– Podoba ci się? – pytam, kiedy kończę śpiewać.
Mackenzie wpatruje się we mnie zamyślona i dopiero po kilku sekundach dociera do niej, że przestałem grać.
– Co mówiłeś? – Wydaje się zakłopotana.
– Pytałem, czy ci się podoba. – Odkładam gitarę na bok, robiąc dziewczynie miejsce obok.
Rozgląda się dookoła. Jej policzki robią się czerwone, jakby ze wstydu, że ją przyłapałem. Uśmiecham się w duchu, bo w tej wersji jest jeszcze bardziej urocza niż zwykle.
– Tak, j-ja... – jąka się. – Przepraszam, nie chciałam wyjść na wścibską, ale usłyszałam, jak grasz i...
Śmieję się pod nosem, gdy nie potrafi znaleźć odpowiednich słów i znów się zacina w połowie zdania. Klepię miejsce obok siebie, a Kenzie z wahaniem robi krok w moją stronę. Na szczęście po krótkiej chwili siada po drugiej stronie kanapy.
– Masz ogromny talent, Chase – stwierdza z aprobatą. – Twój głos solo jest dużo wyraźniejszy, bardziej uczuciowy. Nie sądziłam, że możesz brzmieć jeszcze lepiej, więc to naprawdę duże zaskoczenie. Wybacz, jeśli paplam od rzeczy, ale jestem w lekkim szoku.
Jej delikatny chichot łaskocze mnie w brzuchu. Mimowolnie unoszę kąciki ust.
– Dziękuję, to bardzo miłe.
– Skąd czerpiesz inspiracje? Każde twoje słowo wydaje się bardzo przemyślane.
Na ułamek sekundy pogrążam się w myślach.
– Nigdy się nad tym nie zastanawiałem. Po prostu czasami przychodzi taka chwila, kiedy czuję potrzebę wzięcia gitary i wylania wszystkiego, co ciąży mi na sercu. Nie zawsze jest łatwo i bywa też tak, że mam melodię, ale nie potrafię znaleźć do niej odpowiednich słów lub na odwrót. Nieraz siedzę po kilka godzin, próbując stworzyć coś sensownego, a niekiedy to przychodzi samo z siebie.
– Tak jak dzisiaj?
Wpatruję się w jej zielone oczy.
– Tak jak dzisiaj – powtarzam cicho.
Kenzie przygryza dolną wargę, dlatego mimowolnie spuszczam wzrok na jej usta. Dziewczyna prostuje się i odwraca wzrok.
– Chciałam ci podziękować, że mnie nie wydałeś – wyrzuca nagle, a gdy posyłam jej nieco zdezorientowane spojrzenie, dodaje: – Z tamtą imprezą. Głupio wyszło.
– Już ci mówiłem, że to nic takiego. Każdemu może się zdarzyć.
Jestem przekonany, że Olivia miała w tym swój udział, ale nie mówię jej tego. Nie chcę jej niepotrzebnie denerwować.
– Tak, ale mogłeś powiedzieć rodzicom, że schlałam się do nieprzytomności, a wtedy na pewno nie chcieliby mnie zatrudnić.
– Dlaczego miałbym to zrobić? Przecież dobrze dogadujesz się z Norą, a ona cię uwielbia.
Dziewczyna wzdycha głośno.
– Sądziłam, że nie chciałeś, bym zajmowała się twoją siostrą.
– Mama powoli wraca do pracy, więc Nora potrzebuje kogoś, kto się nią dobrze zajmie, a ty masz świetne podejście do dzieci.
Mackenzie marszczy brwi i błądzi wzrokiem po mojej twarzy. Wygląda na kompletnie zaskoczoną.
– Skąd ta nagła zmiana?
– Nie rozumiem – odpowiadam, mimo że wiem, co ma na myśli. Na początku naszej znajomości byłem strasznym dupkiem.