39

1.8K 149 61
                                    

ARES

Siedziałem w jebanej celi ze zwodem w spodniach. Z jebanym sterczącym kutasem, jakby wskazywał mi drogę, gdzie jest moja cholerna Vivian Carter. Przez którą teraz odchodzę od pierdolonych zmysłów. Nie myślę teraz o niczym innym niż wzięcie ją w ten celi. Pokazanie jej do kogo należy i, jak powinno czcić się jej jakże idealne ciało. Siedzę tutaj od dwóch godzin, a dosłownie czuje się, jakbym siedział tutaj wieki. Miałem czas na rozmyślanie planu, ale moją głowę przejęła blondyna o morskich oczach. Wpatrywałem się w betonową ścianę, jakbym serio został skazany za coś w chuj zakazanego.

Ja po prostu pobiłem gościa, który zasłużył sobie na cierpienie.

Nie mogłem znieść myśli, że Vivian kiedyś to przeżyła. Dwóch mężczyzn gwałciło ją, a jej ojciec na to patrzył. Gdybym wiedział o tym wcześniej, zabiłbym jej ojca. Pokazałbym mu, że jego miejsce jest dwa metry pod ziemią. Gryzłby piasek już dawno temu. Boli mnie jednak fakt, że Vivian to przede mną ukrywała. Może gdyby wcześniej mi powiedziała o Joel, szybciej bym połączył kropki. Nie wiem jednak, czy moja teoria jest trafna. Jednak wiem, że gdyby wcześniej mi o tym powiedziała, do tej sytuacji by nie doszło.

Jednak wiem, że chce pokazać Vivian, że jest dużo więcej warta niż myśli. Chce pokazać jej cały świat, którego nie zobaczyła, bo jej rodzina ją ograniczała.

Chciałbym jej pokazać, jak bardzo ją kocham.

-Braciak, ja się, kurwa, z tobą mam. -usłyszałem dobrze znajomy głos.

Podniosłem głowę do góry i ujrzałem farbowanego bruneta.

Dalej nie wiem, dlaczego się pofarbował.

-Sorry Alex, ale tylko ty masz wtyki w policji. Jedzą ci z ręki, a ja to wykorzystuje. -prychnąłem, a mój brat z rozbawieniem pokręcił głową.

Otworzył cele, a ja powoli wstałem na równe nogi. Moje kości strzyknęły, od ciągłego siedzenia w jednej pozycji.

-Co z tym skurwysynem? -zapytałem brata, gdy zbiliśmy męską piątkę.

Pierwszy raz czułem się dziwnie, stojąc koło niego. Mężczyzna miał na sobie czarny garnitur i białą koszulę, a ja szare dresy i czarną bluzę.

Tylko przy niej czułem się komfortowo, będąc w takim wydaniu.

-Trafił do szpitala na obserwację. Nic poważnego mu nie zrobiłeś. Lekko połamany nos, ale lekarze już się tym zajęli. -westchnął Alex. -Joel nie wniesie sprawy do sądu, więc masz szczęście. Wypuścili cię tylko dlatego, że mam na nich haka. -rozbrzmiał zadowolony.

Byłem mu w cholerę wdzięczny.

-Widziałeś może gdzieś Vivian? -zapytałem z nadzieją.

Alex uśmiechnął się i podrapał swoją szczękę, a jego uśmiech coraz bardziej się poszerzał.

-Strzel jej dobrą minetę za to, co dla ciebie zrobiła. -zaśmiał się, klepiąc mnie po plecach. Spojrzałem na niego z politowaniem.

Kiedyś i tak na pewno to zrobię.

-Ugadała policjantów, by nie zgłaszali sprawy pobicia do rejestru. Dzięki czemu w twoich aktach nie będzie nic opisanego o bójce. -zaczął, a ja byłem już w chuj zadowolony z mojej Vivian. -W bazie powiedzieli, że było to włamanie, jednak nic nie znaleźli. Tak też było. Carter zadzwoniła do mnie z twojego telefonu, bym przyjechał i cię wyciągnął z więzienia. Trochę z nimi pogadałem i oto jestem, i wyciągnąłem swojego braciszka z więziennych krat. -rozłożył dłonie, po czym ukłonił się.

God Of Darkness [+18]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz