4'rozlana kawa'

182 18 51
                                    

Miałem wrażenie, że nadchodziło coś naprawdę złego, ale sam już nie wiedziałem, czy z mojej strony, czy od kogoś innego. Nie mogłem za każdym razem odwracać się do tyłu, kiedy miałem z kimś problem i poświęcać temu więcej uwagi, niż to było konieczne. Musiałem trzymać się swoich postanowień i podążać jasno wyznaczoną sobie ścieżką, bo wiedziałem, że jak tylko bym zboczył z drogi, popadłbym w szaleństwo. Czasami świat w którym żyłem, tak szybko się kręcił, że momentami za nim nie nadążałem, zapominając na chwilę o tym kim byłem i co miałem zrobić, więc po prostu tak stałem, kompletnie zagubiony, czasami wręcz bezradny. To sprawiało, że kręciło mi się w głowie i niemal upadałem, ale dalej uparcie stałem na nogach, trzymając się twardo ziemi, która dawała mi poczucie bezpieczeństwa i stabilności. Nawet wtedy, kiedy było mi niedobrze i czułem ogromne nudności, przełykałem to gorzkie uczucie, niemal z niewzruszoną miną. Z każdym silniejszym dudnieniem w mojej głowie, po prostu to przełykałem.

To wcale nie było takie złe uczucie, pogodzić się z czymś, tylko po to, żeby uniknąć czegoś gorszego, co mogło dopiero nadejść. Dalej pamiętałem, co zawsze robił przełożony w sierocińcu i jakie słowa wypowiadał, po wykonaniu swojej roboty. Czasami aż nazbyt graficznie. Zawsze musiał bić wszystkie dzieci tak, żeby nie było widać. Teraz wiedziałem, dlaczego to robił. Był po prostu niezwykle inteligentny w swoim okrucieństwie – chciał robić złe rzeczy, ale nie mógł zostać na tym przyłapany. W końcu jednak przestał się bać czegokolwiek, nawet sprawiedliwości, która ewentualnie by go dosięgnęła i stracił jakiekolwiek hamulce. Nigdy nie wiedziałem dlaczego, ale to właśnie ja byłem pierwszą osobą, którą uderzył w twarz, a tak bardzo spodobało mu się moje sine oko, że od tamtej pory robił to coraz częściej. Zawsze do mnie powtarzał, że nie mam powodów do płaczu, gładząc po wszystkim po plecach i szeptał do ucha, że to było tylko podbite oko. Tym właśnie było dla niego krzywdzenie innych, zwłaszcza bezbronnych dzieci, zwykłym zasinieniem pod okiem, które przecież w końcu znikało.

Kiedy wychodziłem czasami z Amber do jakiegoś klubu, upijając się niemal do stanu niepoczytalności, mój świat ponownie się kręcił, ale jak na ironię, wtedy nie było mi niedobrze, a wręcz uśmiechałem się szeroko i jeszcze szybciej kręciłem do rytmu muzyki. Chciałem znowu poczuć pięść przełożonego na swoim policzku, tak, żeby ten przeraźliwy ból zalał moją twarz, bo przecież to nie było powodem do płaczu, a tylko podbite oko. Właśnie podczas tych rzadkich momentów, kiedy nie myślałem zbyt racjonalnie, a ogłuszający bas uderzał we mnie, chciałem, aby ktoś tej nocy mnie spoliczkował, ale zamiast widzieć twarz przełożonego, granice powoli się zacierały i zaczynałem widzieć w tych wyobrażeniach Nicholasa.

Kiedy budziłem się następnego dnia, po tych nocnych wypadach, zdawałem sobie sprawę, że coś złego już się wydarzyło i to całkiem dawno temu. Nie było więc sensu wyczekiwać, skoro trwało to już od lat. Zadawałem sobie wtedy pytanie, czy byłem z tego powodu smutny, ale wcale nie byłem. Zamierzałem zniszczyć to wszystko i doszczętnie spalić, ale cały czas sobie tłumaczyłem, że wcale nie byłem wściekły i nieobliczalny, a raczej jak nowoczesny pies. Dalej musiałem nosić obrożę i być trzymany niemal na jakimś metalowym łańcuchu, bo jak tylko bym ją zerwał, dokonałbym jakiejś zbrodni. Czasami chciałem podejść do Nicholasa i przeprosić go za to, co dopiero miało nastąpić, ale uśmiechałem się tylko pod nosem i kręciłem głową. Przecież nie gryzłem, a nawet jeśli, to byłaby tylko złośliwość. Jednak im dłużej brunet starał się wyprowadzić mnie z równowagi, tym bardziej chciałem się zerwać ze swojego łańcucha i byłem pewny, że pewnego dnia, w końcu ugryzę, a on pożałuje wszystkiego.

Przebywanie w firmie było niezwykle przyjemne, bo nie musiałem siedzieć sam w mieszkaniu i zajmowałem się czymś znaczącym, ale w momencie, kiedy tylko widziałem Nicholasa, wszystkie pozytywne uczucia mnie opuszczały. Kiedy tylko na mnie patrzył i miał w swoich szmaragdowych oczach ten specyficzny błysk, jedyne czego chciałem, to wydrapać mu je. Przy zdrowych zmysłach trzymał mnie jedynie fakt tego, iż niedługo miałem się czegoś dowiedzieć o nim, a to sprawiało, że szybko się uspokajałem i potrafiłem niezwykle chłodno znosić jego towarzystwo i docinki.

Ephemeral | boyxboyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz