Nie wiedziałem, jak udało mi się pójść w poniedziałek do pracy, z przekrwionymi oczami, wielkimi sińcami pod oczami i trzęsącymi się dłońmi. Kiedy siedziałem przez te trzy noce i rozwiązywałem sprawę Nicholasa, czasami wyglądałem przez okno i myślałem sobie z utęsknieniem, że chciałbym wyjechać z tego miasta. Reflektory ulicznych lamp i podświetlane bilbordy zdawały się wołać moje imię, niczym mistyczne syreny, wzywając do siebie i kusząc. Wychodziłem wtedy na balkon, żeby chwilę odpocząć, a jak działanie narkotyków zaczęło słabnąć, patrzyłem się urzeczony na to wielkie miasto przede mną i zechciałem być z nim jednością. Mój wzrok mimowolnie kierował się na dół, a mnie przejmował dziwny impuls, żeby rozłożyć ręce i po prostu rzucić się na sam dół. Nie chciałem umierać, to wcale nie były żadne myśli samobójcze, po prostu chciałem naprawdę zniknąć, zostawić wszystko za sobą i pozwolić, żeby ziemia mnie pochłonęła i byłbym wtedy całkowicie wolny.
Chciałem czuć radość i euforię z własnej wygranej, z faktu, że naprawdę mi się udało, dowiedziałam się co ukrywał Nicholas, a z tą informacją, mogłem bardzo łatwo go pogrążyć. I chociaż przez chwilę faktycznie czułem się wspaniale, jakbym był niezwyciężony, jednak z momentem, kiedy zacząłem trzeźwieć, poczułem się tragicznie, chyba jeszcze gorzej, niż przed poznaniem prawdy. Teraz rozumiałem co mieli na myśli księża, mówiąc o tym, że chęć zemsty i nienawiści była jeszcze gorszym grzechem, niż samo popełnienie czegoś złego. Grzechem, który zatruwał cię od środka jak niewidzialna trucizna, a ty, chociaż myślałeś, że to da ci ulgę, to tak naprawdę tylko bardziej niszczył całe ciało, serce i duszę. Tak właśnie się czułem - wcale nie było mi lepiej ze świadomością wygranej nad Nicholasem, a chciałem jedynie skulić się w sobie i czekać na moją własną sprawiedliwość, bo też zasługiwałem na karę. Stałem się dokładnie taki sam, jak osoba, którą uważałem za złą i jej nienawidziłem.
Czułem się jak jeden wielki oszust, przebywając w firmie, rozmawiając ze wszystkimi jakbym wcale nic nie zrobił, uśmiechając się i śmiejąc, będąc tak naprawdę intruzem, bo z momentem odkrycia przez nich tego co zrobiłem, nikt by mnie już tutaj nie chciał. Patrzyłem na Nicholasa ukradkiem, unikając go jak ognia i teraz wydawał się mi niczym najbliższa gwiazda – nigdy nie był mi tak obcy, jak w tym momencie. Czułem, że był ode mnie dwa razy dalej, niż gwiazdy i planety, które widziałem na niebie. Sam nie wiedziałem, dlaczego jeszcze nie zadzwoniłem na policję, nie powiedziałem jego ojcu o tym czego się dowiedziałam albo chociaż nie skonfrontowałem się z samym brunetem. Chociaż codziennie patrzyłem na jego piękną twarz, obleczoną w szeroki uśmiech, a on klepał wszystkich po ramieniu, wymieniał uściski dłoni, tak jakby naprawdę zależało mu na tych ludziach, to ja wiedziałem, że tylko udawał. Ale im dłużej o tym myślałem, to nie mogłem otrząsnąć się z wrażenia, że w takim razie, zarówno on, jak i ja, byliśmy tutaj jedynymi oszustami, a ta myśl powstrzymywała mnie przed powiedzeniem komukolwiek o jego brudnej tajemnicy.
Bałem się tego, co zamierzałem zrobić, ale jeszcze bardziej przerażała mnie myśl, co by się stało, gdyby brunet się o tym dowiedział, że to właśnie ja byłem osobą, która go zniszczyła. Tak bardzo tego chciałem od samego początku i dalej pragnąłem dla siebie sprawiedliwości, nawet jeśli miałaby mnie ona zniszczyć. Jednak im dłużej milczałem, tym więcej czasu dawałem Nicholasowi na dalsze oszustwa. Moja niepewność i strach dawała mu bezpieczną przestrzeń i sprawiała, że czułem się poniekąd jak jego wspólnik. Ta myśl sprawiała, że było mi słabo i miałem wrażenie, że w każdym momencie po prostu mógłbym się przewrócić, a wtedy bym się połamał. Ale musiałem dalej udawać, zarówno przed innymi pracownikami, których naprawdę polubiłem, jak przed samym Nicholasem. Nie mogłem pozwolić sobie na załamanie, chociaż to jedyne czego pragnąłem - po prostu upaść i się rozpłakać, ale zamiast tego, dalej ciągnąłem tę grę, której nie mogłem przerwać w połowie. Zamierzałem dalej oszukiwać wszystkich.
CZYTASZ
Ephemeral | boyxboy
RomanceMinęło pół roku odkąd Louis rozstał się z Nicholasem, a chociaż cały jego personalny świat legł w gruzach w dniu ich rozstania, a on sam umarł, to jednak dalej żył. I chociaż dalej czuł się tak, jakby trwał w ogromnej i strasznej pustce, a jego dusz...