Rozdział 1

87 17 29
                                    

Biegła wąskimi, krętymi ścieżkami Selirii. Wiatr rozwiewał jej długie kasztanowe włosy, które w świetle słońca mieniły się jak miedziane nici. W oczach błękitnych jak niebo latem, czaiła się ciekawość widoczna w każdym uważnym spojrzeniu, którym otaczała mijane zakątki.

Skórzane spodnie opinały jej smukłe nogi, a biała koszula o podwiniętych rękawach odsłaniała smukłe przedramiona. Całość dopełniał skórzany pas zdobiony mosiężnymi klamrami, subtelnie grawerowanymi w finezyjne liście. Przeszywany czerwoną nicią gorset podkreślał talię, wnosząc nutę drapieżności, która harmonizowała z delikatnymi rysami jej twarzy. W rękach trzymała starannie oprawioną księgę, której złocona skóra lśniła w promieniach, ujawniając misternie wyryte symbole oraz szmaragdowe kamienie zdobiące rogi oprawy.

Otaczające ją domy, pokryte ciemnymi dachówkami, tworzyły malowniczy krajobraz Selirii, a ich fasady zdobiły fioletowe kaskady glicynii, które, niczym delikatne wodospady, spływały w dół i wypełniały powietrze słodkim zapachem. Kamieniste ulice, wygładzone przez lata użytkowania, lśniły w słońcu, które przemykało przez splatające się wysoko gałęzie drzew. Naturalne sklepienie z liści tworzyło wytchnienie od promieni, zapewniając mieszkańcom przyjemny cień.

Kiedy dziewczyna dotarła na centralny plac, ujrzała widok jak z dawno zapomnianej opowieści. Otaczające go małe sklepy i warsztaty tętniły życiem, wypełnione dźwiękami stukających młotków, skrzypiących pił i brzęku metalu, które mieszały się z gwarem rozmów i śmiechem. W witrynach mieniły się ręcznie robione meble, biżuteria o błyszczących detalach i kolorowe tkaniny, każda z nich wykonana z wyjątkową starannością.

Pośrodku placu wznosiła się altana z ciemnego, misternie rzeźbionego drewna, opleciona bluszczem, którego liście przybierały różne odcienie zieleni pod promieniami słońca. Lampiony, zawieszone na dachu, drżały lekko na wietrze, a ciemne, glazurowane dachówki błyszczały jak łuski pradawnego smoka. Altana, miejsce festynów i ważnych zgromadzeń, była sercem Selirii. Miejscem utkanym ze wspomnień, które jak duchy unosiły się w powietrzu, przypominając o bogatej historii tego spokojnego miasteczka.

Gdy dziewczyna zbliżała się do altany, zauważyła grupkę dzieci, które czekały wyraźnie zniecierpliwione. Ich twarze rozjaśniały uśmiechy, a spojrzenia przepełniała ekscytacja. W momencie, gdy jej sylwetka pojawiła się na horyzoncie, dzieci pobiegły w jej stronę z radosnymi okrzykami. Tupot ich małych stóp, odbijający się od kamiennej nawierzchni, przypominał dudnienie bębnów

Dziewczyna przycisnęła książkę do piersi, uśmiechając się szeroko do swoich młodych słuchaczy.

- Eira! Spóźniłaś się! - zawołała jedna z dziewczynek, stając z rękoma na biodrach, a jej rude loki podskakiwały, kiedy tupnęła nogą z udawaną złością.

Zatrzymując się przed nimi, Eira oparła dłonie na kolanach i wzięła głęboki oddech.

- Przepraszam, kochani - odpowiedziała, prostując się i poprawiając książkę w ramionach. - Musiałam uratować kilka małych kotków przed wielkim, złośliwym psem!

Na te słowa dzieci wymieniły sceptyczne spojrzenia, a na twarzy dziewczyny pojawił się psotny uśmiech.

- A może... musiałam złapać uciekające kury z zagrody Margarety! - dodała, wymachując rękami, jakby właśnie goniła niewidzialne ptaki.

Dzieci zachichotały, ale wciąż patrzyły na nią wyczekująco. Eira pochyliła się ku nim, przybierając tajemniczy wyraz twarzy, i zniżyła głos do szeptu.

- Albo... spotkałam gadającą wiewiórkę, która zgubiła orzecha i potrzebowała pomocy w poszukiwaniach.

Widząc ich zaskoczone miny, zaśmiała się serdecznie. Po chwili dzieci wybuchły śmiechem, wyobrażając sobie te wszystkie zabawne sceny, które mogłyby być prawdziwe... albo i nie.

Córka Dawnego ŚwiataOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz