Odwaga to nie brak strachu,
ale umiejętność działania pomimo niegoObudziłam się powoli, czując ciepłe promienie słońca łaskoczące moją twarz. Światło sączyło się przez zasłony, tworząc złociste smugi na pościeli. Przez chwilę leżałam nieruchomo, nasłuchując odgłosów miasta, które dopiero budziło się do życia.
Podniosłam się i ruszyłam w stronę kuchni, w poszukiwaniu kawy, która teraz była mi zdecydowanie bardzo potrzebna.
Przechodząc przez salon spojrzałam na kanapę, gdzie Luke spał w najlepsze, ledwie widoczny w miękkim cieniu. Uśmiechnęłam się, obserwując jego spokojną twarz – wyglądał tak młodzieńczo, niemal niewinnie, jakby wszystkie troski zniknęły na czas snu.
Nie mogłam się powstrzymać. Powoli podeszłam bliżej, uważając, by nie obudzić go zbyt wcześnie. Kosmyk jego włosów opadał mu na czoło, dodając mu jeszcze więcej uroku. Zawahałam się, a potem odgarnęłam go palcami, jakbym dotykała kruchego, delikatnego skarbu. Luke nawet nie drgnął, pogrążony w głębokim śnie. Ten moment zasługiwał na zatrzymanie w pamięci – wyciągnęłam telefon, ten, który mi podarował i zrobiłam zdjęcie. Dwa szybkie pstryknięcia, które i tak nie oddały w pełni tego pięknego, beztroskiego widoku.
Patrzyłam na ekran telefonu, analizując uchwycone obrazy. Jego rysy były doskonale podkreślone, zdecydowanie zachwyciłyby nie jednego rzeźbiarza – mocno zarysowana linia szczęki, wąski podbródek i dobrze uwydatnione kości policzkowe. Artysta mógłby spędzić godziny, próbując uchwycić te proporcje na płótnie, a i tak nie zdołałby oddać pełni jego uroku. A ja? Cóż, miałam w sobie dziecinne pragnienie, by dotknąć tych rysów, by poczuć ich twardość pod palcami.
Nagle Luke poruszył się, a jego oczy błękitne, ale tym razem ciemne, jak głębia oceanu, powoli się otworzyły. Cofnęłam swoją dłoń i zatrzymałam oddech, modląc się w duchu, żeby nie zauważył mojego śmiałego gestu.
— Witaj, piękna — jego głos, wciąż nieco chrapliwy od snu, zabrzmiał jak miękkie pociągnięcie smyczka na strunach mojej duszy.
— Cześć, Luke. Dobrze ci się spało? — zapytałam, starając się zachować naturalny ton, choć serce waliło mi jak oszalałe.
Luke uśmiechnął się z lekkim przymrużeniem oczu, które zdawało się mówić, że doskonale wiedział, co przed chwilą robiłam. Ale nawet jeśli się domyślał, nie dał tego jednoznacznie po sobie poznać.
— Nie jestem przyzwyczajony do spania na kanapie — mrugnął do mnie — ale muszę przyznać, że nie było najgorzej. A ty? Jak spałaś?
— Bardzo dobrze. Nigdy nie spałam na tak wygodnym łóżku.
— To cieszę się, że mogłem przyczynić się do twojego pierwszego razu.Jego słowa wisiały w powietrzu, na granicy niewinności i flirtu. Czy naprawdę miały dwuznaczne znaczenie? Czy to tylko moja wyobraźnia już płata mi figle? Postanowiłam zmienić temat, zanim zdążę się nad tym głębiej zastanowić.
— Co chcesz na śniadanie? — zapytałam, kierując się w stronę kuchni.
— Żartujesz? — Luke uniósł brwi z rozbawieniem.— Zjemy w hotelowej restauracji.
— Oh... To muszę się przygotować — odruchowo spojrzałam na swoją piżamę, w którą wciąż byłam ubrana.Luke uśmiechnął się jeszcze szerzej i bez słowa skierował się do łazienki. Dźwięk zamykanych drzwi uświadomił mi, że wciąż stoi przede mną wyzwanie – wybór odpowiedniego stroju, więc aby nie tracić czasu, podeszłam czym prędzej do walizki, aby znaleść coś odpowiedniego.
Czasami to lubiłam, a czasami wręcz nienawidziłam tego, jak głęboko zakorzeniona we mnie jest chęć dobrego wyglądu, a za wszystkim stała moja matka. Odkąd tylko rozpoczęła pracę jako specjalista od wizerunku w agencji, miała obsesje na punkcie dobrego wyglądu nie tylko swojego czy swoich klientów, ale to przekładało się również na mnie, odkąd tylko sięgam pamięcią.
CZYTASZ
W Blasku Fleszy
RomanceAnastasia Evans przez lata tkwiła w toksycznym związku, tracąc kontrolę nad swoim życiem. Momentem przełomowym dla niej okazuje się, poznanie tajemniczego mężczyzny - Luke'a Harrison'a, który okazuje się być popularnym piosenkarzem. Luke nie tylko...