Była godzina 23:00 a ja nie mogłem spać, nie mogłem tu wytrzymać.
Mój właściciel na pewno już spał i poza nim już nikogo nie było. On już mi bardziej ufał to nie będzie chyba większego problemu, żeby uciec.
Ubrałem bluzę i założyłem kaptur, żeby na pierwszy rzut oka nie wyglądało, że jestem człowiekiem.
Wyszłem z pokoju i kierowałem się do wyjścia. Niestety okazały się zamknięte, a nie wiem gdzie są klucze szukać też nie chciałem bo dom taki mały nie był i mogę go też obudzić więc jednak uciekłem oknem. Przy bramie na szczęście nie było problemu więc po prostu wyszłem i uciekłem.
Pewnie jak zwykle znajdą mnie osoby z ośrodka. Trudno nawet nie myślałem o tym w tej chwili.
Dotarłem do jakiegoś lasu i usiadłem na drzewie które leżało na ziemi. Szczerze nie wiem co dalej. Zadziałałem impulsywnie.
Kiedy siedziałem i rozmyślałem poczułem jak wokół brzucha obejmuje mnie jakiś ogon i jak ktoś mi ściągnął kaptur. W pierwszej chwili myślałem że to Andrzej, ale on miał całkiem inny ogon.
Nawet nie wiem kiedy poczułem jak ogon mocniej mnie zaciska do nóg i ta sama osoba objęła mnie jeszcze rękami.
-Co tu robisz sam o tej godzinie? - zapytał swoim pedofilskim głosem.
To był jakiś obcy zbok. Próbowałem się wyrwać, ale przez to mocniej mnie trzymał i udało mu się ściągnąć moją bluzkę.
Byłem strasznie spanikowany i przerażony.
-Zostaw mnie! - krzyczałem, ale bezskutecznie.
Potem nie wiem co się stało, nagle upadł a ja po prostu ubrałem bluzkę.
Spojrzałem za siebie i wiedziałem już co się stało ale jednocześnie spanikowałem kiedy zobaczyłem Andrzeja z dużym kamieniem w ręku.
Znów chciałem uciec, ale on mnie złapał i objął.
-Ray dlaczego uciekłeś!? - był trochę zdenerwowany, ale głównie było słychać zmartwienie.
Chyba, że to jego kolejna sztuczka.
Nic nie odpowiedziałem.
-Proszę cię wróć do domu, bo dorwie cie jakiś inny pedofil albo ktoś z ośrodka.
-Po co mam wrócić, żebyś mnie zabił jak swojego poprzedniego człowieka!? - wykrzyczałem mu to prosto w twarz. Zwyczajnie nie wytrzymałem.
-O czym ty mówisz? - zapytał wystraszony.
-Ogrodnik mi powiedział. Wiem jaki jest i nie chciałem mu wierzyć, ale twoje zachowanie mówiło samo za siebie!
Andrzej po tym spuścił głowę i usłyszałem płacz. Nawet jeśli była to prawda trochę głupio mi było, że tak na niego nawrzeszczałem.
-Ray...to prawda miałem człowieka, ale nie zabiłem go przysięgam - mówił z płaczem w głosie.
...
-To co się z nim stało - zapytałem tym razem spokojnie.
-Przepraszam, że ukrywałem przed tobą prawdę. Obiecuje, że ci wszystko wyjaśnię na spokojnie, ale w domu.
Może dla niektórych mogło to być trochę podejrzane, ale ja mimo wszystko zaufałem mu i wróciłem do domu.
Przez całą drogę obejmował mnie jedną ręką. Chyba robił to po to, żebym znów nie uciekł ale mimo wszystko miło mi było.
Gdy dotarliśmy do domu wziął mnie do swojego pokoju i usiedliśmy na łóżko.
Wyraźnie było widać, że jest niespokojny i zbiera mu się na płacz.
-Jest już późno jeśli chcesz możemy iść spać i jutro rano mi to wyjaśnisz - zaproponowałem.
-Nie... Chcę to już mieć za sobą...
W takim razie nie protestowałem. Andrzej jeszcze chwilę się uspokajał, ale w końcu zaczął mówić.
-Kiedyś kupiłem człowieka w takim samym celu, żeby mu pomóc jak tobie. Wiedziałem, że początki będą trudne i tak było. Bał się, nic nie mówił, myślał, że za wszystko dostanie karę...
Potem może mniej się bał ale poza tym i tak nie było widać zbyt dobrej poprawy. Któregoś dnia dość mocno się przeziębił więc go zabrałem do lekarza dla ludzi. Tam odkryto, że ma mnóstwo ran na rękach które sobie sam zrobił. Zdiagnozowali u niego depresję i wyjaśnili mi na czym polega ta ludzka choroba. Kiedy wrócił do domu dawałem mu leki i wspierałem go tak jak mi radzili lekarze. Jeśli mam być szczery po jakimś czasie zaczął mi się podobać. W końcu był dzień jego urodzin. Pomimo jego choroby miałem nadzieję, że dziś miło spędzi dzień i w końcu mu powiem co czuje. Zadowolony poszłem do jego pokoju,ale kiedy otworzyłem drzwi... On tam leżał... Cały we krwi... Zrobił to w nocy kiedy spałem...Przez cały czas jak to opowiadał był spokojny. Tylko trochę łamał mu się głos, ale teraz całkowicie się rozkleił.
Trochę mi było głupio, że uwierzyłem ogrodnikowi. Andrzej nie mógł tego zmyśleć gdyby tak było na pewno by się tak nie zachowywał.
Bardzo mi go było szkoda więc go przytuliłem z czym na szczęście nie miał problemu. Po chwili udało mu się uspokoić.
-Może idź już spać, bo jest późno tylko proszę nie uciekaj już.
Kiwnąłem głową i wyszłem.
Położyłem się w swoim łóżku, ale nie mogłem spać. Przekręcałem się z boku na bok. Cały czas myślałem o Andrzeju.
Wstałem z łóżka i podeszłem do jego pokoju. Zapukałem lekko ale nie uzyskałem żadnej odpowiedzi.
Mimo wszystko otworzyłem drzwi. Andrzej leżał na boku tyłem od drzwi. Nie byłem pewny czy śpi czy nie ale mimo wszystko położyłem się w jego łóżku i wtuliłem się w niego.
A on jednak nie spał bo obrócił się w moją stronę.
-Ray? Co tu robisz?
...
-Nie mogłem zasnąć, ale jeśli chcesz mogę iść...
Kiedy to powiedziałem złapał mnie za ramię.
-Nie chcę - powiedział po czym sam mnie przytulił i zasnął szybko, a ja chwilę po nim.
![](https://img.wattpad.com/cover/346053507-288-k676877.jpg)
CZYTASZ
Świat niewolników
Romancewyobrażacie sobie świat gdzie ludzie to niewolnicy? występuje tutaj erotyczne sceny brutalność przedmiotowe traktowanie człowieka yaoi jeśli nie lubisz tego typu rzeczy nie czytaj