15

414 12 3
                                    

Karen

Przetarłam swoje oczy i zobaczyłam jak obok mnie leży Brandon i się na mnie patrzy. Uśmiechnął się do mnie a jego dłoń przyciągnęła mnie do niego.

- W tym łóżku też leżała Grace?- zapytałam.

Nie mogłam mu wybaczyć tego , że był z Grace. Nie mogłam wyzbyć się z pamięci widoku jak leżała w jego łóżku , w koszulce , którą ja nosiłam i jak była do niego przytulona. W moim sercu coś pękło ale nie potrafię się na niego złościć,bo wiem , że nadal go kocham.

- Leżała w koszulce, którą ja kiedyś nosiłam? Czy może leżała do ciebie przytulona?

Jego ciemne oczy patrzyły na mnie a jego palce bawiły się końcówkami moich włosów. Patrzał na mnie z niebywałym spokojem a ja znów poczułam się jak tamtej nocy , gdy mnie pocieszał po Justinie , który był z Grace.

- Nie leżała , moja blondyneczko.

- Nie jestem twoja , Brandon.

- A ty znów to samo.

- Dlaczego byłeś z Grace?- zapytałam.

Westchnął i przeniósł swoją dłoń na moją żuchwę. Obrysował ją i nic nie mówił. Był bardzo delikatny. Odkąd pierwszy raz mnie dotknął był delikatny.

- Ojciec mi kazał.

- Podobałam się tobie w tamtym okresie czy tylko się mną bawiłeś?

Poczułam jak do moich oczu napływają łzy , które po chwili spłynęły po mojej twarzy.

Brandon jest babiarzem Karen. Nawet jeśli cię pocieszał to miał okazję do zmacania ciebie.Uwiodłeś mi przyjaciółkę.Zapewne jak spał z tobą to ciebie dotykał.

Jednak od tamtego razu nie przytulił mnie raz czy dwa robił to więcej razy. Spaliśmy w jednym łóżku tylko wtedy kiedy do niego przyjechałam i nawet on się chował przed swoją siostrą. Całował mnie dużo więcej razy.

- Kochanie, jakbyś mi się nie podobała nie spałbym z tobą w jednym łóżku.

Wstałam z łóżka i rozciągnęłam się. Nadal mnie wszystko bolało po gwałcie Frankiego ale nie chciałam o tym nikomu mówić. Było to dla mnie bardzo wstydliwe. Podeszłam do wielkiego okna i rozejrzałam się po okolicy. W oddali zobaczyłam swój klub , w którym pracowałam a kawiarnia , w której pracowałam była dosłownie pięć minut stąd.

Nagle poczułam ciepły oddech na mojej szyi a moje ciało zostało przyciśnięte do szyby. Ręce Brandona weszły pod moją koszulkę powodując , że dreszcz przeszedł przez całe moje ciało. Nie czułam, że dotyk Brandona był zły, w pewien sposób koił.

- Blondyneczko , gdybyś wiedziała co się wtedy działo w moim umyśle.- jego usta znalazły się na moim odkrytym barku.- To było cholernie nieodpowiednie.- jego usta przyległy do mojej szyi lekko zasysając moją skórę.- Byłaś dla mnie jak zakazany owoc.- złożył pocałunek na mojej żuchwie.- Za młoda , za czysta i za delikatna.

- Brandon...- jeknęłam czując jak rośnie mrowienie między moimi udami.

- Ty nichego ne izmenila, blondinka. ( Nic się nie zmieniłaś blondyneczko.)

- Ostav' menya.- odrzekłam i poczułam uśmiech na swojej skórze.( Zostaw mnie.)

- Nie zostawię ciebie.

- Nawet jeśli umrzesz?

- Nawet wtedy będę spał z tobą w jednym łóżku i będę cię pilnował na każdym jebanym kroku.- dalej mnie całował a ja czułam niesamowity gorąc.- A jeśli ktoś się do ciebie zbliży to...

- To?

- Zrobię mu taki paranormal activity, że mu się odechce ciebie.

- Dlaczego?

- Dlatego, że nie mógłbym przeżyć tego , że ktoś inny cię dotyka.

- Jebnąłbyś na zawał nawet po śmierci?

- Dokładnie blondyneczko , bo jesteś tylko i wyłącznie moja.

Jego dłonie zaczęły sunąć wyżej a ja poczułam się niekomfortowo. Spięłam się na jego dotyk i szybko odwróciłam się do niego twarzą.

- Coś nie tak?

- Mhm... Dużo nie tak.

Szybko wyrwałam się od niego i poszłam do łazienki, w której zostawiłam swoje ciuchy. Umyłam twarz zimną wodą i zęby szczoteczką Brandona. Wiem nie higieniczne ale no cóż. Gdy , wychodziłam zastałam Viv w mieszkaniu.

- Viv!- krzyknęłam i podeszłam do niej.

Stała z dzieckiem na rękach a obok niej był Brandon. Uśmiechnęła się i podała dziecko brunetowi. Podeszła do mnie i wtuliła się we mnie.

- Jezu Chryste ,Karen jak ty wyładniałaś.

- Ty też wyglądasz zajebiście.

- Co ty kurwa robisz u Brandona?

- Nocowałam dzisiaj u niego.

Usłyszałam jak dziecko płacze a Viv od razu podeszła do Brandona i wzięła małą dziewczynkę od niego.

- Csiiii słonko. Mama już jest.

Otworzyłam szeroko oczy i nie dowierzałam w to co mówiła. Ona jest mamą? Jak to z kim.

- Wujek Brandon to jest chujek.

- Vivi nie staczaj Mel.

- Muszę lecieć już.- powiedziałam.- Pa Viv.

Przytuliłam na pożegnanie Viv i przyjrzałam się dziecku. Miała ciemne włosy i zielone oczy , które były typem siren eyes. Była pocieszna. Wyszłam z mieszkania i zaczęłam iść w kierunku swojego mieszkania.

Nie chciałam tam wracać.

Okropnie nie chciałam tam wracać.

Już wolałabym spędzić cały dzień z Brandonem niż być tam.

***

Spojrzałam na mój apartamentowiec i zobaczyłam jak wszyscy ludzie stoją właśnie przed nim. Ostatnie kilka pięter płonęło żywym ogniem i w tym mój apartament. Szukałam w tłumie ludzi Franka i znalazłam ale rozmawiał z pięcioma mężczyznami w czarnych garniturach.

Wyglądali podejrzenie okropnie podejrzanie.

- Ooooo słuchajcie panowie. To jest Jessie i ona bierze udział w mojej aukcji kobiet.- przedstawił mnie Frankie.

- Pablo nie pogardziłby taką dupeczką.

Każdy mężczyzna zmierzył mnie wzrokiem a ja czułam się okropnie niekomfortowo. Czułam obrzydzenie, gdy jeden z nich oblizał na mój widok wargi.

Wyciągnęłam telefon i odeszłam od nich. Wybrałam numer do Brandona i czekałam aż odbierze. Nie miałam gdzie mieszkać a moje wszystkie ciuchy i pieniądze poszły do jebanego pieca.

- Co jest Karen?- zapytał.

- Mogę u ciebie mieszkać przez jakiś czas?

- Jeszcze pytasz. A co się stało?

- Mój apartamentowiec spłonął.

- Nic ci nie jest?

- Nie ale muszę ci o czymś powiedzieć. O czymś w chuj ważnym.

My Weakness 18+Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz