20

2.4K 128 116
                                    

ARES

Stałem na scenie koło Vivian i tryskałem z dumy. Mimo tego, że cholernie stresowała się tym występem, weszła na scenę pewna siebie z podniesioną głową do góry. Mimo tego, że Vivian nie za bardzo wierzyła w siebie, to ja wierzyłem w nią cholernie. Przyrzekłem sobie, że będę ją wspierał we wszystkim, w czym tylko podejmie decyzję. Obiecałem sobie, że będę przy niej, gdy tylko będzie tego potrzebować. Byłem z niej cholernie dumny.

-Dlatego właśnie firma Pana Aresa Hermana zasłynęła na świecie. - powiedziała z dumą, patrząc na mnie przelotnie. - Zapraszamy, więc do oglądania dzieł i ich kupowania. Środki, jakie dzisiaj zbierzemy, przekażemy na lokalny dom dziecka. - skończyła mowę, a goście zaczęli klaskać.

Dołączyłem się do nich i również zacząłem klaskać. Vivian uśmiechnęła się od ucha do ucha, a ja pomogłem jej zejść ze sceny.

-Jestem z ciebie cholernie dumny kochanie. Mówiłem, że sobie poradzisz. - pomasowałem jej ramiona.

-Dziękuję. - przytuliła się do mnie.

Zignorowałem patrzących na nas ludzi. Mimo tego, że było tutaj bardzo dużo osób, które znałem, miałem to głęboko w dupie. Teraz liczyła się Vivian.

-Echem. - ktoś chrząknął obok nas.

Oderwaliśmy się od siebie i obróciliśmy się w stronę głosu. Caleb stał i patrzył na nas z założonymi dłońmi na piersi.

-Miejsce publiczne kochani. - prychnął.

Uniosłem brwi do góry i poprawiłem swój krawat, który włożyłem, zanim wszedłem na scenę. Widziałem wzrok Carter, gdy tylko go zauważyła. Jej usta rozciągnęły się wtedy w ślicznym uśmiechu.

Uwielbiałem jej usta i oczy...

-Przypominam ci Gray, że to nie ja pieprzyłem się w miejscu publicznym.

-Jeszcze. - prychnął, spoglądając na nas.

-Morda Caleb, inaczej skończysz jako puchowy dywan w moim gabinecie. - warknąłem.

Gray zaśmiał się i podszedł do Vivian, obejmując ją w talii i przyciągając do siebie. Złożył pocałunek na jej policzku i zaśmiał się. Coś dziwnego rozlało się przy moim sercu. Przejechałem językiem po zębach i zacisnąłem pięści.

-Piękna przemowa Carter. - uszczypnął ją w bok.

-Dziękuję. - zaśmiała się, przytulając się do jego boku.

Nie bądź zazdrosny Herman, to tylko wasz przyjaciel. Który skończy jako puchowy dywan w moim gabinecie, jeśli się od niej nie odsunie w tym pierdolonym momencie.

Nagle poczułem czyjąś dłoń na swoim ramieniu, powoli odwróciłem się w tamtą stronę i uśmiechnąłem, gdy zobaczyłem swojego ojca z mamą przy boku.

-Jestem z ciebie cholernie dumny synu. - usłyszałem słowa taty, a dreszcz przebiegł mi po plecach.

-Nie wiem, kiedy wyrosłeś na takiego poważnego mężczyznę. - mama zrobiła minę do płaczu.

Kochałem ich, naprawdę ich kochałem. Tata złapał mamę za biodro i przyciągnął do swojej klatki piersiowej, uspokajając ją.

-To my wam nie będziemy przeszkadzać. Pójdę uspokoić mamę. - zaśmiał się tata, a ja pokiwałem głową, wsadzając dłonie w kieszenie spodni.

Vivian z Calebem gdzieś zniknęli, a ja złapałem kieliszek szampana i wypiłem do jednym chełstem. Nie mogłem pić, bo byłem samochodem, ale gdy widzę Vivian z mężczyzną, który nie jest mną. Krew mnie zalewa. Poprawiłem ponownie swój krawat, który zaczął mnie uwierać i ruszyłem przed siebie.

God Of Darkness [+18] [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz