Rozdział Piąty

62 2 0
                                    

                         - MAJA -

Obudzilam się rano w objęciach mojego męża, czując taki spokój. I uśmiech pojawił mi się na twarzy od razu.. Zawsze tak czułam się przy nim. Czulam jego pocalunki na szyji... Uśmiech nie znikał mi z twarzy ale zawsze kiedy byliśmy razem tak bylo. Od trzech lat jestem najszczęśliwsza kobieta na świecie. - Mozesz mnie tak budzić codziennie. Powiedziałam czując jak leżałam pod nim a on gorowal nade mną z tym uśmiechem na twarzy.

- Jak bym mógł, uwierz mi że dzien w dzień bym cię tak budził. Widząc twój uśmiech, poprawia mi dzien. Musnelam jego policzek wiedząc że już jutro go nie będzie... I znowu zalała mnie ta fala takiej... Złości że musi nas zostawić. - Co jest Maja?

- Nie chce żebyś wyjeżdżał. Bo wiem że wrócisz dopiero za miesiąc albo i dwa.

- To lećcie ze mną narazie. Nicholas powiedzial kiedy podniosłam się siadając obok niego. On nie żartował.

- Ale jak? Nie mogę.....

- Przecież i tak niedługo jest lato, Maksowi zostało parę tygodni przed szkola. Zostaniecie chociaż na parę tygodni a potem wrócicie. Też nie chce znowu was zostawiać.

- Nick, nawet jak bym chciała nie mogę. Ja mam tu pracę, swoje zajęcia.

- Z tym typem tak? O to chodzi? Spytał wstając co mnie rozzloscilo. Wstałam idąc za nim do łazienki gdzie miał brać prysznic.

- O co ci chodzi Nicholas?

- O to że wkurwia mnie jak jakiś typ spędza czas z moją żoną a ja o tym nie wiedziałem!

- Więc nie chcesz żebyśmy z tobą lecieli tak po prostu tylko dlatego żebym nie spędzała czasu z Danielem tak? Miałam wyjść kiedy pociągnął mnie spowrotem.

- Nie o to tylko chodzi. Czy to takie złe że chce mieć żonę i syna blisko mnie? Muszę lecieć, chce to skończyć jak najszybciej żeby wrócić wreszcie do domu!

- Ach no tak wielki Nicholas Knight musi skończyć swój wielki projekt a moje marzenia, zajęcia się nie liczą tak?

- Czy ja powiedziałem coś takiego?

- Nie ale tak to wygląda, ja mam wszystko rzucić lecieć do Londynu gdzie i tak będziemy sami bo ty będziesz cały czas w pracy! A jak wreszcie wrócisz zobaczymy się w łóżku tak? I tak będzie dzien w dzień. Więc chyba wolę zostać tutaj.

- Dobrze nie będę się kłócić, nie to nie. Ale potem nie miej do mnie pretensji że muszę znowu wyjechać. Powiedział chłodno jak nie o on. Dawno się nie kłócilismy i to w taki sposób. Przygryzam wargę nie chcąc się rozpłakać.

- Czasami potrafisz być tym zimnym, bezdusznym sobą jak kiedyś. Nie powiedzialam że nie przylecimy tylko ze narazie nie mogę wszystkiego rzucić. Ja też chcę zacząć się rozwijać, też chcę podjąć się jakiś zlecen. A ty zachowujesz się tak jakbym była jakas bezduszna i trzymała cię z dala od dziecka. Teraz nie dam rady.. A ja chciałam żebyś mnie wspierał tak jak ja wspieram ciebie cały ten czas. Nie tylko twoja praca się liczy.

Wyszłam z sypialni słysząc że mnie wola. Łzy plynely mi po policzkach jak głupiej......

- Mamo czemu płaczesz? Maks spytał wychodząc z pokoju. - Tatuś na ciebie krzyczy?

- Nie kochanie, po prostu jest mi trochę smutno i tyle. Ale wszystko jest w porządku. Idź się ubierz i dzisiaj tatuś zawiezie cie do przed szkola dobrze?

- Dobrze mamo.

