Karen
Ubrałam się w sukienkę, którą kupił mi Brandon i obejrzałam się w lustrze. Sukienka przylegała mi do ciała ale nie utrudniała mi ruchu. Zerknęłam na Brandona , który stał za mną i z wielkim skupieniem przyglądał się mi. Uśmiechnęłam się do niego widząc jak pochyla się , żeby położyć mi głowę na ramieniu. Jego dłonie złapały mnie w talii ale zjechały na przód mojego brzucha.
- Będę musiał cię pilnować, blondyneczko.- powiedział a ja poczułam woń papierosów.
- Mówiłam ci , żebyś przestał palić.
Jego tęczówki lustrowały moje ciało a ja poczułam jego usta na swoim ramieniu i obróciłam się do niego.
- Z dnia na dzień jesteś jeszcze piękniejsza.
- Brandon przestań mi słodzić.
Westchnęłam i odeszłam od niego. Poszłam do swojej walizki i wyciągnęłam z niej czarne szpilki. Widziałam jak Brandon stoi w progu i patrzy się na mnie.
- Nie patrz się tak na mnie.
Zobaczyłam jak do mnie podchodzi i obok mnie siada. Trzymał ręce na swoich kolanach a ja wiedziałam, że zaraz mnie dotknie ,bo nie wytrzyma. Wstałam z łóżka i poszłam się popsikać perfumami.
- Karen obraziłaś się na mnie?
Zignorowałam jego pytanie i wzięłam torebkę, w której miałam telefon. Założyłam ją sobie na ramię i gdy miałam wychodzić z pokoju Brandon chwycił mnie za nadgarstek i przyciągnął do siebie. Jeknęłam z bólu i spojrzałam na niego ze złością.
- Obraziłaś się na mnie?
- Nie.
- Mów o co chodzi.
- Nie będziesz mi rozkazywał.
- Karen powiedz o co chodzi.
- Miałeś przestać palić.
- Przestanę blondyneczko.
- Mówisz już to od dwóch tygodni.
- Teraz już na prawdę przestanę. Obiecuję ci.
***
Ustałam przy Brandonie, który rozmawiał z jakimś mężczyzną i o ile się nie mylę to pan młody. Obok niego stała blondynka w sukni ślubnej i patrzyła się na mnie.
- Widzę, że to chyba rodzinne , że macie słabość do blondynek.
- Karen to jest Xavier i Rachel.
- Jesteś jego narzeczoną?- zapytała Rachel.
- Tak.- odpowiedziałam nieśmiało.
Była bardzo spostrzegawcza aż się zdziwiłam dlaczego taka jest. Wyglądała i była inna niż wszystkie kobiety z mafii i dobrze patrzyło jej się z oczu.Spojrzałam na Brandona, który trzymał rękę na moim biodrze i widziałam jak był zaangażowany w rozmowę.
Spojrzałam na blondynkę, która stała z prześliczną brunetką. Była cudowna bez żadnej skazy. Miała duże zielone oczy i lekko zadarty nos a jej uśmiech był przepiękny. Jej ciało było przepiękne a w szczególności wcięcie w talii. Była takiego samego wzrostu a jej piersi były może troszkę mniejsze od moich ale za to miała minimalnie większy tyłek. Miała ciemno brązowe włosy, które lekko falowały się na końcach a przy niej stał wysoki brunet. Jego włosy były ciemniejsze od włosów Brandona a on był wysoki. Jego kobieta sięgała mu do połowy szyi w szpilkach. Miał wytatuowane całe dłonie a garnitur leżał na nim idealnie. Spojrzałam na palce kobiety i zobaczyłam pierścionek , który był w kształcie róży . Oni wyglądali razem przepięknie. W pewnym momencie ona i jej parter spojrzeli na mnie a ja zobaczyłam, że brunetka zwróciła uwagę na mnie a jej partner miał śmiertelnie poważny wyraz twarzy. Jego prawie szare oczy spojrzały w moim kierunku a ja czułam się jakbym patrzyła w oczy samej śmierci. Miał ostre rysy twarzy. Dostrzegłam na palcach sygnety a na rękach miał żyły, które przebijały się z tatuażami. Wyglądał bardzo niebezpiecznie i od samego spojrzenia się go bałam. Dziwiłam się tej brunetce , że nie boi go się , nie boi się , że jego ręce zrobią jej krzywdę. Zobaczyłam jak patrzy się na brunetkę, gdy ona mówi i chciałam, żeby ktokolwiek się tak na mnie patrzył jak on na nią. Jego cięte spojrzenie miękło , gdy się na nią spojrzał.