Rozdział 1

412 21 7
                                    

Niezależnie od tego w jakim momencie życia teraz się znajdujesz – nigdy, przenigdy nie zatrać w tym siebie

Stojąc przed lustrem w łazience, starałam się ukryć fioletowy ślad pod okiem, a ciepłe, żółte światło żarówki oświetlało moją twarz, podkreślając każdą niedoskonałość na mojej skórze.

Delikatnie wklepałam korektor, ale siniak pod moim okiem wydawał się tylko odrobinę bledszy. To nie był pierwszy siniak, który starałam się zamaskować, ale ten był wyjątkowo oporny.

Zwykle po kłótniach z Williamem ślady znikały w ciągu kilku dni. Ten jednak zdawał się być wytrwalszy od pozostałych, jakby odzwierciedlał coś więcej niż tylko fizyczny ból.

Starałam się nie patrzeć zbyt długo w swoje odbicie, by nie wzbudzać w sobie bolesnych wspomnień, gdyż każde kolejne pociągnięcie korektorem po fioletowym śladzie, przywoływało mi na myśl moment, w którym powstał, co tylko bardziej mnie dręczyło i przypominało o tym jak bardzo się czułam — zraniona i upokorzona.

— Kochanie, długo jeszcze? — usłyszałam głos Williama zza drzwi. Zwykle jego ton był czuły, w takich momentach, ale tym razem słychać było nutę niecierpliwości.

Szybko schowałam kosmetyki do szuflady, starając się, by łazienka wyglądała schludnie. William miał obsesję na punkcie porządku, a ostatnie napięcia między nami tylko potęgowały nasze problemy, więc starałam się już niczym go nie prowokować.

Rzuciłam ostatnie spojrzenie w swoje odbicie w lustrze, upewniając się czy wszystko wygląda tak jak powinno i otworzyłam drzwi.

William stał w progu a jego wzrok przeszył mnie jak zawsze, sekundę dłużej zatrzymując się na moim oku. Zawstydzona, szybko odwróciłam wzrok i przeszłam obok niego.

William gwałtownym ruchem chwycił mnie za ramię i przyciągnął do siebie. Na moment moje serce zamarło, ze strachu.
— Ślicznie wyglądasz, kochanie — powiedział, składając delikatny pocałunek na moim czole. Jego słowa brzmiały szczerze, ale w jego oczach dostrzegałam coś, co przypominało mi jego mroczny cień.
— Dziękuję — odpowiedziałam, starając się uśmiechnąć jak najbardziej naturalnie.
Dziś jest nasza czwarta rocznica, a mimo że przez długi czas pragnęłam, by ten dzień był wyjątkowy, dziś chciałabym, aby jak najszybciej się skończył.

Gdy William wypuścił mnie ze swoich objęć, przeszłam obok niego, kierując się w stronę kuchni. Usiadłam przy stole i chwyciłam za magazyn modowy, który kupiłam wczoraj a nawet nie zdążyłam do niego zerknąć.

– Zrobiłem ci kawę – rzucił krótko i podał mi kubek gorącej kawy z moim ulubionym mlekiem sojowo-waniliowym.

William, jak zwykle, usiadł naprzeciwko mnie z pozornym spokojem i kubkiem swojej ulubionej zielonej herbaty, podczas gdy ja próbowałam skupić się na nie myśleniu o tym co zaszło, między nami, parę dni temu.

Każdy łyk kawy, którą przygotował dla mnie William był trudny do przełknięcia, jakby każda kropla była obciążona nieprzyjemnymi słowami, które mieliśmy sobie jeszcze do powiedzenia.

— Taksówka już czeka, musimy się pośpieszyć – oznajmił William, zerkając w telefon, po czym dopił ostatni łyk herbaty i wstał.
— Muszę się tylko jeszcze przebrać i już jestem gotowa — odpowiedziałam, czując, jak niepokój we mnie wzrasta. Dobrze wiem jak bardzo William nie lubi, gdy musi na mnie czekać.

Pośpiesznym krokiem udałam się do sypialni, gdzie czekała już na mnie wcześniej przygotowana krótka, czerwona sukienka. Wybrałam ją, ponieważ wiem jak bardzo William lubi, gdy mam ją na sobie, jednak nie mam zbyt wiele okazji, gdzie mogłabym się tak stroić, ponieważ większość czasu i tak spędzam tutaj – w naszym mieszkaniu, więc stwierdziłam, że nasza rocznica to będzie idealna okazja, aby ją ponownie włożyć.

Zakładając sukienkę, starałam się nie myśleć o tym, jak bardzo moje serce łomocze ze stresu, a myśli krążą wokół niewypowiedzianych słów i ukrytych emocji.

W Blasku Fleszy Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz