Rozdział 5

35 9 8
                                    

Eira osunęła się na łóżko, czując, jak gorące łzy spływają po jej policzkach. Świat, który jeszcze kilka godzin temu wydawał się pełen obietnic i nadziei, teraz runął niczym domek z kart, pozostawiając ją samotną i zagubioną w odmętach własnych myśli. Drżącymi dłońmi objęła kolana, próbując uspokoić oddech, który rwał się w jej piersi.

- To się naprawdę wydarzyło. - szepnęła do siebie, a jej głos brzmiał obco w cichym pokoju. - I muszę sobie z tym poradzić.

Przez chwilę pozwoliła sobie na słabość, na ten moment załamania. Ale gdzieś w głębi duszy tlił się płomień, przypominający o jej marzeniach i pragnieniach. Teraz rozpalał się na nowo, przypominając kim jest. Przecież nie da się złamać, jest wojowniczką. Wiedziała, że musi być silna i wziąć się w garść. Decyzja krystalizowała się w jej umyśle z każdą mijającą sekundą - nie wyjdzie za Cedrica, to już postanowiła. Ale co dalej? Przed nią jeszcze trzy dni podróży, pobyt w Helder i długa droga powrotna do domu. Wstała z łóżka zdecydowana, aby z nim porozmawiać i wyjaśnić sytuację, zanim sprawy zdążą się wymknąć spod kontroli.

Sięgnęła po swoje jedyne suche i czyste ubranie - skórzaną zbroję. Każdy kawałek skóry, każde zapięcie, przypominało dom, siłę, którą w sobie nosiła. Zakładając ją, czuła, jakby otulała się pancerzem nie tylko fizycznym, ale i emocjonalnym. Przymocowała do pasa broń - dwa ostre sztylety i kilka mniejszych noży do rzucania. Każde ostrze było jak przedłużenie jej własnego ciała, dar od ojca i symbol jej umiejętności. Przyczepiła również kilka małych sakiewiek z najpotrzebniejszymi rzeczami - odruchowo sprawdziła ich zawartość. Zioła lecznicze od matki, krzemień do rozpalania ognia, mała fiolka z wodą. Wszystko, co mogłoby się przydać w nieprzewidzianej sytuacji.

Wzięła głęboki oddech i otworzyła drzwi swojego pokoju. Korytarz karczmy był cichy i ciemny, oświetlony jedynie słabym blaskiem kilku świec. Jej kroki, choć starała się stąpać cicho, wydawały się nienaturalnie głośne w nocnej ciszy. Z każdym krokiem w kierunku pokoju Cedrica, jej serce biło coraz mocniej. Co mu powie? Jak zareaguje? Czy będzie w stanie zachować spokój? Te pytania wirowały w jej głowie, ale nie pozwoliła, by strach wziął górę nad rozsądkiem.

Nagle przystanęła. Inne drzwi były lekko uchylone i usłyszała znajome głosy. Rozpoznała Cedrica i jego ojca. Zbliżyła się i nasłuchiwała.

- Musisz zrozumieć, że to małżeństwo jest dla nas kluczowe. - powiedział chłodno Meric. - Może dziewczyna nie jest z wyższych sfer, ale jej ojciec ma wpływy i szacunek wśród mieszkańców i całej okolicy.

- Wiem ojcze. Nie musisz mi tego powtarzać. - rzekł gniewnie Cedric. - Ale to, że muszę udawać te wszystkie głupie uczucia, zaczyna mnie już męczyć.

- Bądź cierpliwy, synu. Po ślubie będziesz mógł ją sobie podporządkować. Przez twój dzisiejszy wybryk musisz odbudować jej zaufanie.

- Ale ona jest bardzo uparta i dziecinna, ciągle gada o tych swoich niedorzecznych marzeniach i tej magii. Trudno ją kontrolować, skoro myślami jest cały czas gdzieś indziej.

Meric westchnął, jego głos był zimny i ponury.

- Po ślubie jej marzenia przestaną być problemem. Będzie musiała skupić się na tobie i rodzinie, którą stworzycie. Z czasem zrozumie swoje miejsce.

- Zastanawiam się, czy to wszystko jest tego warte. - odparł złośliwie Cedric. - Czy nie lepiej znaleźć kogoś bardziej posłusznego.

Ojciec chłopaka nie krył oburzenia.

- Nawet o tym nie myśl! To małżeństwo jest częścią naszego planu. Jej ojciec chce rozwinąć swój warsztat. Musimy mieć wpływ na tę kuźnię. Pamiętaj, że to ty odziedziczysz to wszystko. Wystarczy, że złamiesz dziewczynę.

Córka Dawnego ŚwiataOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz