Larysa
Siedzę w biurze kołysząc w ramionach małą dziewczynkę, która smacznie śpi.
Minął miesiąc od znalezienia jej i jej ojca.
Aiden, bo tak ma na imię mężczyzna, tydzień temu wybudził się ale nadal jest słaby.Kończę pracę i wracam do domu watahy gdzie zatrzymał się mój gość.
Powoli wchodzę po schodach na piętro dla gości.
- zobaczymy co robi tatuś dobrze - uśmiecham się do małejPukam do drzwi, po chwili otwiera je wysoki brunet o ognistych oczach.
- witaj - wpuszcza mnie do pokoju.- jak się czujesz - pytam podając mu córkę.
- dobrze, udało mi się dodzwonić do mojej watahy i musimy porozmawiać - bierze córkę i siada na łóżku.Siadam obok patrząc na niego niepewnie.
- posłuchaj jestem bardzo wdzięczny za pomoc ale muszę ci wyjaśnić wszystko tak więc od początku jak już pewnie wiesz jestem alfą dodzwoniłem się dziś do mojego bety Rajmunda źle się dzieje mama Mii morduje wszystkich wataha upada - wzdycha wstając - muszę tam wracać czy możesz opiekować się Mią do puki nie odzyskam watahy ona musi być bezpieczna jej matka ją zabije żeby żeby mieć władzę dla siebie -Opowiada chodząc po pokoju tam i z powrotem.
- wyślę z tobą kilku wojowników do pomocy a o Mije się nie martw zaopiekuje się nią - podchodzę do niego i delikatnie dotykam jego ramienia.
- ja ją odrzuciłem a ona bez najmniejszego załamania pobiegła do jakiegoś łotra i zaczęła się z nim obściskiwać na moich oczach -Jest zdruzgotany obejmuje go czując jego wspaniały męski surowy zapach.
- mój partner zostawił mnie dla drugiej córki mojego taty gdy ten dał mu propozycje że zostanie alfą - wyznaje spokojnie
- obydwoje jesteśmy skrzywdzeni przez przeznaczonych ale dalej żyjemy -Tydzień później
Wczesne popołudnie, stoję przed domem watahy omawiając z wojownikami co mają robić.
- czy wszystko jest zrozumiałe - pytam
Kiedy wracają na trening Cecylia podchodzi do mnie zła.
- co ty wyprawiasz nie jesteś alfą ani luną i nie wyślesz ich nigdzie - krzyczy.- ale ja tak jestem luną tej watahy dłużej niż ty i podpisałam rozkaz starsi się zgodzili a ty milcz - babcia podchodzi pewnie do niej z wyższością.
- kochanie ten twój alfa jest gorący - pokazuje ćwiczącego Aidena bez koszulki.
- babciu błagam on nie jest mój - zakrywam twarz dłońmi próbując ukryć rumieniec.
- kochanie czy opowiadałam ci o partnerach drugiej szansy - pyta zagadkowo.- tak ty byłaś drugą szansą dziadka mimo że on był twoim przeznaczonym numer jeden - przypominam kręcąc oczami.
- a jeśli jesteście partnerami drugiej szansy kochanie nie odrzucaj tego poza tym chyba już pokochałaś Mię -Uśmiech babci jest strasznie denerwujący.
- masz rację ale to nie zmienia faktu że nie jesteśmy partnerami drugiej szansy zrozum -- co mam zrozumieć - gruby niski głos lekko oziębły rozbrzmiewa za mną.
- he...hej Aiden to było do mojej babci ostatnio za dużo papla - patrzę na nią wymownie.
- oj przestań partnerzy drugiej szansy mogą się odnaleźć tylko w pełni księżyca a to już za trzy godziny paa -Patrzę na odchodzącą babcie.
- Moon czy ona postradała rozum - pytam patrząc w niebo.
- mieć taką partnerkę to zaszczyt - Aiden uśmiecha się serdecznie.- chwila, co?- pytam zaskoczona.
- jesteś niesamowita czuła troskliwa miła pomocna pewna siebie odważna zadziorna mój wilk lubi być przy tobie z jakiegoś niewiadomego powodu - mówi łapiąc moją dłoń.Mam na sobie żenujący rumieniec a w oczach łzy bo nikt nigdy mi nic takiego nie mówił.
Nasze usta łączą się w naprawdę nie ziemskim pocałunku.
- Laryso dość tego - ojciec szarpie mnie Aiden warczy.
- spokojnie to mój ojciec - uspokajam go dotykając jego twarzyW tym momencie dostaje mocne uderzenie w twarz od ojca.
- synu koniec tego - babcia podchodzi i policzkuje go.Emil, mój brat podchodzi, wszyscy są źli.
- mamo ona hańbi naszą rodzinę - krzyczy na babcie.- to ty ją hańbisz z tą wywłoką i bękartem - babcia pokazuje na Cecylię i jej córkę.
- matko dość - ojciec krzyczy.Aiden warczy pomagając mi wstać i oglądając moją twarz.
- wybieraj my lub on - Cecylia patrzy na mnie wczepiając się w ojca.- chyba nie każesz jej wybierać - babcia jest przerażona.
Patrzę na obłęd w oczach ojca gdy milczy.- babciu opiekuj się Emilem - mówię stając przed ojcem pewnie.
- wybieram Aidena były Alfa - po tym zdaniu splunęłam mu pod nogi.- do kolacji ma cie tu nie być - przytakuje nadal pewna siebie.