Karen
8 lat temu
- Viv ja ciebie bardzo przepraszam ale...- urwałam patrząc na moją przyjaciółkę.- ale ja po maturach stąd zniknę.
- Dlaczego? To wszystko przez mojego brata?
- Jesteś najlepszą osobą, którą mogłam spotkać w moim życiu i nie zmieniaj się ale ja już więcej nie dam rady. Muszę stąd wyjechać i wrócę jak moje wszystkie rany się zagoją.
- To brzmi jak jakiś list pożegnalny przed samobójstwem.
- Nie bój się o mnie okej? Ja zawsze dam radę.
- Nie będę ale rozmawiałaś o tym z Brandonem?
- Nie chcę nawet go widzieć. Jest skończony.
Wyszłam z jej pokoju i poszłam po rzeczy do pokoju Brandona. Miałam szczerą nadzieję, że go tam nie będzie a był i to nie sam.
- Cześć sieroto.- powiedział Brandon.
Spojrzałam na łóżko, w którym oni leżeli i miałam ochotę się popłakać ale nie mogłam. Nie mogę dać jej tej chorej satysfakcji.
- Ona tu robi za sprzątaczkę skarbie?
Zaśmiała się Grace a on razem z nią. Moje serce mnie tak bolało. Dlaczego akurat ona? Dobrze wiedział, że jej nie lubię. Poszłam do łazienki i zabrałam wszystkie swoje rzeczy, które następnie włożyłam do walizki.
- No widzisz sierotko on zawsze wolał mnie.
- Pierdol się Grace. I ty ważniaku tak samo jesteście siebie kurwa warci. - powiedziałam.
- Oj nie popłacz się blondyneczko .
Wzięłam rączkę od walizki i podciągnęłam ją za sobą. Nie chciałam już więcej przebywać z nimi w jednym pomieszczeniu. Moje gardło i oczy bolały mnie od przetrzymywania płaczu.
***
- Karen musimy porozmawiać.- powiedziała mama Viv.- Chodź w bardziej ustronne miejsce.Poszłam razem z nią do ogrodu , w którym nikogo nie było. Rozejrzałam się i do moich nozdrzy dotarł zapach bzu.
- Nie wiń Vivi , że mi powiedziała o tym co się stało. Ja ciebie Karen traktuje jak własną córkę i nie wyobrażam sobie, żeby mój syn ranił cię w taki okropny sposób.
Czułam jak do moich oczu napływają łzy aż w końcu zleciały po policzkach. Nie powinien boleć taki widok a bolał. Bolało mnie to jak potraktował mnie Brandon.
- Odkąd pojawiłaś się u nas w domu wiedziałam, że spodobałaś się Brandonowi. Widziałam jak na ciebie patrzy , kochanie. Samo to jak siedział spięty na każdym naszym wspólnym posiłku dawało o sobie znać a jak wtedy zobaczyłam was przytulonych w łóżku wiedziałam, że jesteś tą jedyną. On nie przytula byle kogo.
- Ale on wybrał ją. Nie jestem tą jedyną.
- Kochanie wiem , że to jest ciężkie ,bo to jest pierwsza miłość. W pełni cię rozumiem.
- Był dla mnie ważny.
- Rozumiem Karen. On na prawdę woli ciebie tylko musi z nią być. Nie jestem zwolenniczką tego i też jej nie lubię. Karen , dziecko , nie płacz. Nie płacz za nim on na pewno zrozumie co zrobił źle.
- Nie zrozumie , bo teraz kurwa z nią leży w łóżku. Mówił mi , że jestem ładniejsza od Grace, mówił , że jestem dla niego ważna albo , że Grace jest głupią wywłoką. A koniec końców całował się z nią wczoraj.
- Źle postąpił ale mówiłaś mu o swoich uczuciach do niego?
- Tak. Olał to jak zwykle a potem jak spałam to mnie budził i mówił , że też mnie lubi.
- Kochanie ,wiem , że cię to boli ale przetrwasz to.
Spojrzałam na mamę Viv a ona się do mnie uśmiechnęła. Czułam się przy niej bardzo komfortowo i bezpiecznie. Jej ręka była na moich plecach i głaskała je.
- Skoro on miał z nią być to dlaczego tak na nią gadał?
- Nie wiem , kochanie.
- Specjalnie się dla niego ubrałam tak jak wczoraj a on wybrał Grace. Jak zawsze. Wybiera inne ładniejsze ode mnie. A jak nie ma ładniejszych to przychodzi do mnie.- czułam jak moje policzki mnie palą od łez.
- Nie wybiera ładniejszych on wybiera łatwiejsze. Uwierz mi Karen , że dla niego jesteś pieprzonym ideałem ale nie wiem czemu idzie do innych.
- Viv miała rację, że jest babiarzem.
***
Siedziałam w ogrodzie i zobaczyłam jak Brandon idzie w moim kierunku. Przewróciłam oczami i spojrzałam na Viv , która siedziała obok mnie.
- Karen możemy porozmawiać?- zapytał i podrapał się po tyle głowy.
- Teraz to spierdalaj , braciszku.- powiedziała Viv.
- Czy ja do ciebie mówię? Karen ja ci wszystko wytłumaczę.
- Wytłumaczysz jak mam sprzątać,żeby być dobrą sprzątaczką albo jak mam spierdolić do sierocińca?- zapytałam i odwróciłam od niego wzrok.- Dla twojej wiadomości nie popłakałam się po tym co mi powiedziałeś.
- Vivi mogłabyś nas zostawić samych?
- Nie jak masz mówić to mów przy mnie.- Viv twardo się trzymała.
Usiadł obok mnie i złapał mnie za talię. Zdjęłam jego dłoń ze mnie i spojrzałam na niego karcącym wzrokiem.
- Nawet nie próbuj mnie dotykać ważniaku.
- Karen ja ciebie bardzo przepraszam za to co się wydarzyło na studniówce i po. Uwierz mi , że ja serio nie chcę być z Grace i tylko ty się dla mnie liczysz.- odrzekł po czym dał mi bukiet przepięknych piwonii.- Wybaczysz mi blondyneczko?
- Myślisz , że jak dasz mi kwiatki i powiesz swoje jakieś chore kłamstewka to ci wybaczę? Brandon minęły dwa tygodnie od tamtych wydarzeń a ty dopiero teraz mnie przepraszasz.
Spojrzałam w jego ciemne oczy , które patrzyły na mnie z nadzieją ale nie dam mu drugiej szansy. Nie chcę mieć z tym człowiekiem nic do czynienia dopóki Grace cały czas będzie przy nim.
- Już za późno na przeprosiny Brandon. Nie przyjmę twoich przeprosin i tymi kwiatkami możesz się wypchać.
- Ale przecież lubisz piwonie.
- Pomyliłeś osoby. Ja uwielbiam goździki.
- Kurwa jestem pewny, że na sto procent lubisz piwonie i teraz chcesz mnie wprowadzić w błąd.
No i miał rację. Chciałam go sprawdzić czy przynajmniej wie co lubię. Zdał to ale i tak mu nie wybaczę.
- Brandon nie wybaczę ci. A te kwiatki możesz dać Grace .
- No kochanie, wybacz mi.
- Nie mów tak do niej chuju.- powiedziała Viv.
