POV: ISABELLA
W końcu nastała sobota czyli dzień ślubu mojej mamy i Cartera, w posiadłości wrzało, wszędzie kręciło się pełno służby, dopinających wszystko na ostatni guzik. Ja już byłam pomalowana i uczesana co zawdzięczam makijażystce i fryzjerowi mamy która właśnie sama robi się na bóstwo. Została mi do ubrania tylko sukienka jednak wciąż chodziłam w satynowym szlafroczku ponieważ to było wygodniejsze niż długa suknia zwłaszcza jeśli biegałam między sypialnią mamy, swoją, Florence, Damona, Cartera i czasem zahaczałam też o tę Sophii i Dereka.
Gdy fryzjerka skończyła układać włosy Florence pomogłam jej się ubrać w śliczną białą sukieneczkę która sięgała jej do połowy łydki. Damon również miał elegancko ułożone włosy, a ubrany był w czarny garnitur.
Gdy moje rodzeństwo było gotowe przeszłam do sypialni mamy zobaczyć, czy również jest gotowa, a gdy tylko przekroczyłam próg pomieszczenia po prostu zamarłam. Mama miała piękny naturalny makijaż włosy były idealnie pofalowane i ułożone, a na sobie zamiast satynowego szlafroka miała już piękny delikatny biały kombinezon i tego samego koloru szpilki.
-Wyglądasz przepięknie.- Powiedziałam podchodząc do niej z szerokim uśmiechem.
-Dziękuję.- Odpowiedziała uśmiechając się. -Liczę, że niedługo i Ciebie będę mogła zobaczyć w takim wydaniu.- Powiedziała na co rozbawiona pokręciłam głową.
-Może.- Powiedziałam, na co ona pokręciła głową.
-Nie, Isabello.- Powiedziała stanowczo. -Obiecaj mi, że ułożysz sobie życie. Wyjdziesz za mąż i założysz sobie rodzinę. Bo to jest w życiu najważniejsze. Rodzina. Nic innego.- Powiedziała poważnie.
-Dobrze, obiecuję.- Powiedziałam, na co ona się uśmiechnęła.
-Wiesz, że jestem z Ciebie bardzo dumna i jesteś najsilniejszą osobą jaką znam i jedyną do której mam pewność, że poradzi sobie ze wszystkim co ją spotka?- Zapytała ze łzami w oczach, a ja zmarszczyłam brwi.
-Co jest mamo? To Twój ślub nie możesz płakać.- Powiedziałam z uśmiechem, na co ona pokiwała głową mrugając kilkukrotnie.
-Wiem, to chyba przez emocje.- Powiedziała wzdychając, na co się uśmiechnęłam.
-Spokojnie, uspokój się. Ja pójdę teraz do Cartera Dereka i Sophii sprawdzić czy są gotowi, a Ty bądź spokojna i się niczym nie stresuj.- Powiedziałam do niej, na co ona z uśmiechem pokiwała głową.
-Kocham Cię, córeczko.- Powiedziała, na co się uśmiechnęłam.
-Ja ciebie też, mamo.- Odpowiedziałam przytulając ją. -Bądź spokojna.- Powiedziałam odsuwając się od niej.
Gdy wyszłam z sypialni mamy skierowałam się do jednej z sypialni gościnnych którą na czas przygotowań dziś zajął Carter, zapukałam do drzwi, a gdy usłyszałam zaproszenie weszłam do środka.
Mężczyzna również był gotowy, ubrany w czarny garnitur z elegancko ułożonymi czarnymi włosami posłał mi uśmiech który odwzajemniłam.
-Gotowy? Zestresowany?- Zapytałam mężczyzny wchodząc do środka.
-Tak i trochę.- Odpowiedział.
-Nie masz czym się stresować.- Powiedziałam podchodząc do niego bliżej.
-Wychodzę za kobietę mojego życia, matkę moich dzieci i osobę dzięki której na prawdę poznałem definicję słowa szczęście przy tym oficjalnie zostanę ojczymem najlepszych dzieciaków jakich dane mi było poznać. Mimo, że nie jestem ojcem twoim i Nicholasa to wy jesteście moimi dziećmi i bardzo was kocham.- Powiedział, na co się uśmiechnęłam i przylgnęłam do jego ciała, a on zamknął mnie w niedźwiedzim uścisku.
CZYTASZ
INFINITE FEELING
Genç Kurgu3 CZĘŚĆ TRYLOGII INFINITE ~Nieskończoność to długo ale nie jeśli w grę wchodzą uczucia~