14

3K 151 24
                                    

VIVIAN

O. N. W. R. Ó. C. I. Ł.

Stałam przyciśnięta do ciała Aresa. Bałam się, że jak go puszczę, to zniknie. Bałam się, że jak się odwrócę, mój ojciec będzie tutaj. Bałam się, tak cholernie się bałam tego dnia. Wiedziałam, że on w końcu wróci, nie da mi tak łatwo odejść.

Przecież byłam zakałą rodziny, prawda?

-Vivian, pojedźmy do domu. Cała się trzęsiesz. - powiedział Ares, cały czas mnie przytulając.

Czułam się w jego objęciach bezpiecznie. Wiedziałam, że on nie zrobi mi krzywdy. Na samym początku nie zaczęliśmy dobrze, jednak po tym miesiącu zaczęliśmy siebie tolerować, co było dla mnie dziwne. Zawsze zaakceptowanie jakiegoś mężczyzny dla mnie trwało miesiącami, a z Aresem stało się to tak szybko.

Dlaczego? Tego nie wiem.

-Vivian, Ares? - dotarł do mnie głos Caleba. -Co tu się odpierdala?! - warknął.

Odsunęłam się od Aresa i rzuciłam się w dłonie Caleba. Mężczyzna stał zdezorientowany, ale przytulił mnie do swojego ciała.

-Co się stało? - wyszeptał.

Czułam, że Herman stoi koło nas i na nas patrzy.

-Jej ojciec. - powiedział Ares.

Caleb od razu się spiął. Czułam, jak jego wszystkie mięśnie się napinają, a pięści zaciskają.

-Nic ci nie zrobił, prawda? - odsunął mnie od siebie i spojrzał w moje oczy.

Pewnie wyglądałam okropnie...

-Chciał ją uderzyć, ale w porę zareagowałem. - powiedział rozeźlony Ares.

Wiedziałam, że oboje byli wkurwieni. Wiedziałam, że będę musiała w końcu powiedzieć prawdę dla Aresa. Nie byłam już bezpieczna...

-Caleb, powiedz mi, co się do kurwy tutaj dzieje? - wysyczał Herman.

Gray mocniej przycisnął mnie do siebie i pocałował w głowę. Cieszyłam się, że mam go koło siebie. Zawsze był ze mną, pomagał mi i wspierał. Dzięki niemu przetrwałam. To on wiedział, o wszystkim, co kiedyś zadziało się w moim życiu.

I, jak ją zabiłam...

Mimo tego Caleb pozostał przy mnie. Zawsze mówił, że to nie przeze mnie, że nie miałam na to wpływu. Jednak wiedziałam, że mogłam coś zrobić. Że to moja wina, że to stało się przeze mnie.

Biel była kiedyś moim ulubionym kolorem, kochałam go. Ale teraz? Dostaje ataku paniki, gdy mam go na sobie. Chciałam przełamać swoje bariery i nosić go z powrotem, ale ten kolor zawsze nosiła ONA, ONA, ONA, ONA, ONA. Jej głos nadal odbijał się w mojej głowie.

-Vivian? - dotarły do mnie dwa męskie głosy.

Potrząsnęłam głową i spojrzałam na mężczyzn. Przyglądali mi się uważnie. Widziałam w ich spojrzeniu zmartwienie. Ja już nie wiedziałam, co mam robić. Stało koło mnie dwóch trzydziestocześcio latków, a ja byłam w nowym Jorku. Tysiące kilometrów od domu. Jak on mnie znalazł? Dlaczego ja? Dlaczego to wszystko musi właśnie spotykać mnie?

-Chce wrócić do domu. Nie dam rady spotkać się z Alice. - mruknęłam.

-Chodź, zawiozę cię. - poczułam na ramieniu dłoń Aresa.

-Będę jechał za wami. - mruknął Caleb i odszedł od nas.

Herman prowadził nas w stronę jego auta. Byłam mu wdzięczna za to, że był koło mnie. Czułam, że zaczynam go lubić. To dzięki niemu jakoś się trzymam. Pomaga mi w trudnych sytuacjach, a przecież nie musi. Dzięki niemu przetrwałam dzisiaj spotkanie z ojcem. Nie wiem, co by się stało, gdyby Ares nie pojawił się w porę. Co by się stało, gdyby stwierdził, że to nie jego sprawa i odszedł?

God Of Darkness [+18] [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz