Aiden
Chodzę przy drzwiach pokoju szpitalnego a Mia siedzi na podłodze.
Larysa za drzwiami rodzi nasze dzieci a ja nie mogę przy niej być.Podróż do szpitala była błyskawiczna gdy tylko usłyszałem że wody jej odeszły wszystko stało się zamazane najszybciej jak umiałem zabrałem ją do szpitala a Mia, która z nią była nie chciała zostać więc też ją zabrałem.
Lekarz od razu zabrał Larę do pokoju a mi nie pozwolił wejść.
Usiadłem obok córki, Mia patrzy na mnie i uśmiecha się.
- córeczko a jak chciała byś nazwać bliźniaki - pytam
Myśli przez chwilę.
- na jakie wy chcecie - pyta.Mówię jej nasze propozycje.
- Mały Aiden to urocze Ariel też jest fajne - mówi bawiąc się uszami swojego wilka.
- a tobie jakie imiona się podobają słońce -
- Ariel, mama mamy miała tak na imię i Aiden - powiedziała z uśmiechem.Lekarz z wielkim uśmiechem wyszedł z sali i podszedł do nas.
- alfa musieliśmy zrobić cesarkę ale wszystko dobrze zdrowa parka -
Wchodzimy do środka, moja partnerka leży na łóżku w ramionach trzymając nasze maleństwa.- ale malutkie - Mia obserwuje rodzeństwo.
Z moich ust nie wychodzą żadne słowa, Zack skacze z radości ale mi zaparło dech.Patrzę na maleństwa i nie wiem co zrobić.
- Aiden połóż je do łóżeczka proszę - Larysa uśmiecha się do mnie.
- oczywiście kochanie -Kładę maluchy do podwójnego łóżeczka, Mia podchodzi staje na palcach i obserwuje je.
- nie wiedziałem że twoja mama miała na imię Ariel - zagaduje- bo nie miała - Lara łapie moją dłoń.
- wujek Hal mówił tak - Mia patrzy na nas z zakłopotaniem
- moja mama miała na imię Aria ale wszyscy mówili na nią Ariel - Larysa mówi wesoło.- to może mała Aria - proponuje.
- Aria i Aiden - Mia z powrotem patrzy na rodzeństwo.
- jak się czujesz - pytam całując jej czoło.
- dobrze cesarka poszła sprawnie - uśmiecha się.- nawet nie wiesz jak się martwiłem o ciebie i dzieci - wyznaje głaszcząc jej dłoń
- jest już po wszystkim mamy wspaniałe zdrowe dzieci - Lara patrzy na nasze dzieci.Mia odwraca się do nas na moment po czym znowu patrzy na rodzeństwo.
- jest tak skupiona na nich - zauważam.
Lara wyciera łzę z oka, całuje jej skroń.Mija z zachwytem obserwowała jak przewijam bliźniaki i jak karmi je Lara.
- nauczę się i też będę pomagać przy nich - uśmiecha się do mnie gdy wychodzimy ze szpitala.
- jestem tego pewien córeczko - cmokam ją w policzek.Przed szpitalem jest tłum wilków czekających na wieści o mojej rodzinie.
- wszystko dobrze zdrowe bliźniaki chłopak i dziewczyna wszystko mają się dobrze - wołam a wszyscy wiwatują.Kiedy docieramy do domu znowu zostajemy okrążeni.
Uspokajam ich mówiąc to samo co przed szpitalem.Kiedy udaje się nam wejść do domu zaprowadzam Mije do jej pokoju a sam udaje się na obrady, które przełożyłem ze względu na poród.
W sali wszyscy modlą się, gdy wchodzę patrzą na mnie przestając się modlić.
- zdrowa parka wszystko dobrze luna musi odpocząć - wszyscy wypuszczają powietrze z ulgą.Podczas obrad została jednogłośnie wybrana kara za porwanie mojej córki.
- kobietę zawiedźcie do rodziny - mówię czytając jej zeznania.- tak alfa niezwłocznie to zrobię - jeden z urzędników wstaję ze swojego miejsca i podąża w stronę drzwi.
Wchodzę do pokoju córki po godzinnych obradach, Mia próbuje założyć pampersa wilczkowi a ja obserwuje to uważnie w ciszy.
- uh nie umiem - siada na łóżku zła.
Podchodzę do niej i siadam obok.
- co się dzieje kochanie - pytam.
- próbuje się nauczyć zakładać pampersa ale mi nie wychodzi - krzyżuje ręce.Przytulam ją i całuje głowę.
- nauczyć cię - pytam.
- tak -
Biorę wilczka i kładę przed nami, pokazuje krok po kroku co trzeba zrobić.Przez następne kilkanaście minut zakładamy i zdejmujemy pampersa zabawce.
- dziękuję - przytula mnie gdy po raz trzeci udaje jej się zrobić wszystko poprawnie.- masz ochotę odwiedzić rodzeństwo i mamę ponownie - pytam chociaż już znam odpowiedź.
- tak szybko -