Rozdział 31

50 8 21
                                    

- Musimy się stąd wydostać - wyszeptał Willem, chwytając dłoń Eiry. Jego palce zacisnęły się mocno wokół jej ręki, a przez jej ciało przepłynęła fala gorącej adrenaliny.

Serce tłukło jej się w piersi tak gwałtownie, że była pewna, iż jego echo niesie się po całym pałacu. Przełknęła ślinę, próbując opanować drżenie, i skinęła głową w milczeniu. Ruszyli tą samą drogą, którą przyszli, choć teraz każdy krok wydawał się tysiąc razy bardziej ryzykowny niż wcześniej.

Co chwilę musieli wciskać się w wąskie wnęki lub kryć za kolumnami przed nadchodzącymi strażnikami. Za każdym razem Willem osłaniał ją własnym ciałem, przyciskając do zimnego kamienia. Czuła, jak jego serce wali równie szaleńczo jak jej własne.

Przemykali przez plątaninę korytarzy, stąpając jak najciszej. Każdy szmer, każde echo kroków zmuszało ich do znieruchomienia. Eirze zdawało się, że czas płynie jak smoła, a każdy oddech może być ich ostatnim. Pot spływał jej po karku, a dłonie, mimo mocnego uścisku Willema, były śliskie od strachu. Z przerażającą jasnością rejestrowała każdy jego oddech, każde muśnięcie palców - jakby te drobne oznaki jego obecności były jedyną rzeczą, która chroni ją przed pochłonięciem przez otaczające niebezpieczeństwo.

W końcu dotarli do drzwi prowadzących na główny korytarz. Willem uchylił je nieznacznie i wyjrzał przez szparę. Badał wzrokiem przestrzeń przed nimi, wypatrując najmniejszego śladu zagrożenia, ale korytarz tonął w ciszy.

- Droga wolna - szepnął, dając znak Eirze, i bezszelestnie prześlizgnęli się do głównej części pałacu.

Willem zatrzymał się tak gwałtownie, że Eira, skupiona na nasłuchiwaniu kroków straży, prawie na niego wpadła.

- Co się dzieje? - jej serce załomotało jeszcze mocniej. Rozejrzała się niespokojnie w poszukiwaniu zagrożenia.

Ale Willem nie odpowiedział. Jego wzrok przykuły uchylone drzwi pokoju, który właśnie minęli. Bez słowa zawrócił, ciągnąc za sobą zdezorientowaną dziewczynę. Zaciskał palce na jej dłoni tak mocno, że niemal sprawiał ból, jakby jakaś niewidzialna siła przyciągała go w tamtym kierunku.

- Willem, co ty... - urwała, widząc wyraz jego twarzy.

Wślizgnęli się do małego magazynu zastawionego skrzyniami i regałami. Willem rzucił się gorączkowo między półki, przeskakując spojrzeniem z przedmiotu na przedmiot, jakby desperacko poszukiwał czegoś znajomego.

- Nie wierzę - wyszeptał, gwałtownie zatrzymując się przy jednej z półek. Z drżącymi dłońmi sięgnął po przedmiot ukryty w cieniu.

Był to krótki miecz. Chwycił rękojeść z taką pewnością, jakby właśnie odnalazł dawno utraconego przyjaciela. Tuż obok spoczywała znajoma zbroja, ta sama, którą nosił podczas ich pierwszego spotkania w Arden.

- To należy do mnie - powiedział, a w jego głosie brzmiała mieszanina radości i niedowierzania. - Sądziłem, że już nigdy ich nie zobaczę.

Pospiesznie przeszukał pozostałe schowki i odnalazł swoją starą torbę, pustą, lecz wciąż w dobrym stanie. Eira obserwowała jego poczynania z narastającym niepokojem.

- Nie mamy czasu - szepnęła, nerwowo zerkając na drzwi. - Willem, musimy...

- Wiem - odparł, nie przerywając swoich działań.

Sprawnym ruchem przypasał miecz, a cichy szczęk metalu przeciął duszną ciszę pokoju. Zbroję ostrożnie wsunął do torby, starając się nie narobić hałasu.

- Teraz możemy iść - oznajmił. Jego oczy lśniły nową energią, jakby odzyskał utraconą cząstkę siebie.

Ruszyli dalej przez pałacowe korytarze, gdzie grube dywany na marmurowych posadzkach tłumiły odgłos ich kroków. Willem, czując znajomy ciężar broni u boku, poruszał się z nową pewnością. Jego dłoń co chwila wędrowała do rękojeści miecza, jakby potrzebował zapewnienia, że broń jest w zasięgu ręki.

Córka Dawnego Świata [TOM I]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz