Kolacja

1.4K 49 17
                                    

Poprawione✅️

Dostałam wiadomość o tym, że Adi zachorował i nie będzie naszych treningów przez dwa tygodnie. Aktualnie stoję przed drzwiami do pokoju Dylana. Zapukałam.

- Czego! - krzyknął.

Nie no, kurwa, on doprowadza mnie do szału. Dobra, kurwa, idę po Shane'a. Skierowałam się pod drzwi jego pokoju i zapukałam. Gdy usłyszałam "proszę", weszłam.

- Shane, sprawę mam - przerwałam na chwilę i dodałam. - Pomożesz mi w treningu?

Popatrzył przez chwilę na mnie jak na wariatkę.

- No, ok - dodał po chwili i wstał.

- Za 10 minut na siłowni - mruknęłam i wyszłam.

Poszłam na siłownię i przygotowałam matę oraz ochraniacze dla Shane'a. Rzeczywiście przyszedł 10 minut później.

- Dobra, zakładaj - powiedziałam i wskazałam ręką na ochraniacze.

- Po co?

- Udajesz głupiego czy taki jesteś? Po co są ochraniacze? - zapytałam z ironią. - Będziesz moją lalką do ćwiczeń - dodałam po chwili.

- Ha, do tego nie potrzebne mi są ochraniacze! - dodał z drwiną.

- Dobra, mam teraz zamówić karetkę? - zapytałam z kamienną twarzą, wyjmując telefon.

- Daruj sobie - odpowiedział, wywracając oczami.

- Okej, ale jak złamię ci nos, to twoja wina - dodałam.

Shane ustawił się na macie, a ja przed nim.

Dawno nie ćwiczyłam kopniaków, więc no. Podskoczyłam i zrobiłam piruet z kopniakiem... Shane się wytracił i złapał za miejsce, w które go uderzyłam.

- Kurwa, jednak mogłaś wezwać tę karetkę - mruknął.

- Ostrzegałam - warknęłam i wyciągnęłam telefon. Miałam już zapisany numer Vincenta.

- Halo? - zapytał za słuchawką.

- Bo... z Shanem trzeba do szpitala jechać. Jesteśmy na siłowni - powiedziałam lekko zmieszana.

- CZEKAJ, CO?! Zaraz będę - krzyknął, o dziwo, z emocją strachu.

Po chwili wbiegło całe *rodzeństwo*.

- Nie no, kurwa, wy sobie żartujecie - mruknął Dylan.

Will podbiegł do Shane'a i wziął go na plecy. Willowi pomógł Dylan. Jak wyszli, odezwał się Tony.

- Nie no, Vincent, po jaką cholerę ją brałeś do domu? Nie dość, że chora psychicznie, to jeszcze bliźniaka chce mi zabić! - krzyknął wkurwiony Tony.

Dobra, powtórka z domu rodzinnego... Jak to tam było? Aaaa, teraz czas zapakować kilka rzeczy do plecaka i wrócę po tygodniu. Okej... Wyszłam z siłowni niewzruszona i poszłam do pokoju. Spakowałam ważne rzeczy i skierowałam się w stronę wyjścia.

Przeskoczyłam przez płot i udałam się do lasu. Wyciągnęłam telefon i napisałam do Adiego.

✡️️Wiedźma✡️:
Cześć Adi, co u ciebie? Mam mały problem i chciałam się spytać, czy mogę przyjść do ciebie na tydzień.

Adi dadi🥵:
Dziękuję, dobrze się już czuję i oczywiście, chodź. Przyjechać po ciebie?

✡️️Wiedźma✡️:
Dobrze by było. Wyślę ci pinezkę. Bajoooo.

Weszłam bardziej w głąb lasu i gdy znalazłam miejsce na odpoczynek, wysłałam Adiemu pinezkę, gdzie jestem. Usiadłam na ziemi i schowałam głowę w kolanach.

Jednak jest tak samo, tak samo jak u matki... Ale na co ja liczyłam? Przecież ja nawet nie jestem ich siostrą pod żadnym względem. Chciałabym, żeby babcia żyła. Miałam w niej jedyne wsparcie, nie wyrzucała mnie z domu ani nie obrywało mi się paskiem za to, że dostałam 4 ze sprawdzianu. Nie krzyczała na mnie, że traktuję dom jak hotel...

- Lil... wszystko dobrze? - zapytał zmartwiony Adi.

Dopiero wtedy zorientowałam się, że spływały mi po policzkach łzy. Wytarłam je rękawem bluzy.

- Tak, wszystko dobrze - dodałam z wymuszonym uśmiechem.

Adi podszedł do mnie i mnie objął. Położył swoją brodę na mojej głowie.

- Jestem przy tobie. Nie bój się - powiedział z troską.

- N-n-nie chcę przeżywać tego samego co z matką - wyjąkałam.

Adi podniósł mnie w stylu panny młodej. Zaniósł mnie do samochodu i posadził koło siebie. Okna były przyciemniane, więc nie było widać, co dzieje się w środku, ale było widać, co dzieje się na zewnątrz. Siedziałam na fotelu koło kierowcy. Uspokoiłam się już, więc wyjęłam telefon...

2137 nieodebranych połączeń od Hailie.

20 od Willa.

1 od Vincenta.

Okej... czyli reszta ma mnie w dupie. W sumie to dobrze. Odłożyłam telefon i zaczęłam patrzeć w okno.

*******
POV: Adrien

Bawiłem się świetnie. Gdy Lil zasnęła na fotelu, korek po 20 minutach się skończył, więc ruszyłem.

Gdy zajechaliśmy pod mój dom, zacząłem budzić Lil.

POV: Lilith

Obudziły mnie lekkie pocałunki w szyję. Gdy się obudziłam, zobaczyłam Adiego.

- Chodź, pokażę ci, gdzie będziesz mieć pokój - powiedział z troską.

Rodzina Monet (Siostry czy wrogowie) Korekta Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz