Rozdział pierwszy- Czy naprawdę nie potrafisz kochać?

3.2K 119 94
                                    


Nessa p.o.v.s

Chłopak miał już wychodzić, ale ja nie mogłam tego tak zostawić. Przecież wyznał mi miłość, a ja potraktowałam go jak zwykłą szmatę.

- Poczekaj! - powiedziałam, a Asher zatrzymał sie. Westchnęłam cicho czując nie miłosierne pieczenie w gardle. - Ja... ja nie potrafię kochać, choć bardzo bym sie starała to nie umiem.

- Nessa. zadaj siebie jedno pytanie. Czy naprawdę nie potrafisz kochać, czy boisz się kogoś kochać? - odpowiedział spokojnym głosem mimo tego że powiedziałam mu że jest dla mnie nikim.

Stałam i wpatrywałam się w jego twarz.

Czy ja się boję kochać?

Czy nie chce kogoś pokochać?

Boże tego wszystkiego było już za dużo mój mózg zaraz eksploduje od takiego nadmiaru. Asher widząc że nic nie odpowiedziałam dodał cicho.

- Jak będziesz znała odpowiedz na to pytanie to zadzwoń. - mruknął i wyszedł z pokoju.

On wyznał mi miłość, a ja? Ja jedynie wgapiałam sie jak wychodził z mojego pokoju nie będąc w stanie nic powiedzieć.

usiadłam na krańcu łóżka i wpatrywałam sie w podłogę. Ja miałam dość, tego wszystkiego.

Ktoś wszedł do pokoju. Podniosłam swoją głowę, która wydawała sie co raz to cięższa. Moja matka stała i wpatrywała sie moją twarz. Wiedziałam co we mnie widzi, obrzydzenie.

- Będziemy musieli pojechać do Francji.

- Francji? - zapytałam.

- Tam odbędzie sie pogrzeb Luny. - nie przyjemny dreszcz przeszedł po moich plecach. - niestety bilety w inny dzień są strasznie drogie, dlatego wylecimy dzisiaj. Spakuj się szybko i zejdź na dół. - zaczęła kierować sie do wyjścia z pokoju, ale zanim wyszła jeszcze dodała. - Spróbuj wziąć narkotyki, a obudzisz sie bez dachu nad głową.

- Wolałabym mieszkać bez dachu nad głową niż z takimi potworami. - Elizabeth sie zatrzymała i obróciła w moją stronę.

- Ty bezczelna gówniaro! Masz tutaj wszystko co potrzebujesz jedzenie, dach nad głową. - zaczęła wymieniać na palcach. - czego jeszcze potrzebujesz? Inne dzieci błagają o takich rodziców jak my, a ty - obrzuciła mnie oceniającym spojrzeniem. - jak możesz.

- Ta czyli według ciebie bicie własnego dziecka jest odpowiednie?

- To nie jest bicie. Po prostu uczymy cie etykiety. - burknęła.

Prychnęłam na jej słowa.

- Etykiety? Czy ty siebie słyszysz?

- Mam bardzo dobry słuch. Koniec tych dyskusji albo sie pakujesz albo z nami nie jedziesz.

***

Siedziałam właśnie w samolocie. Cieszę sie że nie siedzę obok moich rodziców. Siedzą dwa rzędy przede mną. Lot ma zaraz sie zacząć.

Przymknęłam oczy opierając głowę o fotel. Ktoś usiadł obok mnie przez co mój wzrok spoczął na tej osobie. Był to chłopak chyba w moim wieku? 

Poison#2 | 18 + ( BĘDZIE POPRAWIANE )Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz