tw: myśli o zrobieniu sobie krzywdy, zażywanie narkotyków
Czasami wydawało mi się, że nie byłem na tyle silny, żeby sprostać co niektórym rzeczom, ale wtedy przypominałem sobie, że istniała we mnie pewna moc, który pchała mnie do przodu i dalej prowadziła. Denerwowało mnie jednak to, że dalej nie potrafiłem pogodzić się z przeszłością, zarówno tą, która wydarzyła się w sierocińcu, jak i tą mi bliższą, czyli życiu, które przeżyłem razem z Nicholasem. Chociaż usilnie sobie wmawiałem, że ten już nic mnie nie obchodził i nie był w stanie mnie dłużej kontrolować, to dalej wzbudzał we mnie ogrom emocji. Może nie były one pozytywne, ale sama nienawiść również potrafiła być wyniszczająca. Miałem czasami dość swojego małego serca, które było zrobione jakby ze stali, ale jeszcze bardziej nie mogłem znieść pewnych ran, które w sobie nosiłem. Wiedziałem, że one nigdy się nie zagoją.
Całe swoje życie spędziłem niemal w długu, ciągnąc je dalej, chociaż moim przeznaczeniem była śmierć. Powinienem umrzeć wtedy w zimnej toalecie w sierocińcu, ale udało mi się pokonać samą śmierć, której się to nie spodobało i od tego czasu, miałem wobec niej dość spory dług, który nieustannie musiałem spłacać. Spędziłem wiele dni w głębokim żalu, nieustannie uciekając przed przeznaczeniem, a mroczna postać w długiej pelerynie, która kryła się w każdym kącie mojego życia, nie dawała mi zapomnieć o spłacie. Wiedziałem, że dalsza ucieczka przed rzeczywistością była bezcelowa, ponieważ cokolwiek bym nie zrobił, przeszłość nie zamierzała przestać we mnie istnieć. I może dlatego śmierć cały czas mnie prześladowała, uśmiechając się niemal dobrodusznie. Sam ją przy sobie uparcie trzymałem, bo nie potrafiłem przebaczać, a tym bardziej zapominać.
Od kiedy pamiętałem tak było. Moje życie było wiecznie tykającą bombą albo klepsydrą, a ja z przerażeniem patrzyłem, jak piasek przesypuje się aż do samego końca. Musiałem cały czas pilnować, aby nigdy nie zleciał i przekręcać akurat w tym momencie, kiedy pozostawało jedno ziarenko. Nigdy nie było to żadną przyjemnością, że dalej ciągnąłem coś, czego nawet nie chciałem mieć, ale skoro już to miałem, chciałem dać z siebie wszystko. Bawiłem się tak każdego dnia, mając w swojej głowie obraz liczydła, a ja liczyłem na nim każdą swoją porażkę i wygraną, a później stawiałem na szali, niczym sąd ostateczny, co przeważało. I zawsze więcej było porażek.
Chociaż zostałem wychowany w rzeczywistości, w której przeważał Bóg, ja miałem wrażenie, że u mojego boku cały czas był diabeł, z którym każdej nocy tańczyłem, nie mogąc liczyć na pomoc Stwórcy. Uwielbiałem to, że mój personalny demon udawał, że się mną przejmował i mu na mnie zależało, cały czas szeptając mi do ucha różne plany, które miały pomóc mi w ucieczce od samego siebie. Nie wiedziałem czy przez moją kolaborację z szatanem, kiedykolwiek mogłem liczyć na wejście do nieba, ale jeśli byłoby to możliwe, to na pewno musiałbym sporo zapłacić, a wątpiłem, abym kiedykolwiek był w stanie spłacić swoje długi. Zmarnowałem tyle czasu, nieustannie goniąc za czymś nierealnym, myśląc, że byłem szybki niczym królik, ale było wręcz odwrotnie. Urodziłem się jako żółw, zamknięty w swojej pancernej skorupie. Urodziłem się, aby iść samotnie.
Nie mogłam jednak w nieskończoność tkwić w takim stanie, chciałem móc wybaczać i w końcu zapomnieć, bo to nie był czas na żałowanie swoich decyzji, ten już dawno przeminął, a ja musiałem zapomnieć. Musiałem w końcu odpuścić, nie innym, ale przede wszystkim samemu sobie. Nie musiałem nic udowadniać Nicholasowi, wiedziałem o tym, ale przez to, że nie miałem nic do stracenia, było mi niezwykle trudno zapomnieć o krzywdzie, jaką mi wyrządził i dlatego ten dalej był w moim życiu. Chciałem się wycofać, powiedzieć mu całą prawdę i wtedy odejść, zostawiając go tam, gdzie powinien zostać, czyli w przeszłości. Jednak zabrnąłem już za daleko i nie mogłem się zatrzymać. Musiałem doprowadzić tę sprawę do końca, a może właśnie wtedy, byłbym zdolny do zapomnienia.
CZYTASZ
Ephemeral | boyxboy
RomanceMinęło pół roku odkąd Louis rozstał się z Nicholasem, a chociaż cały jego personalny świat legł w gruzach w dniu ich rozstania, a on sam umarł, to jednak dalej żył. I chociaż dalej czuł się tak, jakby trwał w ogromnej i strasznej pustce, a jego dusz...