Red
Organizacja ogniska trwała dłużej, niż bym mogła się tego spodziewać. Ja zajęłam się przygotowaniem jedzenia, a Jackson w tym czasie musiał oporządzić zwierzęta. Gdy wszystko było gotowe opadłam na leżak, czując, że to wcale nie był odpoczynek. Mężczyzna nalegał żebym leżała, ale ja chciałam czuć się jakkolwiek potrzebna. A też jestem przekonana, że sam nie zdążyłby tego wszystkiego przygotować.
Jako pierwsi na miejsce dotarli Marcus i Kate. Zadziwiający był fakt, że chłopak nadal znajdował się w jednym kawału oraz nie posiadał żadnych widocznych obrażeń. Dziewczyna natomiast wyglądała na niezadowoloną, ale jak tylko mnie ujrzała, odetchnęła z ulgą.
– Cholerne buty! – wrzasnęła, gdy jej szpilka wbiła się w ziemię.
Parsknęłam pod nosem, bo tylko ona mogła się aż tak wystroić na zwykłe ognisko.
– Chodzenie boso jest zdrowe dla ukrwienia, polecam – odpowiedział jej Marcus.
– A słyszałeś może, że milczenie jest złotem, panie mądraliński? – odpyskowała mu, odrzucając włosy do tyłu. Ostatecznie i tak skorzystała z jego rady, chwytając buty w rękę.
Zajęliśmy miejsce przy ognisku, które dopiero zaczynało się tlić. Jack odruchowo objął mnie w talii, a ja nie protestowałam. Oparłam nawet głowę o jego ramię, wpatrując się w coraz większy płomień. Marcus oraz Kate usiedli jak najdalej siebie i nawet nie popatrzyli nawzajem w swoim kierunku. Zupełnie tak, jak to robią małe dzieci w przedszkolu.
– A niech mnie! – Za plecami usłyszałam nieznajomy głos i momentalnie odsunęłam się od mężczyzny. – Czyli to co mówią to prawda! Marnotrawny Jackson West powrócił na farmę!
– No, stary! – odparł ktoś inny.
Wszyscy obróciliśmy jednocześnie. Na podwórku stało dwóch chłopaków, na oko w moim wieku. Jeden był widocznie wyższy od drugiego, ale oboje mieli ten sam typ urody. Ewidentnie całkiem inny niż Jackson. W dłoniach trzymali skrzynki pełne butelek piwa, a na nich ułożone przekąski.
Jack wstał i podszedł bliżej, aby się przywitać. W tym czasie ja z Kate wymieniłam porozumiewawcze spojrzenie. Dziewczyna bezgłośnie powiedziała mi: nie ma szans. Zaśmiałam się, bo wiedziałam jacy mężczyźni się jej podobali. Ci dwaj ewidentnie nie leżeli w kręgu jej zainteresowań.
– Marcusa już znacie, a to Red i Kate – oznajmił brunet, gdy podeszli nieco bliżej nas.
– Red Brown? – powiedział jeden z nich. – Od tych Brownów z milionami na koncie?
Spięłam się, nie wiedząc co odpowiedzieć. Jackson szturchnął go w ramię, a on przeprosił skinięciem głowy. Posłałam mu tylko ledwie widoczny uśmiech, bo wiedziałam, że znajomymi to raczej nie zostaniemy.
– To Victor i David – przedstawił nowo przybyłych gości. – Wychowywaliśmy się razem na farmie.
Kolejnymi osobami, które przybyły na miejsce były Emma z mężem oraz Cassie i Madison, siostry Jacksona. Ich akurat miałam okazję poznać już wcześniej, dlatego aż tak bardzo się nie stresowałam. Gdy przywitali się ze wszystkimi, zajęli miejsca pomiędzy Kate i Marcusem, tworząc między nimi jeszcze większy dystans.
Sama poszłam do kuchni przygotować resztę przekąsek oraz nakryć do stołu pod altanką.
– Czy może ktoś mnie uszczypnąć? – Przed otwarte okno rozbrzmiał damski głos. – Jackson?
Spojrzałam w tamtym kierunku. Z samochodu wysiadło kilka osób. Dokładnie to czterech chłopaków i jedna dziewczyna. Nie muszę chyba mówić, że była przepiękna. Dosłownie wyglądała jak modelka z tych wszystkich modowych magazynów. Ubrana była w czarną obcisłą sukienkę, a na nogach, które sięgały chyba do nieba, miała założone kryształkowe klapki Gucci.
CZYTASZ
Just Red | #1 Brown Company | 16+
RomanceRed Brown po śmierci jej apodyktycznej matki dziedziczy nie tylko fortunę, ale też połowę udziałów w Brown Company, które nazywane jest rodzinnym imperium. Dziewczynę czeka przeprowadzka do Sint Paul w stanie Minnesota gdzie mieści się główna siedzi...