Rozdział 25

49 8 5
                                    

Eira wracała z polany, niosąc koszyk wypełniony świeżo zebranymi ziołami. Ich intensywny zapach mieszał się z wilgotnym powietrzem. Gdy zbliżyła się do zrujnowanej posiadłości Arrela, dobiegły ją przyciszone głosy zza uchylonych drzwi. Instynktownie zwolniła kroku.

- Nie rozumiem, po co ona tu w ogóle jest - ostry, pełen pogardy głos Haen przeciął powietrze.

Eira znieruchomiała, przywierając do chłodnej, kamiennej ściany.

- To nie miejsce dla jakiejś... niedoświadczonej dziewczyny z prowincji - Szperaczka cedził słowa z ledwo skrywaną wrogością. - Mamy potrzebne informacje, powinna wracać tam, skąd przyszła. Zresztą nas też tu nie powinno być, wasza teoria to tylko domysły.

Policzki Eiry zapłonęły gniewem. Zacisnęła pięści tak mocno, że paznokcie wbiły się w skórę dłoni.

- Większość naszych poszukiwań opiera się na domysłach, Haen - głos Willema był spokojny, ale pobrzmiewała w nim irytacja. - Nie zapominaj, dlaczego sama zostałaś Szperaczką. Poza tym, Eira uratowała mi życie. I tobie również, jeśli dobrze pamiętam.

- To nie zmienia faktu, że jest ciężarem - głos Haen ociekał goryczą. - Nie ma pojęcia o niebezpieczeństwach. Ledwo utrzymuje się w siodle. Gdy przyjdzie nam uciekać, zostanie w tyle i nas wszystkich narazi.

Słowa uderzyły w Eirę jak lodowate krople deszczu. Każde zdanie kłuło boleśnie, bo wiedziała, że kryje się w nich ziarno prawdy. Nie była tak doświadczona jak oni. Wbiła wzrok w zioła w koszyku, czując się nagle mała i nieistotna.

- A może po prostu jesteś zazdrosna? - głos Willema stał się nagle ostry i przenikliwy.

- Zazdrosna? O nią? - Haen zaśmiała się, ale jej śmiech zabrzmiał sztucznie. - Nie bądź śmieszny. Martwię się o misję. O ciebie.

- O mnie?

- Wiesz, że zawsze będę cię chronić - głos Haen zmienił się w miękki szept, pełen tłumionej czułości. - Nie zniosę myśli, że mogłabym cię znowu stracić... Widzę, jak na nią patrzysz. Willem... - Haen brzmiała teraz niemal błagalnie. - To, co było między nami...

- To przeszłość - przerwał jej ostro. - I oboje dobrze o tym wiemy.

Eira usłyszała ciężkie westchnienie Willema, a potem szuranie krzeseł. Wyobraziła sobie, jak wstaje, odwracając się do Haen plecami.

- Posłuchaj - jego głos złagodniał, choć pozostał nieugięty. - Eira jest częścią tej misji, czy tego chcesz, czy nie. Jest silniejsza i zdolniejsza, niż sądzisz.

- Jak zwykle jesteś zbyt ufny.

- Już nie, Haen - odparł cicho. - Dzięki tobie.

Te słowa zawisły w powietrzu, nabrzmiałe niewypowiedzianym bólem i zdradą. Eira poczuła się jak intruz, jak świadek rozmowy, która nigdy nie miała dotrzeć do jej uszu.

Usłyszała kroki zmierzające ku drzwiom. Bezszelestnie, z gracją kota, zeszła kilka stopni w dół, po czym zaczęła wspinać się z powrotem, przybierając najbardziej niewinną minę, na jaką było ją stać.

Drzwi otworzyły się z takim impetem, jakby chciały wyskoczyć z zawiasów. W progu stanęła Haen. Jej oczy płonęły gniewem jak dwa błękitne płomienie. Przez moment mierzyła Eirę spojrzeniem, które mogłoby zamrozić samo piekło. Bez słowa minęła ją i ruszyła w kierunku starych winnic, a jej kroki brzmiały jak zapowiedź nadciągającej burzy. Chwilę później na schodach pojawił się Willem.

- Wszystko w porządku? - zapytała, starając się ukryć napięcie w głosie.

Willem uniósł brew, a kąciki jego ust zadrżały w powstrzymywanym uśmiechu.

Córka Dawnego Świata [TOM I]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz