Ostrożnie wyciągam Mackenzie z samochodu. Na rękach zanoszę ją do hotelu, gdzie wita nas portier z nieco zdziwionym spojrzeniem, ale odprowadza nas do windy i pomaga wybrać właściwe piętro. Dziewczyna cały czas śpi, lecz gdy winda sygnalizuje przybycie, otwiera zaspane oczy.
Wychodzę na długi korytarz i zatrzymuję się pod drzwiami do apartamentu Huntera. Kenzie rozgląda się zdezorientowanym wzrokiem dookoła, dlatego odstawiam ją na podłogę.
– Zaczekaj chwilkę. Wyjmę tylko kartę.
Wyciągam ją z jej torebki i otwieram drzwi. Gestem każę jej iść przodem, co też posłusznie wykonuje. Zatrzymuje się tuż za drzwiami, zdejmuje płaszcz, po czym próbuje ściągnąć szpilki, lecz traci równowagę i niemal się przewraca.
– Chodź tutaj. – Każę jej usiąść na siedzisku. Nie protestuje.
Odpinam cieniutki paseczek jej szpilek. Kiedy pozbywam się obu butów, dziewczyna wydaje z siebie cichy jęk. Nadal przed nią klęczę, dlatego korzystając z okazji, delikatnie pocieram zmęczone stopy.
– Bolą? – pytam cicho.
Wpatruje się we mnie zamglonym wzrokiem i lekko kiwa głową. Patrzy dookoła, ale wygląda, jakby kompletnie nie ogarniała, co się dzieje. Gdy wraca do mnie spojrzeniem, jej twarz wydaje się blada.
– Niedobrze mi – mamrocze, pospiesznie zakrywając usta dłonią.
Biegiem zaprowadzam ją do łazienki. Mackenzie nachyla się nad muszlą i niemal w przeciągu sekundy wymiotuje. Próbuje odgarnąć włosy wpadające jej na twarz, dlatego przykucam obok niej, zbieram luźne kosmyki i przytrzymuję. Wylewa z siebie chyba wszystko to, co jej żołądek przyjął w ciągu ostatnich dwudziestu czterech godzin. Szkoda mi jej, bo wiem, jak bardzo to jest męczące. Kiedy się odsuwa, jej twarz, dekolt i nawet włosy są brudne od śliny i wymiocin.
– Hunter mnie zabije.
Uśmiecham się. Nawet w takiej chwili martwi się tym, co pomyśli jej brat. Podnoszę się i staję nad nią. Muszę coś wymyślić, bo tu zaśnie, a wtedy Hunter zabije nie tylko ją, ale też mnie się oberwie.
– Wstawaj. Trzeba cię umyć.
Dziewczyna kręci głową. Ma zamknięte oczy.
– Nie pokażę ci się nago.
– Mówisz tak, jakbym cię takiej nie widział.
Otwiera jedno oko i mierzy mnie wściekłym spojrzeniem.
– Prysznic dobrze ci zrobi – dodaję, wyciągając do niej rękę, którą na szczęście chwyta.
Pod prysznicem odkręcam wodę i ustawiam odpowiednią temperaturę. Zdejmuję buty i podwijam rękawy koszuli po same łokcie. Przyłapuję Mackenzie, jak wzrokiem śledzi tatuaże znajdujące się na mojej lewej ręce. Mógłbym przysiąc, że czuję jej intensywne spojrzenie na własnej skórze.
Pomagam jej wejść do kabiny, a gdy styka się z wodą, zamiera na ułamek sekundy. Przytrzymuję ją, by się nie poślizgnęła. Biorę szampon i wyciskam odrobinę na dłoń.
– Pomogę ci umyć włosy.
Zgadza się skinieniem głowy. Wplatam palce w jej włosy i zaczynam delikatnie masować skórę głowy. Skupiam na tym całą swoją uwagę, by przypadkiem nie zrobić jej krzywdy. Mackenzie nie odrywa ode mnie wzroku, choć ja walczę ze sobą, by nie spojrzeć niżej. Mimo że nadal ma na sobie sukienkę to mogę sobie tylko wyobrażać, jak bardzo mokry materiał przykleił się do jej ciała, dzięki czemu uwydatnia każdą krągłość. Przełykam ogromną gulę w gardle. Dziewczyna wciąż błądzi po mojej twarzy, co zaczyna mnie odrobinę peszyć. Ignoruję rosnące do olbrzymich rozmiarów pragnienie i skupiam się na myciu włosów. W pewnym momencie jednak całkowicie tracę kontrolę i zjeżdżam wzrokiem niżej, gdzie napotykam sterczące pod cienką tkaniną sutki.