                            - NICHOLAS -

- Tato a czemu mama płakała rano? Maks spytał kiedy jechaliśmy do przed szkola. Czemu? Bo twój ojciec jest idiota. Dlatego.

- Trochę jej smutno że muszę jechać jutro. Ale obiecałem że szybko wrócę a jak dobrze pójdzie to przylecisz do mnie z mamą.

- Nie lubię jak jest smutna. Wtedy mi jest smutno.

- Wiem synku tez tego nie lubię.

- To może kupimy jej kwiatki i zawieziesz jej do pracy?

- Dobrze kupimy kwiatki. To dobry pomysł kochanie.

Nie o to mi w tym chodziło, żeby się kłócić. Po prostu nie mogę znieść tego jaka jest smutna że muszę lecieć. Wiem że też ma swoje marzenia które też się liczą nie tylko moja pracę się liczy. I wiem że nie może od razu lecieć ze mną, I wszystko rzucić. Ja też się źle zachowałem.

- To takie mogą być tato? Maks pokazał na białe róże.

- Tak niech będę te i weźmiemy trochę czerwonych też. Widzialem jak się cieszy z tego powodu... Nie wiedzialem że płakała przeze mnie. Wyszła zanim zdążyłem z nią porozmawiać.

Zawiozlem do przedszkola Maksa i pojechałem prosto do biura. Z tego co widzialem jej Biuro było puste.

- Luke, Maji nie ma?

- Nie, nie ma.. Nie odbiera a miała jakieś spotkanie z Danielem ale nie przyszła.

- Dzięki jak by przyszła to daj mi znać dobrze?

- Oczywiście.

Zadzwoniłem do Maji parę razy ale za każdym razem włączałam się poczta głosowa. Martwiłem się, mimo wszystko jest moja żona. I nie chce żeby coś jej się przeze mnie stało.

                        - MAJA -

Wróciłam od Sally do biura.. Wiem że do mnie dzwonili i wiem że mialan spotkanie znowu z Danielem ale nie poszłam. Odwowalam. - Majka, Pan Knight cie szukał. Luke powiedział kiedy weszłam do swojego biura.

- Dobrze zaraz do niego pójdę. Coś jeszcze?

- Nie, ale powiedz, czy wszystko okej?

- Tak wszystko okej. Nie martw się. Widzimy się później?  Przytaknął a ja poszłam do biura Nicholasa gdzie siedział i pracował.

- Szukałeś mnie. Raczej stwierdziłam kiedy jego wzrok wylądował na mnie. Zamknął laptopa patrząc na mnie z takim... Wyrzutem?

- Nie odbierałaś, martwiłem się o ciebie.

- Nic mi nie jest, byłam z Sally. Coś jeszcze czy mogę iść? Mam trochę pracy do zrobienia. Nicholas wstał nagle podchodząc do mnie.

- Siadaj Maja. Powiedzial na co nadal nie usiadłam. Przewrócił oczami siadając mnie na biurku.

- Mam pracę.... Powiedziałam kiedy poczułam jak coś we mnie pęka.

- Przepraszam Maja. Za to wszystko rano. Nie wiem co we mnie wstąpiło, chyba jestem po prostu zły że znowu muszę lecieć. Wiem że nie mam prawa prosić cie o rzucenie wszystkiego dla mnie. Maks ma tu swoje życie i ty też. Masz rację zachowałem się jak kiedyś. Ale twoje marzenia, praca też się liczy i chce cie wspierać. Chcę być przy tobie a wiedząc że ktoś inny to robi bo ja nie mogę wkurza mnie.

- Nie ufasz mi już?

- Ufam.. Ufam ci Maja. To innym nie ufam...

Nicholas naprawdę żałował, tak jak ja... Mimo wszystko kocham go i wiem że jemu też jest ciężko. Nie tylko mnie. Nicholas podszedł podając mi bukiet kwiatów.

- Twoj syn wpadł na pomysł kwiatków żeby nie było ci smutno.

- Dziękuję, nie trzeba było. Spojrzałam na niego i przyciągnęłam go bliżej całując w usta. - Kocham cię.

- Ja ciebie też...

Stworzeni dla siebie 2 Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz