38

2.3K 162 39
                                    

VIVIAN

Byłam na początku przerażona, bo nie spodziewałam się, że ktoś może włamać mi się do mieszkania. Wyszłam chwilę do sklepu, by zrobić zakupy, ktoś musiał mnie obserwować, by wiedzieć, kiedy wyszłam z mieszkania. Gdy tylko do niego przyszłam, drzwi były uchylone, a w środku panował totalny harmider. Nogi mi się trzęsły, tak samo, jak dłonie. Dzwoniłam najpierw do Caleba, jednak on nie odebrał. Alice była w pracy, a z Colinem się rozstałam poprzez wyrzucenie jego rzeczy za drzwi. W ostateczności został mi Ares, który pojawił się tutaj taksówką po około dziesięciu minutach. Był szybszy od policji... Siedziałam na ławce przed blokiem, gdy tylko ten wysiadł z pojazdu.

-Boże, Vivian. Nic ci nie jest? -dopadł do mnie, przykucając przy ławce, na której siedziałam.

Złapał swoimi dłońmi moje kolana i przypatrywał mi się z czułością w oczach.

-Nie, nic mi nie jest.

Herman nie wiele myśląc, nachylił się nade mną i zgarnął mnie w swoje ramiona. Momentalnie zastygłam. Tak dawno nie czułam tego obezwładniającego uczucia. Tego ciepła jego ciała. Tych dużych ciekłych dłoni, które uwielbiałam, gdy mnie dotykały. Tak dawno nie czułam na sobie bicia jego serca...

Nie mogę teraz świecić dla niego najjaśniejszym słońcem, nie teraz...

-Przepraszam, musiałem w końcu cię przytulić. -odsunął się ode mnie, patrząc w moje rozszalałe oczy.

Jego piękne brązowe tęczówki, wpatrywały się w moje. Nie mogłam przerwać tego kontaktu wzrokowego. On był czymś oczyszczającym, czasem, w którym mówiliśmy sobie więcej niż tysiąc słów. Moje serce zaczęło mocniej bić, gdy tak na niego patrzyłam. Żadne z nas nie chciało przerwać tego kontaktu wzrokowego. W pewnym momencie Herman położył dłoń na moim udzie i delikatnie je ścisnął, dalej patrząc w moje oczy. Nie zrobiłam z tym nic, a moje serce szalało jeszcze bardziej niż wcześniej. Czułam elektryzujący prąd od jego dotyku. Ares powoli zaczął nachylać się nade mną, a nasze oddechy zaczęły powoli się mieszać. Gdy nasze twarze były już blisko siebie, nagle się ocknęłam i odsunęłam na bezpieczną odległość.

-Mieszkanie. -mruknęłam.

Ares momentalnie się odsunął, a jego dłoń zniknęła z mojej nogi. Ciepło, które czułam dzięki jego dłoni, zniknęło.

-Dzwoniłaś na policję?

Spojrzałam na niego, a ten spoglądał na mnie z lekkim zakłopotaniem.

Wyglądał uroczo...

-Tak, zaraz powinny tutaj być.

Na dworze było ciemno, a światło które na nas padało, pochodziło od latarni. Była noc, ale dość sporo ludzi było na zewnątrz ze względu na festiwal, który był niedaleko. Nagle podszedł do nas jakiś starszy mężczyzna z psem. Miał na oko siedemdziesiąt lat i miał siwą, długą brodę. Przyjrzałam mu się bliżej i wtedy zrozumiałam, że to mój sąsiad znad przeciwka.

-Panno Vivian, widziałem właśnie, jak jakiś starszy mężczyzna, ubrany cały na czarno z kapturem na głowie wychodził z Pani mieszkania. -uśmiechnął się życzliwie.

Spojrzałam dużymi oczami na Aresa, a ten podwijając rękawy czarnej bluzy, ruszył w stronę budynku. Dopiero teraz zauważyłam, w co był ubrany. Był to niecodzienny widok, dlatego tak bardzo rozkoszowałam się tym cudownym widokiem.

Wyglądał seksownie w szarych dresach i czarnej bluzie z kapturem...

-Ares! -krzyknęłam. -On może ci zrobić krzywdę!

God Of Darkness [+18] [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz