Prolog

716 27 5
                                    

To przerażające, jak w jednej chwili życie może się całkowicie zmienić. Jak jeden moment, jedno słowo, jeden gest, mogą roztrzaskać na milion kawałków świat, który wydawał się niezniszczalny.

Myślałam, że wszystko mam pod kontrolą. Że życie, które zbudowałam, choć pełne trudnych decyzji, jest w pewien sposób bezpieczne.

Ale to była tylko iluzja.

Stałam w ciszy, która zdawała się wrzeszczeć w mojej głowie. Czas zatrzymał się w tym jednym, bezlitosnym momencie, a ja czułam, jakby cała rzeczywistość rozsypywała się wokół mnie.

Moje serce biło tak głośno, że wydawało się rozdzierać moje ciało. Byłam na krawędzi, na granicy tego, co znałam i tego, czego nie chciałam zaakceptować. A potem wszystko zaczęło dziać się tak szybko, że nawet nie zdążyłam zareagować.

William. Jego imię, kiedyś pełne miłości i bezpieczeństwa, teraz brzmiało jak przekleństwo.

Spojrzałam na niego, próbując znaleźć jakikolwiek ślad tego człowieka, którego kochałam, ale jedyne, co zobaczyłam, to wściekłość. Głęboka, niepowstrzymana, przytłaczająca.

Jego oczy, które kiedyś były przystanią, teraz były jak otchłań. Czułam, jakbym patrzyła na kogoś obcego, choć wciąż nosił jego twarz.

Zanim zdołałam się ruszyć, poczułam jego ręce na moim ciele. Siła, z jaką mnie powalił, była brutalna. Moje biodro uderzyło o podłogę, a ból rozlał się po całym moim ciele. Jego ciężar przygniatał mnie, odbierając mi oddech.

Walczyłam z nim, próbując się wyrwać, ale było to bezcelowe. Każdy ruch, każda próba tylko pogarszały sytuację. Jego ręce zacisnęły się na mojej szyi, a ja walczyłam o każdy oddech, każdy skrawek powietrza, który mógł mnie uratować.

W tamtym momencie nie było już niczego. Tylko ciemność, ból i przerażenie.

Łzy płynęły po moich policzkach, ale on zdawał się ich nie widzieć. Mój płacz odbijał się echem w pustym pokoju, a jedyne, co usłyszałam w odpowiedzi, to jego cichy, zimny śmiech.

To był moment, w którym zrozumiałam, że już nie ma dla mnie ratunku. Że nikt nie przyjdzie, by mnie uratować.

Wszystko, co kiedyś było moim światem, runęło w jednej chwili. Każde słowo, każda obietnica, którą złożyliśmy sobie nawzajem, każda wspólna chwila – wszystko to zniknęło.

Została tylko pustka. Pustka i ból.

Gdy zaczęłam tracić przytomność, miałam jedną myśl: jak mogłam dopuścić do tego, by moje życie rozpadło się tak nagle, tak brutalnie? Jak mogłam pozwolić, by jeden człowiek, którego kochałam, stał się moim największym koszmarem?

A potem nastała cisza.

W chwili, gdy przed moimi oczami, była już tylko ciemność, poczułam, jak świat, który znałam, rozpada się na kawałki, a ja zostałam wciągnięta w otchłań, z której nie było ucieczki.

W Blasku Fleszy Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz