Za kilkanaście dni zaczynam studia. Wciąż nie mogę uwierzyć, że czas tak szybko płynie. Dopiero co przeprowadziłam się do San Diego, a tu minął już prawie miesiąc w nowym miejscu. Myśl, że jestem z dala od ojca, napawa mnie spokojem, choć ten uparcie próbował się do mnie dodzwonić przez ostatni tydzień. Nie mówiłam o tym Hunterowi, nie chcąc go dodatkowo stresować, bo i tak od jakiegoś czasu chodzi mocno poddenerwowany. Domyślam się, że ma to związek z ich najnowszym albumem, który dopracowują nieprzerwanie od dwóch tygodni.
Z Chasem niewiele rozmawiałam od ostatniego razu. Odnoszę wrażenie, że wszyscy członkowie zespołu wylewają siódme poty, by ich ciężka praca się opłaciła. Jestem przekonana, że odniosą na światową skalę sukces, czego życzę im z całego serca.
Kiedy wybija północ, wylogowuję się z systemu i zmierzam na zaplecze. Tydzień temu rozpoczęłam okres próbny w hotelu, w którym niedawno złożyłam papiery. To praca głównie weekendowa, gdy pojawia się najwięcej rezerwacji. Większość czasu spędzam na recepcji, odbierając telefony, odpisując na maile i obsługując gości na miejscu, jednak zdarza się też, że pomagam w zupełnie innych kwestiach. W tygodniu najczęściej zajmuję się Norą, dzięki czemu udało się lepiej poznać z Landonem. To naprawdę świetny chłopak i chyba załapaliśmy nić porozumienia. Fajnie będzie studiować na tej samej uczelni.
Żegnam się z koleżanką z nocnej zmiany i opuszczam hotel.
– Co ty tutaj robisz? – pytam pełnym zaskoczenia głosem na widok osoby, która chwilę wcześniej zaprzątała moje myśli.
Brunet uśmiecha się szeroko, opierając się o swojego wysokiego SUV-a, zaparkowanego tuż przed głównym wejściem.
– Czy naprawdę uważałaś, że pozwoliłbym swojej przyjaciółce wracać samej w środku nocy przez niemal całe miasto?
Chichoczę, a następnie podchodzę do niego i przytulam na przywitanie.
– Dziękuję, ale jestem dużą dziewczynką i zamówiłabym taksówkę.
Landon mierzy mnie wzrokiem, bo doskonale zdaje sobie sprawę, że nigdy bym tego nie zrobiła, bo po prostu szkoda mi pieniędzy.
– Wiesz, że tak naprawdę nie musiałabyś w ogóle pracować? – pyta, kiedy znajdujemy się w aucie, po czym odpala silnik i włącza się do ruchu.
– Wiem. – Na ułamek sekundy spuszczam wzrok. Rozmowy o pieniądzach od zawsze wywołują we mnie poczucie wstydu, bo w naszym domu się nie przelewało. – Ale nie chcę żerować na własnym bracie. On ma swoje życie, ja swoje i też potrafię o siebie zadbać.
Chłopak potrząsa głową. Na jego ustach maluje się rozbawiony uśmieszek.
– Ach, zapomniałem. Silna i niezależna.
Uderzam go lekko w ramię, po czym oboje zaczynamy się śmiać.
– Głodna?
– Bardzo głodna.
– Burger King?
Sprawdzam godzinę w telefonie.
– Jest już późno. Może zjemy coś u mnie? Mam jeszcze w lodówce spaghetti.
W jednej chwili Landon się spina. Uważnie obserwuję jego twarz, która wygląda, jakby chciała mi coś wyznać, ale nie jest pewna, czy to dobry pomysł.
– Mów – dodaję nieco ostrzej.
– Chłopacy zrobili w domu imprezę.
Wzdycham ciężko, dusząc w sobie wrzask. Marzyłam o tym, by położyć się w łóżku i pójść spać, ale moje plany jak zawsze pójdą w zapomnienie.