Eira odwróciła się gwałtownie, zaskoczona niespodziewanym głosem. Młody mężczyzna zbliżał się energicznym krokiem w stronę Meridii i Fanitii. Na pierwszy rzut oka wyglądał na niewiele starszego od niej, może dwadzieścia, najwyżej dwadzieścia dwa lata. Rysy jego twarzy były ostre i wyraziste, jakby wykute dłutem, a całość otaczała burza czarnych, niesfornych włosów, które zdawały się żyć własnym życiem. Najbardziej jednak przykuwały uwagę jego oczy - intensywnie zielone, niczym młoda trawa skąpana w porannej rosie.
Jego sylwetka świadczyła o latach treningu - wysoki, mocno zbudowany, każdy ruch emanował naturalną siłą i zwinnością. Czarna, skórzana zbroja idealnie opinała jego atletyczną posturę, a jej kunsztowne wykonanie zdradzało mistrzostwo rzemieślnika. Wzmocnienia na ramionach i klatce piersiowej podkreślały zarówno funkcjonalność, jak i imponujący wygląd. Srebrne zdobienia wplecione subtelnie w materiał tworzyły misterny wzór, zmieniający się w zależności od kąta padania światła. Ciemny, głęboki jak noc płaszcz spływał z ramion długimi fałdami, pochłaniając światło - jakby sam nosiciel mógł rozpłynąć się w cieniu.
Przy pasie nosił krótki, zdobiony miecz, a obok wisiała skórzana sakiewka i torba z najpotrzebniejszymi rzeczami. Jego postawa i strój emanowały gotowością do walki oraz tajemniczością, która fascynowała i budziła respekt.
Z szerokim uśmiechem podszedł do Meridii i objął ją czule, a następnie odwrócił się do Fanitii, witając się z nią równie ciepło.
- Ach, widzę, że dotarłeś, Willem! - Zielnomistrzyni obdarzyła go uśmiechem pełnym dumy i miłości. - Szkoda, że nie zdążyłeś na ceremonię.
- Ależ babciu, zdążyłem - odparł z taką miną, jakby był najgenialniejszym dyplomatą świata. - Byłem w Arden już w południe, ale ktoś mnie co chwila zatrzymywał - zerknął w stronę grupki dziewcząt, zgromadzonych pod wielkim dębem i puścił im oko. - Trudno być tak popularnym.
W odpowiedzi dziewczęta wybuchły chichotem, a ich szeptane rozmowy zamieniły się w podekscytowane trajkotanie.
Meridia przewróciła oczami, ale kąciki jej ust drżały w powstrzymywanym uśmiechu.
- Jesteś nie do zniesienia - poklepała wnuka po policzku.
Fanitia odszukała Eirę wzrokiem, która wciąż stała przy pomniku Iny. Przywołała ją gestem ręki, a dziewczyna powoli ruszyła w stronę zielarki, splatając nerwowo palce. Dostrzegła, że Willem przygląda się jej uważnie, gdy zbliżała się do nich.
- Meridio, pozwól, że przedstawię ci Eirę, o której ci właśnie wspominałam - zwróciła się do Zielnomistrzyni Fanitia.
Kobieta spojrzała na Eirę z ciepłym, przyjaznym uśmiechem.
- Witaj, Eiro. Cieszymy się za każdym razem, gdy w naszym mieście pojawiają się nowe twarze, szczególnie w dniu dzisiejszego święta.
- Ja również się cieszę, to niesamowite przeżycie - odpowiedziała Eira na jednym wdechu, jej głos pełen był autentycznego podziwu. - Wasze przywiązanie do tradycji jest zachwycające. Choć trafiłam tu przez przypadek, czuję się, jakbym wróciła do drugiego domu.
Meridia, Fanitia i Willem wymienili porozumiewawcze spojrzenia, po czym uśmiechnęli się do niej.
- Bardzo nas to cieszy - odpowiedziała Zielnomistrzyni. - Słyszałam, że wyraziłaś chęć odwiedzenia naszej biblioteki. Możesz przyjść, kiedy tylko będziesz chciała.
Na te słowa twarz Eiry rozpromieniła się. Szczerze podziękowała, jednak zanim zdążyła dodać coś więcej, usłyszała wyraźne, teatralne chrząknięcie. Odwróciła się i dostrzegła Willema, który z przesadną miną założył ręce na piersi, jakby był głównym bohaterem dramatu.
CZYTASZ
Córka Dawnego Świata [TOM I]
FantasyPrzed siedmioma wiekami potężny czarodziej Thalor podjął decyzję, która na zawsze odmieniła oblicze świata - zapieczętował magię w tajemniczym klejnocie znanym jako Serce Talmhain. Jego czyn sprawił, że cała magia zniknęła z powierzchni ziemi, pozos...