#7 Zebranie z radą nadzorczą

809 65 7
                                    

Red

Na miękkich nogach opuściłam swój gabinet jeszcze raz spoglądając na przepiękny widok za oknem. Pomyślałam, że może nie będzie tak źle. Przecież mnie tam nie zjedzą, nie?

Kurde, mogłam nie wspominać o jedzeniu, bo w tym momencie mój żołądek wykonał dosłownie fikołka.

Okazało się, że Eric czekał już na mnie pod moimi drzwiami. Na mój widok zerwał się wystraszony na równe nogi. W jednej ręce trzymał swój służbowy laptop, a w drugiej notes, który akurat na tym spotkaniu był bardzo potrzebny. Plus dla mojego asystenta. Ja natomiast zabrałam teczkę z dokumentami która czekała na mnie w biurze oraz tablet, na który zostało wgrane autorskie oprogramowanie Brown Company. Okazało się, że mogę z niego kontrolować całą firmę łącznie z tym kto i o której wszedł do firmy, a nawet poszedł do toalety. Akurat to mi się nie spodobało, więc to kolejny podpunkt na mojej długiej liście zmian, które mogą wkurzyć Jamesa Browna.

– Gotowa? – zagadał do mnie po cichu.

– Czy na takie coś można być gotowym? – westchnęłam.

Chłopak uniósł kącik ust.

– Na pewno nie będzie aż tak źle – zapewnił.

– Najwyżej skompromituję siebie i przy okazji moją zmarłą matkę. Przecież to nic takiego, prawda?

Tym razem się skrzywił.

– Faktycznie, brzmi to kiepsko.

Podeszliśmy do drzwi, ale zanim przyłożyłam plakietkę, to wzięłam dwa głębokie wdechy. W mojej głowie po raz kolejny usłyszałam głos Kate, który jak zawsze zadziałał na mnie kojąco. Wiedziałam, że dam radę, tylko zawsze przed ważnymi wydarzeniami w moim życiu odzywa się we mnie mój wewnętrzny krytyk, który twierdzi inaczej. Jednak dzisiaj nie mogłam pozwolić żeby to on przejął nade mną kontrolę. Musiałam być twarda i nieustępliwa, tak jak zawsze powtarzała mi Emory Brown.

Gdy otworzyliśmy drzwi okazało się, że jesteśmy pierwsi, co pozwoliło mi trochę się rozejrzeć. Moim oczom ukazała się dość spora sala konferencyjna. Z boku stał przygotowany poczęstunek, a na samym przodzie tablica multimedialna. Znajdował się tutaj również podłużny stół i dokładnie... dziewięć krzeseł. Odważyłam się postawić kilka kroków do przodu, a zaraz za mną kroczył Eric. Zajęliśmy miejsce tak mniej więcej po środku abym mogła wszystkich dokładnie widzieć, bo wiem, że z ruchów ciała też da się dużo dowiedzieć o danej osobie. Do rozpoczęcia spotkania zostało około dziesięć minut, więc ostatni raz zerknęłam na wyświetlacz telefonu.

Kitty (najlepsza i jedyna przyjaciółka): Strasznie tu nudno bez Ciebie.

Kitty (najlepsza i jedyna przyjaciółka): Nauczyłam się nowego trendu na TikToku.

Kitty (najlepsza i jedyna przyjaciółka): Praca kierownika jest cholernie ciężka. Czemu to mnie mianowałaś na swojego zastępcę? Nienawidzę Cię.

Kitty (najlepsza i jedyna przyjaciółka): Żart, kocham Cię.

Kitty (najlepsza i jedyna przyjaciółka): Pamiętaj, że pingwiny są pod ochroną. Jeżeli któryś cię wkurzy, to kop w jaja.

Uśmiechnęłam się kręcąc głową. Jednak moje szczęście nie trwało zbyt długo, bo do pomieszczenia wszedł James, mój wujek, a u jego boku stała młoda elegancko ubrana dziewczyna. Oczywiście też się nie uśmiechała, a właściwie, to chyba miała ochotę zabić mnie swoim surowym spojrzeniem. Przepraszam, że przyjęłam spadek? Czy to właśnie chciała usłyszeć? Nie wiem, bo swoją całą uwagę skupiłam na mężczyźnie, który badał mnie spojrzeniem. Wstałam i podeszłam bliżej. Również zachowałam poważny wyraz twarzy aby nie dać po sobie poznać, że się stresuję. Wiedziałam, że tacy jak on wyczuwają to z kilometra.

Just Red | #1 Brown Company | 16+Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz