytać a ja pod wpływem chwili im wszystko nawet o ojcu wypaplałam...- Wypowiedziałam na jednym wdechu.

Napiłam się łyka wody. Spojrzałam smutno w szklankę, i zakręciłam nią.

Lucyfer nagle wstał i mnie przytulił. Lubiłam go za to że rozumiał sytułację. Umiał mówić kiedy trzeba, ale umiał też milczeć. Wtuliłam się w Lucyfera i zamknęłam oczy. Byłam bardzo zmęczona.

-Idź spać. Jesteś bezpieczna.- Szepną uspakajająco.

-Dzięki...- Mruknęłam po czym zasnęłam.

Gdy się obudziłam okazało się że znajdowałam się w pokoju gościnnym Lucyfera. Wstałam opornie. Było jeszcze ciemno na dworze. Na pułce obok leżały jego dresy z kartką.

Załóż to, jak się obudzisz. Diabełku.

Lucyfer

On jak zawsze. Eh... ładne te dresy. A co najważniejsze bluza za duża a spodnie... eh... zwiąże się je jakoś. Szybko się umyłam i założyłam dresy. Biała bluza i szare spodnie. Ja pierdole. Jaki on rozmiar nosi. Te nogawki to mogły by robić jako skarpety jeszcze. Zaciągnęłam sznurek tak by spodnie mi nie spadły i podwinęłam nogawki. Założyłam bluzę I przeczesałam włosy. No i ogólnie się ogarnęłam.

Przeteleportowałam się do lasu koło rezydęcji Monetów. Czułam się lepiej po tym jak się wygadałam Lucyferowi.

Wieszłam do salonu, i czekałam aż inni zejdą. Była 6¹⁸. Pierwszy zszedł Tony.

-O kurwa... TY WIEDŹMO CZEMU UCIEKŁAŚ?!- Krzykną podbiegając do mnie.

Siedziałam na kanapie z podkulonymi nogami. Zanim co kolwiek powiedziałam poczułam jak znajduję się w jego uścisku. 

***

Błędy ---------------->

Opinie ------------->

Hej słoneczka. Mam dla was dobrą i złą informację.

Zła jest taka że jeszcze 6 rozdziałów i koniec książki.

A Dobra jest takia że będzie jej drugi tom

Rodzina Monet (Siostry czy wrogowie) Korekta Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz