Red
Stałam właśnie nad grobem matki ciesząc się, że w końcu umarła. Bez niej ten świat będzie choć odrobinę lepszy, a ja zyskam upragniony spokój. Choć jest to z pozoru złudne uczucie, to daje mi nadzieję, że od dzisiaj w końcu wezmę sprawy w swoje ręce. Zacznę żyć pełną życia, dosłownie tak jakby jutra miało nie być. W końcu nikt nie będzie mi mówił co mam robić oraz z kim się spotykać. Zero ograniczeń i koniec z wyuczonym kodeksem moralnym według Emory Brown.
– Tak bardzo ci współczuję, kochanie. – Usłyszałam kogoś na moimi plecami. – Musisz czuć się teraz bardzo samotna.
Ściągnęłam w zdziwieniu brwi. Próbowałam w czeluściach mojego umysłu połączyć głos z twarzą, ale za żadne skarby nie wydawał mi się znajomy. Obróciłam się powoli, udając niewzruszoną, ale tak naprawdę byłam ciekawa komu tak bardzo wydaje się, że wie cokolwiek o mnie i o mojej, pożal się Boże, matce. Przed sobą ujrzałam starszą panią, która pomimo wieku wyglądała jak wyciągnięta z magazynu Vouge1. Nie mówił o tym tylko jej ubiór, ale przede wszystkim pewność siebie, którą wręcz emanowała. Postawa jaką prezentowała też o tym świadczyła. Broda uniesiona wysoko, surowe spojrzenie oraz zadziorny uśmieszek, który skrywał jej się na ustach. Patrząc na nią pomyślałam, że skądś ją znam.
Tak, wyglądała identycznie jak moja matka, którą właśnie pochowałam.
Poczułam jak kołacze mi serce. To nie możliwe, przecież ona... nie żyje. Z jednej strony głos tej kobiety jest całkiem inny, twarz również trochę się różniła, a mam wrażenie jakby Emory Brown wstała z grobu i patrzyła na mnie tym swoim surowym spojrzeniem, którego szczerze nienawidziłam. Dokładnie tak jak zawsze kiedy chciałam się jej sprzeciwić. Niezależnie od tego w jakim byłam wieku, ona zawsze miała nade mną kontrole.
W tym momencie zrozumiałam, że będzie ją miała nawet po śmierci.
– Wszystko dobrze? – Znowu wyrwała mnie z przemyśleń.
Zamrugałam kilka razy, po czym zmusiłam się do uniesienia kącików ust. Akurat udawany uśmiech to moja specjalność, więc nie sprawiło mi to żadnego problemu. Na co dzień pracowałam w ogromnej korporacji, gdzie jednym z obowiązków zapisanych w umowie było bycie miłym dla innych i udawanie, że Brown Company jest najlepszym miejscem do zainwestowania ich całych majątków. Łatwo się domyśleć, że nie do końca tak było.
– Tak, tak. Przepraszam – westchnęłam. – Jestem rozkojarzona przez ten pogrzeb. Śmierć mamy jest dla wszystkich ogromną stratą. Bez niej już nic nie będzie takie samo.
I bardzo dobrze.
– Nic nie szkodzi, dziecinko. – Chwyciła moją dłoń i nieco ją ścisnęła. – Nazywam się Elizabeth Brown. Jestem siostrą bliźniaczką twojej mamy.
W jednym momencie wszystko zarówno połączyło się w jedną całość, jak i rozwaliło na drobne kawałki.
Odchrząknęłam czując suchość w gardle.
– Nie... – zabrałam rękę, którą kobieta nadal trzymała – ...to niemożliwe. Moja mama miała tylko brata. Ale to ja odziedziczyłam po niej wszystko.
Staruszka zaśmiała się gorzko kręcąc głową.
– Myślisz, że na tym mi zależy? – zapytała przybierając poważny wyraz twarzy. – Och, jakaś ty naiwna. Nie zjawiłam się tutaj dla pieniędzy.
– A po co? – odparowałam. – Chciała pani po latach zacieśnić rodzinne więzi? Przecież nawet nie wiem czy mówi pani prawdę. Każdy mógłby do mnie podejść i podawać się za siostrę mojej matki. Wiem, że wielu ludziom byłoby to na rękę gdybym nie mogła decydować sama o całym majątku.
CZYTASZ
Just Red | #1 Brown Company | 16+
RomanceRed Brown po śmierci jej apodyktycznej matki dziedziczy nie tylko fortunę, ale też połowę udziałów w Brown Company, które nazywane jest rodzinnym imperium. Dziewczynę czeka przeprowadzka do Sint Paul w stanie Minnesota gdzie mieści się główna siedzi...