Brandon
- Puść mnie, Ivanov.- powiedziała rozzłoszczona.
Spojrzałem na niską blondynkę, która aż wrzała ze złości, gdy złapałem ją za rękę i przyciągnąłem do siebie. Szarpała się i nawet nie zamierzała się uspokoić.
- Ślicznotko, uspokój się.
Uspokoiła się a na jej twarzy zobaczyłem pojedyncze łzy. Jej niebieskie oczy były zaszklone a białka miała czerwone. Dlaczego ona płakała?
- Nie mów tak do mnie!
- Karen, uspokój się.
Spojrzała na mnie a ja położyłem dłoń na jej plecy. Przyciągnąłem ją jeszcze bardziej i położyłem swoją głowę na jej głowie. Moje dłonie objęły ją a ja wiedziałem, że tylko to jej pomoże.
Karen kochała się przytulać i gdy była rozzłoszczona tylko to jej pomagało na opanowanie się. Moja blondyna objęła mnie swoimi rękoma i po chwili zaczęła się uspokajać.
- Dlaczego płakałaś?
- Mam zły dzień.
Jej niebieskie oczy spojrzały na moją twarz a ja wysiliłem się na jakikolwiek uśmiech. Jej niebieskie oczy były przepiękne i sprawiały, że chciało mi się w nie patrzeć wiekami. Były wyjątkowe i tylko moje.
- Dlaczego nie nosisz okularów?
- Zasłaniały mi całą twarz i wyglądałam w nich...
- Jak Mia Khalifa w blond włosach.- dokończyłem i spojrzałem na jej śmiertelnie poważną minę.
- Przestań.
- Poważnie. Wyglądałaś w nich zajebiście pociągająco.
- Za słodko Brandon.
- Za słodka to ty jesteś.
Wyswobodziła się z moich ramion i zaczęła gdzieś iść. Lubiłem jej humorki. Złapałem za jej rękę i znów przyciągnąłem ją do siebie. Wolną ręką otworzyłem drzwi od auta i wepchnąłem ją do niego. Blondyna nawet nie zdążyła się rozejrzeć a już jechaliśmy w stronę mojego mieszkania. Nie odzywała się do mnie przez całą drogę tylko patrzyła w szybę. Zaparkowałem i wsiadłem z auta czekając aż Karen też wysiądzie ale ona nawet nie chciała tego zrobić. Otworzyłem jej drzwi i złapałem za jej rękę i wyciągnąłem ją z auta. Przerzuciłem ją przez bark i zacząłem iść w kierunku mojego mieszkania.
- Brandon przestań, proszę.
- Karen , ja chcę tylko z tobą porozmawiać.
Położyłem swoją dłoń na jej tyłku a ona się spięła. Nie rozumiałem jej reakcji przecież ostatnio tak samo zrobiłem i tak nie reagowała.
- Wziąłbyś tą rękę?- zapytała a jej głos drżał od płaczu.
Postawiłem ją na podłodze windy a ona się zachwiała. Przytrzymałem blondynkę w talii aby nie upadła a w międzyczasie przyglądnąłem się jej zapłakanej twarzy.
- Nie dotykaj mnie.
- Dlaczego?
- Po prostu nie dotykaj.
Zawiązała ramiona na piersi i próbowała się uspokoić ale nie wychodziło jej to. Pociągnęła nosem i uniosła swój wzrok na mnie .
- Chcesz się teraz przytulić?
- Tak.
Otworzyłem swoje ramiona i poczułem jak ciało blondynki przylega do mojego. Jej dłonie wbijały się w moje plecy a ja czułem mokre łzy na swojej koszuli. Nie obchodziło mnie to, że będę miał tusz do rzęs na mojej białej koszuli. Ważne było to , że Karen jest znów ze mną.
- Co się stało?
- Nic ważnego.
- Ważne jest wszystko co jest związane z tobą.
Czułem jej uśmiech i mógłbym się teraz założyć, że jest cała czerwona na twarzy. Położyłem swoją głowę na jej głowie i poczułem zapach jej włosów. Dokładnie ten sam co kiedyś.
- Chcesz u mnie nocować , moja blondyneczko?
- Nie jestem twoja.
- Jesteś odkąd zobaczyłem cię w tym pierdolonym internacie.
- Już wtedy stwierdziłeś, że chcesz mnie zniszczyć?
- Byłaś zniszczona już wcześniej.
- Może i byłam ale to ty mnie dobiłeś.
Westchnąłem i poczułem jak ode mnie odchodzi. Spojrzała na mnie a w jej oczach coś błysnęło i to nie była łza. Jej niebieskie oczy uważnie obserwowały mnie a jej ciało nadal było spięte.
- To jak? Nocujesz u mnie?
- Tak.
Coś było na rzeczy. Widziałem, że kłamie, bo tak naprawdę nie chciała tu nocować. Nie chciała być ze mną w jednym pomieszczeniu ale sam ją na to wprowadziłem. Gdy , jej nie było, było okropnie.
Z biegiem czasu coraz bardziej potrzebowałem jej. Chciałem być jej pierwszym odkąd dowiedziałem się , że jest dziewicą. Nie potrafiła zaufać losowemu mężczyźnie.
Poszedłem do swojej sypialni i otworzyłem szafę. Wyciągnąłem swoją koszulkę i bokserki poczym znów udałem się do blondyny. Zobaczyłem, że siedzi na kanapie i przegląda coś w telefonie. Wyglądała na zmartwioną.
- Masz.- powiedziałem a ona uniosła swój wzrok na mnie.
- Dzięki. Gdzie jest łazienka?
Pokazałem jej dłonią na łazienkę. Obserwowałem jak idzie do łazienki i znika za zamkniętymi drzwiami. Po chwili usłyszałem wodę i stwierdziłem , że zamówię nam coś do jedzenia.
Moja Karen kiedyś miała problemy z odżywianiem. Razem z Vivi zmuszaliśmy ją do jedzenia i nie pozwalaliśmy jej wtedy iść do toalety przez większość dnia. Nigdy nie chciała się wypróżnić tylko chciała wymiotować dopiero co przyjętym jedzeniem.
- Gdzie są ręczniki?!- krzyknęła a ja się zaśmiałem.- Brandon zrobiłeś to specjalnie.
- Idę do ciebie.- ostrzegłem blondynkę.
- Nie! Powiedz mi gdzie są a ja sobie je wezmę.
- Nie sięgniesz ich.
Otworzyłem drzwi i zobaczyłem jak blondyna się zasłania na wszystkie możliwe sposoby. Otworzyłem szafkę nad lustrem i wyciągnąłem biały ręcznik poczym wyciągnąłem rękę w stronę Karen.
- Nie zasłaniaj się i tak widziałem ciebie nago.
Wyszedłem z pomieszczenia i czekałem aż się ubierze. W międzyczasie odebrałem nasze jedzenie i usiadłem przy stole. Włosy Karen były mokre a do jej ciała przylepiała się moja koszulka. Karen wyglądała nieziemsko bez makijażu, z swoimi dużymi okularami , najlepiej wyglądała nieogarnięta.
- Nie patrz się tak na mnie.- powiedziała poczym oparła się głową o framugę.