tw: scena erotyczna, w której będzie występować lekkie bdsm, dom/sub, wiązanie, wielokrotne odmówienie orgazmu i niezbyt delikatny seks, jeśli ktokolwiek nie czuję się z tym dobrze, to proszę nie czytajcie tej sceny
Kiedyś myślałem, że byłem w niebie. W najprawdziwszym raju, jaki tylko mogłem sobie wymarzyć. Nawet najwspanialsze i najbardziej podniosłe wyobrażenia biblijne, nie były w stanie zostać porównane do tego, co działo się w moim życiu. Byłem niemal sparaliżowany tym szczęściem i rozkoszą, która mnie wtedy spotkała, że nie potrafiłem obudzić się z tego snu. Nie mogłem otworzyć szeroko oczu, bo jasność, która mnie zaślepiała, skutecznie mi to uniemożliwiała. Kiedyś byłem naprawdę szczęśliwy i sądziłem, że nic już nie będzie w stanie mi tego odebrać. Uwielbiałem ten stan, w którym nie czułem niczego innego, oprócz niebiańskiego uniesienia. Kiedy wracałem wspomnieniami do tego okresu, sądziłem, że to uczucie było na kształt ekstazy – im dłużej trwało, tym bardziej nie należałem już do tej szkaradnej ziemi, ale trafiłem do nieba, o którym marzyłem całe lata.
Dobrze wiedziałem, dlaczego to wszystko tak szybko przeminęło, a było wręcz ulotną chwilą, wręcz nierealną. Tak jakby nigdy się nie wydarzyła, a była jedynie w mojej wyobraźni, niczym naprawdę realistyczna halucynacja. Przecież biblijne niebo i raj, który obiecywał śmiertelnikom Bóg, było tylko mistyczną legendą. Bajką dla naiwnych albo może spragnionych pocieszenia. Ja zawsze tego potrzebowałem, prawdopodobnie dlatego tak łatwo w nią uwierzyłem, sądząc, że w końcu doznałem swojego ukojenia. Zamiast tego, dostałem coś o wiele gorszego, niemal tak, jakbym ponownie został zesłany do czyśćca, w którym tkwiłem całe życie. Nie miałem się co łudzić. Niebo nie było dla mnie, bo zarezerwowane było jedynie dla dobrych i czystych dusz, a ja, nigdy taki nie byłem.
Usilnie starałem się nie patrzeć wstecz z utęsknieniem, a wręcz dziecinną nadzieją, że to ponownie powróci. Wiedziałem, że już zawsze będę tęsknił za światłami wielkich neonów i wypływających statków, ale to był czas, żeby odpuścić. Zapomnieć raz na zawsze o tym, jaki spokój i szczęście czułem przez krótką chwilę swojego życia, bo to już dawno przeminęło. Cokolwiek bym nie zrobił i jak bardzo pragnął, żeby było inaczej, nie mogłem cofnąć czasu, tak samo jak pewnych decyzji, które zostały już podjęte. Nie tylko decyzje innych, którzy byli w moim życiu, ale również moje własne, bo nigdy nie byłem zbyt mądrą i rozsądną osobą. Mogłem mieć najwyższe oceny i wyniki z egzaminów, ale jeśli chodziło o funkcjonowanie w świecie, byłem zwyczajnym głupcem. Nie potrafiłem podejmować trafnych wyborów.
Myślałem, że jeśli ponownie odnajdziemy się z Nicholasem i spróbujemy odbudować naszą miłość, wszystko wróci na swoje miejsce i wrócimy do punktu, kiedy byliśmy w swoim personalnym raju. To jednak nie wystarczyło, bo zarówno on, jak i ja, mieliśmy nierozwiązane sprawy z naszymi sumieniami. Myślałem, że byliśmy dla siebie stworzeni, a rzeczywistość, w której byliśmy, również taka była, ale okazało się wręcz odwrotnie. Gdy obudziłem się następnego dnia po konfrontacji z panem Daviesem, zdałem sobie sprawę, że został z tego jedynie pył. Chociaż niedawno znowu znaleźliśmy się nawzajem, na nowo ucząc się życia ze sobą i naszymi wnętrzami, bardzo szybko ponownie się zgubiliśmy.
Nie potrafiłem zapomnieć o tym, co powiedział mi brunet i chociaż cieszyłem się, że wyznał mi długo ukrywaną prawdę, to nie czułem się wcale z tym lepiej. Czasami sobie myślałem, bijąc się w nieskończoność niepotrzebnymi myślami, że nigdy wolałbym jej nie poznać, chociaż sam nalegałem, żeby mi ją ujawnił. Chyba wolałem żyć w wiecznym kłamstwie, ale być bezpieczny i nigdy nie zobaczyć mojego ukochanego w innym świetle, niż dotychczas. Wciąż go kochałem, tak mocno, iż czułem, że to właśnie było moją największą zbrodnią. Sam mi wtedy powiedział, że nigdy nie zrobił niczego bezbronnym ludziom, a ja mu wierzyłem. Wiedziałem, że był dobrym człowiekiem, pomimo tego wszystkiego co zrobił i nigdy by nie skrzywdził niewinnych osób.
CZYTASZ
Ephemeral | boyxboy
RomanceMinęło pół roku odkąd Louis rozstał się z Nicholasem, a chociaż cały jego personalny świat legł w gruzach w dniu ich rozstania, a on sam umarł, to jednak dalej żył. I chociaż dalej czuł się tak, jakby trwał w ogromnej i strasznej pustce, a jego dusz...