14'anielska twarz, anielski głos'

169 21 19
                                    

tw: nieodpowiednie dotykanie dzieci, handel ludźmi

Była Wigilia i zaraz po uroczystej kolacji, gdzie wszyscy razem usiedliśmy przy stole, przełożony w końcu to przerwał, wołając mnie, oraz inne dzieci do salonu. Uwielbiałem święta Bożego Narodzenia, bo był to jedyny dzień w roku, w którym chociaż przez chwilę wszystkie było normalnie. Siostry na nikogo nie krzyczały, nie karały, a nawet pozwoliły zjeść taką samą kolację, jak one zawsze spożywały. Twierdziły, że w tak wspaniałym dla nas dniu, w którym narodził się Zbawiciel, każdy powinien się radować i być dla siebie dobrym. Szkoda tylko, że już kilka dni później, zapominały o własnych słowach i zachowywały się tak jak zawsze, przypominając raczej zastęp demonów, a nie miłosierne anioły Boga. Zazwyczaj cisza nocna obowiązywała od dwudziestej drugiej, ale w tym szczególnym dniu, mogliśmy zostać trochę dłużej, bo o północy wybieraliśmy się na Pasterkę, do kaplicy obok.

Byłem szczególnie podekscytowany i ani trochę śpiący, bo jak tylko przełożony nas zawołał, wiedziałem, że nastał ten dzień, w którym miałem swoją najważniejszą szansę. Ćwiczyłem przez dwa tygodnie grę na fortepianie, a tak bardzo się starałem, będąc wręcz upartym, że opanowałem wręcz do perfekcji kilka melodii. Byłem na tyle dobry, że siostry ani razu mnie nie uderzyły, a ja pierwszy raz czułem dumę, bo ani razu nie zafałszowałem, patrząc niemal triumfalnym wzrokiem na siostrę Ruby, która cały czas mówiła, że nigdy mi się to nie uda. Wiedziałem, że pycha była złym uczuciem, a Bóg tego nie pochwalał, ale nie mogłem poradzić nic na to, jak pewny siebie się czułem. Zamierzałem pójść jutro do spowiedzi, licząc na to, że Stwórca mi przebaczy, ale aktualnie, modliłem się jedynie do Niego w myślach, aby tej nocy przy mnie był i mi pomógł.

- Kto nas dzisiaj zabawi? – zawołała jakaś pani w bordowej sukni, w ręku trzymając kieliszek z winem – tak bardzo mi się nudzi – wydęła lekko usta i spojrzała z nadzieją na przełożonego.

- Spokojnie moja droga, dopiero zaczęliśmy – mężczyzna zaśmiał się w odpowiedzi, a ja siedziałem nieruchomo, tak jak mi nakazał – Louis, zagrasz nam coś? – w końcu zwrócił się do mnie, a ja nieznacznie drgnąłem, czekając na to cały dzień.

- Oczywiście, proszę pana – odpowiedziałem grzecznie, usilnie starając się nie zerwać z miejsca – czego państwo sobie życzą? – zapytałem, splatając ręce za plecami, patrząc na swoje stopy. Przełożony mnie ostrzegł, żebym nie patrzył nikomu na twarz, dopóki ktoś się do mnie nie odezwie.

- Jaki śliczny chłopiec! – wyszczebiotała kolejna kobieta i po chwili poczułem, jak uszczypnęła mnie w policzek – cokolwiek, umiesz również śpiewa, prawda? – zapytała, a ja pokiwałem głową – chcę dzisiaj czegoś posłuchać – w końcu usiadła, a ja w końcu spojrzałem na przełożonego, który kiwnął tylko na mnie głową. To był dla mnie znak, że mogłem zaczynać.

Podszedłem powoli do fortepianu, starając się wyglądać poważnie i dystyngowanie, jak ci wszyscy muzycy, których ukradkiem oglądałem na komputerze w bibliotece. Kiedy usiadłem na ławeczce, nagle nastała cisza, a chociaż denerwowałem się, bo nigdy nie grałem przed taką ilością osób i trochę mnie to przytłoczyło, musiałem dać z siebie wszystko. Wziąłem cichy oddech, rozprostowując swoje zdrętwiałe palce i zacząłem grać. Wybrałem Cichą Noc, bo ją opanowałem wręcz do perfekcji, a po krótkiej chwili grania samej melodii, zacząłem również śpiewać, błagając w myślach, żeby głos mi nie zadrżał. W końcu zapomniałem o tym, że pokój był pełen ludzi i całkowicie oddałem się muzyce. Moje palce płynnie wystukiwały melodię, a kiedy śpiewałem ani razu nie zafałszowałem. W końcu utwór dobiegł końca, a wtedy wszyscy zebrani zaczęli klaskać, na co wstałem i lekko się ukłoniłem. Czułem jak cały się zarumieniłem.

Ephemeral | boyxboyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz