Ostatnie dni zlały się dla Eiry w jeden ciąg udręki i monotonii. Ciasna, kamienna cela stała się jej całym światem - wilgotne ściany, dwa krzesła, stół i dwóch przesłuchujących w wyblakłych, błękitnych szatach. Początkowo rozróżniała ich twarze, ale po tylu dniach ich postacie stopiły się w jedną, bezimienną sylwetkę, niezmiennie zadającą te same pytania.
Poruszyła się na twardym, drewnianym krześle. Jej nadgarstki piekły od metalowych obręczy, a pulsujący ból przypominał jej o beznadziejnej sytuacji. Suchość w gardle narastała, a próby przełknięcia kończyły się napadami kaszlu.
- Opowiedz nam jeszcze raz o swoim pierwszym spotkaniu z Sercem Talmhain - zażądał jeden z mężczyzn głosem zimnym i beznamiętnym, jakby przemawiał do przedmiotu.
Eira przymknęła oczy, czując wzbierający gniew.
- Ile razy mam to powtarzać? - warknęła, nie kryjąc już irytacji. - Powiedziałam wam wszystko, co wiem.
Drugi mężczyzna pochylił się nad stołem, przeszywając ją lodowatym spojrzeniem.
- Każdy szczegół jest ważny - powiedział cicho, ale jego słowa brzmiały jak groźba.
Spojrzała na niego zmęczonym, ale pełnym złości wzrokiem. Była u kresu wytrzymałości.
- Dobrze - westchnęła z rezygnacją, wiedząc, że opór nie ma sensu. Każdy sprzeciw oznaczał tylko kolejne godziny przesłuchań. Z każdym dniem czuła się bardziej wyczerpana, ale paradoksalnie - również bardziej zdeterminowana.
Tego dnia jednak atmosfera w pomieszczeniu przesłuchań zmieniła się diametralnie. Drzwi celi otworzyły się ze złowieszczym skrzypnięciem, a mężczyźni wkroczyli do środka z nową, niepokojącą energią. Jeden z nich trzymał małe, kunsztownie zdobione pudełko, którego widok sprawił, że Eira wstrzymała oddech.
Przeczucie uderzyło w nią jak lodowata fala. Jeszcze zanim unieśli wieko, wiedziała, co kryje się w środku. Jej ciało napięło się mimowolnie, gdy położyli na stole lśniący klejnot.
Nic się jednak nie wydarzyło. Zamiast znajomego mrowienia magii, które zwykle przepływało przez nią niczym letnia burza, czuła tylko przytłaczającą pustkę. Spojrzała na metalowe obręcze na nadgarstkach, te przeklęte kajdany, które odcinały ją od mocy klejnotu, blokując jej naturalne połączenie z Sercem Talmhain.
- Zdejmiemy ci obręcze - oznajmił jeden z przesłuchujących, a jego oczy błyszczały gorączkowym, niemal obłąkanym światłem. - Ale żadnych sztuczek. Rozumiemy się?
Groźba w jego głosie nie pozostawiała miejsca na wątpliwości. Za jej plecami stanął strażnik - jego obecność była jak zimny nóż przystawiony do karku. Czekał w napięciu, gotowy zareagować na najmniejszy podejrzany ruch.
Przez umysł Eiry przemknęła iskra buntu. Czy naprawdę odważyliby się ją skrzywdzić? W końcu była jedyną osobą, która potrafiła kontrolować Serce Talmhain - bez niej ich plany pozostałyby jedynie pustym marzeniem.
Ta myśl zgasła jednak równie szybko, jak się pojawiła. Widziała w ich oczach desperację graniczącą z szaleństwem. A może... może ten moment mógł przynieść coś więcej niż tylko kolejną falę cierpienia?
- Zgoda - powiedziała cicho, patrząc prosto w oczy mężczyzny trzymającego klucz do jej kajdan. - Będę współpracować.
Metaliczny zgrzyt odbił się echem w ciasnym pomieszczeniu, gdy obręcze opadły na kamienną podłogę. W tej samej chwili magia wlała się w jej ciało niczym wzburzona rzeka po przerwaniu tamy. Fala mocy niemal zwaliła ją z nóg.
Nie mogła oderwać wzroku od Serca Talmhain. Klejnot, który jeszcze przed chwilą wydawał się zwykłym, choć pięknym kamieniem, teraz budził się do życia. Emanował subtelną, błękitną poświatą, pulsującą w tym samym rytmie co jej serce. Czuła ten rezonans w każdej komórce ciała, jakby artefakt próbował się z nią połączyć, przypomnieć dawno zapomnianą więź.
CZYTASZ
Córka Dawnego Świata [TOM I]
FantasyPrzed siedmioma wiekami potężny czarodziej Thalor podjął decyzję, która na zawsze odmieniła oblicze świata - zapieczętował magię w tajemniczym klejnocie znanym jako Serce Talmhain. Jego czyn sprawił, że cała magia zniknęła z powierzchni ziemi, pozos...