1'pustka'

474 29 87
                                    

tw: niepokojące myśli, mogą być dla niektórych obrzydliwe, czy zbyt graficzne 

Czułem się tak, jakbym znajdował się w wielkiej czarnej otchłani, a jedyne co mnie otaczało, to pustka. Nie pamiętałem za bardzo tego, kiedy minęły te trzy poprzednie miesiące, bo nic kompletnie się nie zmieniało, zarówno we mnie, jak i w moim otoczeniu. Jedyne co pozwalało mi dostrzec przemijający czas, to widoki za oknem, bo piękne i ciepłe lato, powoli zamieniło się w ponurą i przygnębiającą jesień, a niedługo miała być znowu zima. Nie potrafiłem tego zrozumieć, jak to było możliwe, że świat dalej istniał, a ludzie żyli na tej planecie tak, jakby nic się nie stało, kiedy ja dosłownie czułem, że dawno temu umarłem, a wraz z tym, przestało istnieć dosłownie wszystko. Miałem wrażenie, że zamiast mnie, pozostał jedynie szkielet, obdarty z jakichkolwiek ludzkich odruchów, a co za tym szło, wszystko co mnie otaczało – ludzie, rośliny i zwierzęta, również byli martwi, tylko pod postacią dobrze imitujących ich przedmiotów scenicznych.

Wraz z odejściem Nicholasa z mojego życia, straciłem nagle wszystko, czyli to czego przez całe swoje życie pragnąłem i błagałem Boga, aby pewnego dnia mi to dał. I faktycznie tak się stało, jednak trwało zaledwie ułamek sekundy - tak krótką chwilę, że nawet nie zdążyłem się tym odpowiednio nacieszyć. Gdybym wiedział, że tak to się wszystko potoczy, wyciąłbym sobie powieki, byleby nigdy już nie mrugać, a może wtedy, zdołałbym zachować dla siebie moje upragnione życie. Zdołałem przez chwilę uwierzyć w to, że byłem kochany i zasługiwałem na szczęście, tak jak każdy człowiek, jednak Boska opatrzność miała wobec mnie inne plany. Chociaż przez większość czasu wolałem obwiniać wszystko i wszystkich za swoje nieszczęścia, to w tych rzadkich momentach, kiedy leżałem na zimnej podłodze w toalecie, docierała do mnie ciężka i bolesna prawda. To nie była wina innych, ani nawet tego nieszczęsnego Boga, w którego nawet już nie wierzyłem, ale tylko i wyłącznie moja.

Byłem głupcem, że pozwoliłem na to, aby otworzyć swoje serce i to jeszcze dla kogoś, kto podeptał mi je i nic sobie z tego nie robił. Miałem ochotę rozciąć sobie klatkę piersiową i otworzyć ją, wyciągając ze swojego ciała ten przeklęty organ, który zamiast pompować moją krew i utrzymywać mnie przy życiu, to po prostu powoli mnie zabijał. Przeklinałem dzień, w którym spotkałem Nicholasa i moment w którym zdałem sobie sprawę, że go kochałem. Jednak nie to było najgorszym co mnie spotkało, a fakt tego, iż byłem na tyle głupi i naiwny, że poświęciłem się niczym jakaś krwawa ofiara, oddając całe swoje życie i uczucia dla Nicholasa, który był dla mnie niczym straszny i bezwzględny Bóg ze Starego Testamentu. Tak naprawdę nigdy mnie nie kochał i o mnie nie dbał, tylko cały czas oszukiwał i manipulował, żeby ostatecznie pozbyć się mnie wtedy, kiedy spełniłem wszystkie jego zachcianki. Jednego i drugiego nienawidziłem tak samo, czasami nie wiedząc którego bardziej, bo jeden był wymyślony, a ten drugi prawdziwy.

Im dłużej o nim myślałem, tym bardziej czułem się jak w jakimś potrzasku własnego umysłu, kręcąc się w kółko, niczym ogłuszony bąk, schwytany do maleńkiego słoika. To było błędne koło, z którego nie wiedziałem jak się wydostać, ponieważ nie potrafiłem zapomnieć o brunecie i wątpiłem, aby kiedykolwiek było to możliwe, zapomnieć o kimś takim jak on. Był jak powracająca zaraza, pojawiając się w najmniej oczekiwanych momentach, akurat wtedy, kiedy myślałem, że już wyzdrowiałem. Nie wiedziałem czy wciąż go kochałem, czy wręcz odwrotnie, nienawidziłem. Jednak wiedziałem, że i tak nic nie przebiłoby tego, nawet on sam, jak bardzo sam siebie nienawidziłem. Gdybym tylko mógł, to już dawno bym się zabił. Wpadł pod koła jakiegoś samochodu, skoczył z ogromnej wysokości, albo sprowokował kogoś do bójki i błagał go, żeby pobił mnie aż do śmierci. Upozorowałbym to wszystko na nieszczęśliwy wypadek, tak żeby nie było przykro mojemu przyjacielowi, ale w końcu dzięki temu uwolniłbym zarówno jego, jak i samego siebie. Jedyne co mnie przed tym powstrzymywało, była obietnica złożona Nicholasowi, którą złożyłem przy naszym pożegnaniu. Nie wiedziałem jednak, czy dalej powonieniem jej dotrzymywać, skoro on swoich własnych obietnic nie potrafił.

Ephemeral | boyxboyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz