Rodział 18

32 4 19
                                    

-Pare tygodni po ostatnich wydarzeniach-
-Artur-
W ciszy i blasku zapalonej lampki czytałem książkę. Fabuła już coraz bardziej się rozkręcała i gdy już miały wyjść najokropniejsze kłamstwa bohatera przerwała mi Beata.
-Artur?
-Mhm?-powiedziałem i odłożyłem książkę na bok. Beata spoglądała na mnie jeszcze przez chwilę.
-A zresztą to już nieważne-powiedziała i obróciła głowę w drugą stronę.
Spojrzałem na nią jeszcze przez moment, podeszłem do niej bliżej.
-Powiedz-powiedziałem i dłonią obróciłem jej twarz w moją stronę.
-I pewnie powiesz, że nic z tego-powiedziała zawiedziona.
-Skąd wiesz? Jeszcze nic nie powiedziałem.
-Mm nie wiem..Po prostu tak czuję.
-To powiedz i się przekonamy.
Patrzyła tak na mnie jeszcze dobrą minutę aż wydusiła z siebie to co chciała przekazać.
-Chce mieć z tobą dziecko.-powiedziała z ulgą.
Patrzyłem na nią zszokowany, wszystkiego by się spodziewał, ale nie tego.
-Halo Artur?-próbowała do niego przemówić.
Ocknął się po chwili.
-Co? Ale jak to?
-Wiesz, że marzyłam o zostaniu matką, kocham Patryczka jak swojego syna, ale wiesz..Chciałabym mieć dziecko z tobą, móc je z tobą wychować. Rozumiesz o co mi chodzi?
-Rozumiem..Ale jak ty to sobie wyobrażasz? Oboje pracujemy, problemy czasem mamy przy jednym Patryczku a co dopiero jakbyśmy mieli to wszystko połączyć przy dwójce? A poza tym nie stać nas.
-Mówiłam, że tak będzie..
-Beata, zrozum mnie. Zaskoczyłaś mnie a nasze obecne życie nie daje za spokojnych warunków do powiększenia rodziny. Może za rok, dwa, ale nie teraz.
-Za rok, dwa? Artur młodsi się nie robimy, ale okej..Skoro nie to nie..-powiedziała i obróciła się w swoją stronę.
-Beata, to nie ta-
-Nie Artur, powiedziałeś swoje, rozumiem.
Mężczyzna spojrzał na nią i nie powiedzieli już ani słowa do siebie tego wieczoru.
-Rano-
Lekarz po przetarciu oczu zauważył, że żona nie leży obok niego. Zdziwił się, bo przecież planowali jazdę razem. Ubrał się i zszedł na dół. Nie było jej. Na lodówce ujrzał jedynie karteczkę „Zabrałam Patryka do przedszkola."
To jeszcze bardziej go zdziwiło, nie brzmiało to jak ona. Znaczy jak ona, ale tak jakby nie była szczęśliwa. Arturowi to chwilę zajęło, ale podczas jazdy przypomniał sobie ich wczorajsza rozmowę. Wszystko jasne-pomyślał.
Spojrzał na grafik-Góra, Kuba, Basia. Przebrał się po czym usiadł na kanapie czekając na wezwanie.
-O dzień dobry doktorze-przywitała się ratowniczka.
-Cześć Basia.
A w pokoju rozległ się znany już wszystkim dźwięk.
-Kuba do wozu!-powiedział lekarz przez radio.
Pierwsze wezwanie, nawet spokojnie nic wielkiego. Lecz nie obeszło by się bez pytań dociekliwych kolegów.
-Co doktor taki zamyślony? Coś z doktor Górska?-spytała zmartwiona koleżanka a kolega tylko poparł jej pytanie.
-Nigdy mi nie odpuścicie co?
-Oboje chodzicie tacy nadąsani..Martwimy się..
-Widziałaś ją?
-Tak..A doktor nie?
Artur po wielu namowach kolegów opowiedział im o wczorajszym wieczorze. Trochę nie wiedzieli co powiedzieć, ale zalecili Górze rozmowę z żona na spokojnie.
Już pod szpitalem oddali pacjentkę.
-[...] Leki jak w karcie.-zwrócił się do żony.
-Beata! Masz chwilę?
-Porozmawiać możemy w domu.
Ratownicy wymienili smutne miny. Jak ja mam jej powiedzieć, że nie chce tego dziecka?-pomyślał Artur. Kochał Beatę i chciał ją uszczęśliwić, ale jedno go ciagle przejmowało, co jeśli będzie tak jak z Lidką? Przecież nie mogę jej stracić-pomyślał.
-W pokoju socjalnym-
-I co myślisz baśka?-spytał Kuba.
-O czym?
-No o Górze i tym wszystkim.
-Nie wiem..
-Myśle, że on też by chciał to dziecko-stwierdził Kuba.
-A ty co? Też już rola ojca?-zaśmiała się Basia.
-Tadzio mnie lubi-przewrócił oczami.
Basia ponownie się zaśmiała a potem bardziej przykuła uwagę, że pierwsze co przyszło mu do głowy z synem to Tadzik.
-A może się boi? Wiesz a co jeśli się nie uda?-zaczęła zakładać Basia.
-A może boi się, że wiesz..
-Że?
-No wiesz..Że będzie tak jak z Lidka.-powiedział a Basia spojrzała na niego zdziwiona, ale też przejęta, bo pewnie o to to całe zamieszanie.
-A może rzeczywiście..A-
Miała już mówić dalej, lecz przerwał jej Góra z wiadomością o wezwaniu.
Wezwanie dało dużo Arturowi do myślenia. -Kobieta prawie straciła życie przy porodzie, a jej mąż taki przejęty, straszne.-zaczął mówić przy kolegach. Oni spojrzeli na siebie porozumiewawczo.
-Widzi pan dobrze się wszystko skończyło..
-No widzę Basiu, ale wiesz jak jest. Nigdy nie wiadomo. Lepiej dmuchać na zimne.
-Doktorze, ale nie można przez takie zamartwianie się tracić czegoś co było by w stanie tak bardzo uszczęśliwić człowieka. Dziecko to niesamowita część naszego życia. Obserwowanie jak dorasta, zwłaszcza z ukochaną osobą.
Artur spojrzał na nią i kiwnął głową potakująco.
Może to nie taki zły pomysł, Basia ma rację, pamiętam pierwsze tygodnia Patryczka to było coś niesamowitego, bo od zawsze marzyłem o dziecku-rozmyślał Artur.
-Wieczorem-
W końcu w domu-pomyślał Mężczyzna i odkluczył drzwi. Zdjął buty i po wejściu do dużego pokoju(czy tam salonu) zauważył zamyślona żonę na fotelu.
-Beata?
-Tak?
-Musimy porozmawiać.
-Dobrze, siadaj.
-Pomyślałem, że..
————————————————————————sorry, ze w takim momencie ale akurat 800 slow bylo😈😈
czekam na wasze
a no i prosze o jakies komenatzre😭😭
elzbietka6363 nasygnallkaxvj

Betur || Beata Górska x Artur Góra - Mój diamentOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz