Mój brat jest kompletnym kretynem.Z frustracją chowam telefon do plecaka, a następnie łapię za rączkę walizki i ruszam przed siebie. Rozglądam się dookoła w poszukiwaniu wolnej taksówki, ale jak na złość żadnej nie ma akurat przed wejściem. Hunter miał mnie odebrać z lotniska, ale od dobrych dwudziestu minut nie mogę się do niego dodzwonić. Siadam na pobliskiej ławeczce, licząc, że jakimś cudem ten debil wreszcie sobie o mnie przypomni i po mnie przyjedzie, ale gdy mija kolejne dziesięć minut, zaczynam tracić nadzieję.
Podnoszę się z drewnianego siedziska i kolejny raz rozglądam za taksówką. Na moje szczęście jedna z nich właśnie zatrzymuje się kilkanaście metrów dalej, dlatego wyciągam rękę do góry, chwytam walizkę i zaczynam pędzić w jej stronę, ale ktoś oczywiście mnie uprzedza. Zrezygnowana opuszczam ramiona, rozglądając się po okolicy. Zaraz dochodzi północ i jeśli szybko nie znajdę podwózki, czeka mnie nocka na lotnisku.
Wyjmuję z plecaka telefon, na którego ekranie pojawia się komunikat o niskim stanie naładowania baterii.
– Po prostu świetnie – mruczę pod nosem ze złością, po czym po raz setny tego wieczoru wybieram numer brata. – Odbierz, do cholery.
Mija jeden sygnał za drugim, lecz po drugiej stronie wciąż zero odpowiedzi. Przymykam powieki, czując narastający wewnątrz mnie gniew.
– Ty zakłamany, nieodpowiedzialny gno... – syczę przez zaciśnięte zęby, ale urywam w pół słowa, gdy po drugiej stronie słyszę jakiś hałas.
– Halo? – odzywa się głęboki, męski głos.
Marszczę brwi. Odsuwam urządzenie od ucha, by spojrzeć, czy na pewno wybrałam dobry numer, ale wszystko się zgadza.
– Zaczekaj, wyjdę na zewnątrz, bo nic tutaj nie słyszę – dodaje nieznajomy.
Nie rozpoznaję rozmówcy. Kiedy muzyka w słuchawce cichnie, postanawiam się wreszcie odezwać:
– Kim ty jesteś? Gdzie jest Hunter?
– Jestem Chase. Ciebie też miło poznać.
Przewracam oczami. Nie mam czasu na pogawędki, bo mam za sobą ciężki dzień i niespokojny lot, więc jedyne, o czym w tej chwili marzę, jest położenie się w wygodnym łóżku.
– Czy możesz przekazać mojemu bratu, że od jakichś trzydziestu minut czekam na niego na lotnisku? Obiecał, że mnie odbierze.
– Obawiam się, że to niemożliwe.
– Dlaczego?
– Hunter nie jest w stanie prowadzić.
Wzdycham ciężko, a następnie rozglądam się po opustoszałej już okolicy.
– Jak to? Przecież jeszcze rano z nim rozmawiałam i zapewniał mnie, że o tym pamięta.
– Cóż... najwyraźniej jednak zapomniał.
Siadam znów na ławce. Jestem rozczarowana zaistniałą sytuacją. Naprawdę wierzyłam, że mój starszy brat w końcu wydoroślał i stał się odpowiedzialnym facetem, ale jak widać myliłam się. Niemniej jednak wolę sto razy bardziej zamieszkać z nim niż tkwić w rodzinnym domu z ojcem alkoholikiem.
– Czy mógłbyś podać mi jego dokładny adres? Przyjadę taksówką, jak tylko jakąś złapię. Mam gdzieś zapisany, ale zaraz padnie mi telefon i boję się, że będę zmuszona nocować na lotnisku.
