35

2.1K 166 61
                                    

VIVIAN

Gdy obudziłam się rano, czułam, że coś ściska moją dłoń. Nie był to mocny uścisk, jednak był wyczuwalny. Otworzyłam oczy i pomrugałam kilka razy. Leżałam na plecach, przez co wpatrywałam się w sufit. Wspomnienia z nocy wróciły do mnie z podwójną siłą, gdy tylko odwróciłam głowę w prawo. Ares na wpół siedział, na wpół leżał przy moim łóżku. Miał głowę opartą na materacu, przez co był pochylony bliżej podłogi. To on ściskał moją dłoń. Delikatnie wyswobodziłam się z jego uścisku, zabierając dłoń. Uśmiechnęłam się lekko, ponieważ był przy mnie przez całą noc, chociaż mówił, że pojedzie, gdy tylko usnę. Przegryzłam delikatnie wargę, by się nie rozpłakać. Jeszcze dwa lata temu, Ares był naprawdę mi bliski, a teraz? Byliśmy dla siebie obcymi ludźmi, a ja nie umiałam mu ufać. Cicho się podniosłam i wzięłam jedną z pluszowych poduszek w kolorze różowym, i delikatnie się do niego zbliżyłam. Usiadłam na nogach i powoli się nad nim pochyliłam, złapałam w dwie dłonie jego głowę i nogą wsunęłam poduszkę. Mężczyzna zamruczał coś pod nosem, a ja powstrzymywałem się od tego, by się nie zaśmiać. Wzięłam telefon w dłoń i spojrzałam na wyświetlacz. Colin nie odezwał się po naszej kłótni. Gdy zadzwoniłam do niego, gdy ktoś włamał się do mieszkania Alice, był kompletnie pijany. Wiedziałam, że był z kumplami. Colin kiedyś nie był taki. Byłam z nim od roku. Przez kilka pierwszych miesięcy było naprawdę dobrze. Kupował mi kwiaty, zapraszał na randki i dawał komplementy. Jednak później zaczął zachowywać się dziwnie. Zaczął spędzać więcej czasu z kumplami, wychodzić gdzieś na miasto albo zaczął się częściej ze mną kłócić. Już nie był tym samym mężczyzną, co wcześniej. Może nie czułam do niego czegoś bardzo poważnego, ale byłam z nim, bo w jakiejś mierze się do niego przyzwyczaiłam.

-Nad czym tak rozmyślasz? -dotarł do mnie zachrypnięty głos mężczyzny.

Spojrzałam na niego, a on już na mnie patrzył. Miał głowę ułożoną bokiem na poduszce i patrzył na moją twarz.

-O tym, że miałeś wracać do domu, gdy tylko usnę, a jednak jesteś jeszcze tutaj. -mruknęłam, otulając się szczelniej pierzyną.

Ares powoli podniósł głowę z poduszki i spojrzał na nią z niesmakiem.

-Wybornie.

Uśmiechnęłam się nieznacznie, ponieważ widok mężczyzny z kolorem różowym, wydawał mi się nadludzki.

-Przychodzicie dzisiaj do pracy? -zapytał nagle, poprawiając swoje włosy.

Zacisnęłam usta w wąską linię.

-Ja tak, nie wiem, jak Colin. Nie odbiera ode mnie telefonu. -westchnęłam. -Spróbuję się jeszcze do niego dobić, ale nie licz na to, że się dzisiaj pojawi.

Herman przyglądał mi się jeszcze przez chwilę, po czym skinął głową.
Spojrzał na swój zegarek i podniósł się z podłogi.

-Czuje się, jak połamany. -wychrypiał, strzelając karkiem.

Patrzyłam na niego, dalej leżąc w łóżku.

-Panno Carter, czas wstawać. Jest szósta, na siódmą ma być Pani w pracy. -wychrypiał, patrząc na mnie z dłońmi wsadzonymi w kieszenie spodni.

Przekręciłam oczami. Dzisiaj bardzo nie chciało mi się zwlekać z łóżka.

-Sam se wstań, dupku. Mnie się za dobrze tutaj leży. -rzuciłam w niego różową poduszką.

Brunet złapał ją w locie i rzucił nią we mnie. Niestety ja jej nie złapałam, przez co dostałam prosto w twarz.

-Dupek.

-Ale tylko twój. -puścił do mnie oczko i poprawił swoją marynarkę.

Przekręciłam na to oczami, ale moje kąciki ust delikatnie drgnęły do góry.

God Of Darkness [+18] [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz