Eira szarpała się w żelaznym uścisku napastnika. Jej serce łomotało dziko, podczas gdy znajomy strach z dni niewoli zaczął przejmować nad nią kontrolę. Walczyła w milczeniu, świadoma, że najmniejszy krzyk sprowadziłby strażników. Nie mogła do tego dopuścić - nie teraz, gdy wolność była na wyciągnięcie ręki, gdy plan układany tygodniami z Alaidą miał się wreszcie ziścić. Wyczekała na odpowiedni moment i z całej siły opuściła stopę na but napastnika.
Usłyszała stłumiony syk bólu, a uchwyt osłabł. Błyskawicznie odskoczyła, gotowa do obrony. Magia buzowała pod jej skórą, ale zanim zdążyła jej użyć, napotkała znajome zielone oczy - te same, które śniły się jej przez wszystkie samotne noce w pałacu.
- Czy zawsze tak agresywnie witasz swoich wybawców? - zapytał Willem z tym swoim charakterystycznym półuśmiechem, choć w jego oczach czaiło się coś głębszego niż zwykłe rozbawienie.
Eira zastygła w bezruchu, wpatrując się w niego jak w zjawę. Nagle, nie zważając na nic, rzuciła się w jego ramiona z taką siłą, że się zachwiał. Willem przyciągnął ją do siebie mocno jakby próbował zmieścić w tej jednej chwili wszystkie stracone dni. Zanurzył twarz w jej włosach, szepcząc gorączkowo - przeprosiny mieszały się z zapewnieniami i obietnicami, zbyt ciche by zrozumiała każde słowo, ale wystarczające, by jej serce, dotąd ściśnięte strachem i samotnością, znów zaczęło bić pełnią życia.
Gdy się od siebie oderwali, ich spojrzenia spotkały się. Eira bez wahania wspięła się na palce i złożyła na jego ustach pocałunek, w który wlała całą tęsknotę minionych tygodni. Willem znieruchomiał na moment, zaskoczony, lecz wkrótce poczuła, jak jego wargi rozciągają się w uśmiechu, gdy oddał pocałunek z równą żarliwością.
- Skoro mamy już powitanie za sobą, może wrócimy do ucieczki? - zaproponował, choć jego pozornie swobodny ton przeczył intensywności spojrzenia i sile, z jaką wciąż obejmował jej talię.
Eira odpowiedziała słabym uśmiechem, a w jej oczach kotłowała się burza emocji tłumionych przez długie dni niewoli. Willem natychmiast wyczytał z jej twarzy niewypowiedziane słowa i spoważniał.
- Nie potrafię sobie nawet wyobrazić, co przeżyłaś, gdy cię zabrali z Mudcairn - wyszeptał. - Byłem bezsilny, Eira. Trzymali mnie w lochu, nie mogłem nic zrobić, by cię ratować. Uciekłem przy pierwszej sposobności. Szperacze... Nastąpił rozłam. Nie wszyscy poparli Wysoką Radę.
- Nie wiedziałam, co się z tobą dzieje - wyznała Eira, a wstyd zalał jej policzki rumieńcem. - Haen przekonywała mnie, że misja znaczy dla ciebie więcej niż ktokolwiek inny. Więcej niż ja.
Willem spojrzał jej prosto w oczy z taką mocą, że mimowolnie drgnęła.
- I uwierzyłaś w to? - zapytał cicho, a w jego głosie pobrzmiewał nie wyrzut, lecz głęboki smutek.
Eira odwróciła wzrok, nie mogąc znieść jego spojrzenia. W długie, samotne noce, gdy rozpacz i strach były jej jedynymi towarzyszami, słowa Haen znalazły w jej sercu podatny grunt.
- Chciałam nie wierzyć - szepnęła drżącym głosem. - Każdej nocy przypominałam sobie nasze rozmowy, twoje spojrzenia, twoją obecność... ale samotność i strach potrafią zatruć nawet najpiękniejsze wspomnienia.
Willem zbliżył się i delikatnie ujął jej twarz w dłonie, skłaniając, by ponownie na niego spojrzała.
- Żadna misja nie jest dla mnie ważniejsza od ciebie - powiedział żarliwie. - Pamiętasz moje słowa w piwnicach Mudcairn? Wywróciłaś mój świat do góry nogami.
Jej oczy zaszkliły się łzami.
- Willem...
- Pozwól mi dokończyć - przerwał łagodnie. - Kiedy cię zabrali, próbowałem uciec za wszelką cenę. Nigdy nie czułem się tak bezsilny. Każdy dzień bez ciebie był torturą. Nie wiedziałem, co z tobą zrobią. Nie mogłem spać, nie mogłem myśleć o niczym innym, tylko o tym, żeby cię odnaleźć.
CZYTASZ
Córka Dawnego Świata [TOM I]
FantasyPrzed siedmioma wiekami potężny czarodziej Thalor podjął decyzję, która na zawsze odmieniła oblicze świata - zapieczętował magię w tajemniczym klejnocie znanym jako Serce Talmhain. Jego czyn sprawił, że cała magia zniknęła z powierzchni ziemi, pozos...