Przez ostatni czas było tak zadziwiająco spokojnie, iż obawiałem się, że to była jedynie cisza przed burzą. Nic nie mogłem poradzić na to, że cały czas byłem jakby na baczności, nie będąc w stanie pozwolić sobie na chwilę odpoczynku. Ostatnie miesiące skutecznie sprawiły, że nie potrafiłem się rozluźnić i po prostu cieszyć chwilą spokoju. Nigdy nie byłem w stanie przewidzieć, kiedy to by się skończyło, więc musiałem być gotowy zawsze. O każdej porze dnia i nocy. Sam do końca nie wiedziałem, na co konkretnie musiałem być przygotowany, bo w dalszym ciągu pan Davies, jak i jego ludzie, napawali mnie przerażeniem. Nie mogłem okazywać strachu przed innymi, ale kiedy zostawałem sam ze swoimi mrocznymi myślami i katastroficznymi scenariuszami, nie potrafiłem dalej udawać. Nie przed samym sobą.
Było coś w tym wszystkim, czego nie mogłem rozszyfrować, nie ważne jak długie godziny spędziłbym na intensywnym rozmyślaniu. Z zewnątrz wydawało się w porządku, jakby najgorsze już minęło, ale wciąż pozostało zbyt wiele nierozwiązanych spraw, żebym mógł sądzić, że to był koniec. Brak odzewu ze strony wroga wydawał mi się najbardziej podejrzany, jak nie niepokojący. To, że Davies tak nagle zniknął, kiedy razem z Nicholasem mu podpadliśmy, nie mogło wróżyć niczego dobrego. Ten człowiek był jedną z tych osób, z którymi się nie zadzierało. Miał dużą władzą, jak i nic do stracenia, a tacy, byli zdolni do wszystkiego. Nawet liczne próby uspokojenia mnie przez Nicholasa nic nie dawały, bo ja byłem wręcz pewien, że coś wielkiego nadciągało.
Kiedy myślałem o ewentualnej zemście, jednocześnie paraliżowało mnie ze strachu, co ten człowiek mógł zrobić mi, czy moim najbliższym, ale z drugiej strony, chciałem, żeby w końcu się pojawił. Miałem dość życia w wiecznym strachu i ukrywania się, dokładnie tak, jakbym to ja zrobił coś złego. Zmarnowałem już zbyt wiele lat, nieustannie uciekając przed przeznaczeniem, którym niemożliwym było pokonać. Wiedziałem o tym od dawna, ale dopiero niedawno naprawdę się o tym przekonałem. Nie chciałem dalej tak żyć, tylko w końcu być szczęśliwym. Pomimo tego, że sam nie byłem dobrym człowiekiem, to wiedziałem, że nie byłem kimś straconym na wieki, jak inni, którzy byli prawdziwymi demonami, pod postacią aniołów. Zasługiwałem na chociaż odrobinę zrozumienia od Boga. Był mi to winien, po tym wszystkim, ile ja dla niego poświęciłem.
Konfrontacja z Daviesem była czymś, czego potrzebowałem i to w najbliższym czasie, bo jeśli dłużej zamierzał tak się nami bawić, to niewiele by już pozostało z moim resztek poczytalności. Bałem się, że jeśli dłużej by to tak wyglądało, po prostu straciłbym cierpliwość i sam zaczął go szukać. Bałem się go, ale jednocześnie był we mnie ten dziwny ogień, który tlił się we mnie, zawsze, kiedy czułem się za bardzo osaczony. Nieważne co by miało się wydarzyć i jak potoczyć, to wszystko wydawało mi się lepsze, niż to zawieszenie, w jakim żyłem ja, jak i Nicholas. Chciałem uratować zarówno siebie, jak i jego, żebyśmy mogli żyć tak, jak zawsze chcieliśmy. Czasami sobie myślałem, że byłbym w stanie poświęcić naprawdę dużo, jak nie wszystko, żeby to osiągnąć. Nawet za cenę własnej duszy.
Nie wiedziałem, jak Nicholas mógł być taki spokojny, bo zachowywał się całkiem inaczej niż przez te kilka miesięcy. Kiedy ja chodziłem cały spięty, oczekując jakiegoś uderzenia, on był całkowitą odwrotnością. Cały czas był uśmiechnięty, nie denerwował się tak jak zazwyczaj, a nawet był bardziej skłonny do żartów z innymi. Kiedy pytałem go, skąd taka nagła zmiana, twierdził, że to dzięki wyznaniu mi całej prawdy, bo odciążył w końcu swoje sumienie. Może mi była w tym jakaś namiastka prawdy, ale ja sądziłem, że poczuł smak zwycięstwa i kompletnie go do zaślepiło. Nic nie było większą głupotą w moim odczuciu niż pozwolić sobie uśpić czujność, a on był tego idealnym przykładem.
- Robert, jakieś nowe wieści? – zapytałem ochroniarza, kiedy spotkałem go razem z Prescott w salonie.
- Wciąż cisza, nie masz się o co martwić – odpowiedział od razu mężczyzna, uśmiechając się do mnie promiennie.
CZYTASZ
Ephemeral | boyxboy
RomanceMinęło pół roku odkąd Louis rozstał się z Nicholasem, a chociaż cały jego personalny świat legł w gruzach w dniu ich rozstania, a on sam umarł, to jednak dalej żył. I chociaż dalej czuł się tak, jakby trwał w ogromnej i strasznej pustce, a jego dusz...