Luke

120 5 3
                                    

Kiedy wróciłem do pokoju, Ana siedziała na łóżku, wpatrując się w telefon. Nie zauważyła mnie od razu, a ja wykorzystałem ten krótki moment, by raz jeszcze przemyśleć, co miałem zrobić.

Serce waliło mi jak szalone, a w głowie kłębiły się myśli, które próbowałem uporządkować podczas spaceru. Cholerne kłamstwo.

Tak naprawdę szukałem w sobie siły, by to zrobić – by ją zranić, choć każda cząstka mojego ciała krzyczała, żeby tego nie robić.
Ale wiedziałem, że muszę.

Musiałem ją chronić.
Nawet kosztem tego, że ona mnie znienawidzi.

Wszedłem do pokoju cicho, jakbym próbował nie obudzić czegoś, co było już i tak zniszczone, ale jeszcze się trzymało na ostatnich nitkach.

Ana podniosła na mnie wzrok, a w jej oczach zobaczyłem mieszankę zaskoczenia, ulgi, a może i gniewu – coś, czego nie mogłem już dłużej ignorować. Wiedziała, że coś było nie tak. Wiedziała, że coś przed nią ukrywałem. Teraz już wiedziała co to było.

– Musimy porozmawiać – powiedziałem, starając się, by mój głos brzmiał spokojnie.

Czułem wiszące napięcie w powietrzu.
Czułem, że cała ta sytuacja była jak tykająca bomba, a ja trzymałem w rękach zapalnik.

Ana wstała z łóżka i spojrzała na mnie z wyczekiwaniem, a ja walczyłem z samym sobą, próbując zebrać siły, by powiedzieć to, co musiałem.
To dla jej dobra – powtarzałem sobie w myślach.

Tylko to utrzymywało mnie w ryzach.
Prawda była taka, że kochałem ją bardziej, niż chciałem to przyznać. I właśnie dlatego musiałem to zrobić.

– Ana... – zacząłem, a słowa same zaczęły się formować, jakby chciały mnie opuścić, nim zdążę się rozmyślić. – To wszystko... To, co się dzieje między nimi... Nie możemy tego dłużej ciągnąć.

Patrzyła na mnie, zaskoczona, ale jeszcze nie wiedziała, co dokładnie miałem na myśli. Jej wzrok mówił mi, że oczekiwała jakiegoś wytłumaczenia. Może chciała usłyszeć, że to wszystko było pomyłką, że te zdjęcia to błąd, że nasza miłość jest silniejsza niż to, co się działo dookoła nas.

Ale ja wiedziałem, że musi iść dalej. Beze mnie.
A to był jedyny sposób, aby odeszła.

– Nie kocham cię, Ano – wypaliłem, czując, jak te słowa wypalają mnie od środka. – Byłaś tylko... kolejną dziewczyną w moim życiu.

Widziałem, jak jej twarz się zmienia, jak ulga ustępuje miejsca czystemu niedowierzaniu. Nie tego się spodziewała.

Jej usta drgnęły, jakby chciała coś powiedzieć, ale słowa nie chciały się wydobyć. Czekałem, aż dotrze do niej, co właśnie powiedziałem. A potem zobaczyłem w jej oczach ból – ból, który sam jej zadałem.

Chciałem cofnąć te słowa. W środku każda cząstka mojego serca krzyczała, żeby powiedzieć prawdę. Że kocham ją bardziej, niż kiedykolwiek kochałem kogokolwiek innego. Że każda chwila spędzona z nią była najważniejsza w moim życiu.

Ale wiedziałem, że właśnie dlatego muszę to zrobić. Ona zasługiwała na coś więcej. Na kogoś, kto nie przyniesie jej więcej problemów, kto nie będzie przyciągał paparazzi, skandali i niebezpieczeństw. Kogoś, kto będzie jej ostoją, a nie tym, kto będzie ciągnął ją w dół.

Chciałem wyciągnąć rękę i dotknąć jej twarzy. Powiedzieć jej, że będzie dobrze, że pogodzi się ze wszystkim i zapomni o nas. Ale nie zrobiłem tego. Jak mogłem ją pocieszać, sam będąc w środku roztrzęsiony? Tylko ja potrafiłem stwarzać pozory, a ona stała przede mną naga – rozebrana z wszystkich masek, pokazywała to co naprawdę czuje. Była wściekła. Była naprawdę wściekła. Ale miała do tego prawo.

Zerknąłem na nią raz jeszcze. Zacisnęła usta, a jej oczy zaczęły błyszczeć od łez. Nie zasługiwała na to. Ale właśnie dlatego musiałem odejść.

– Naprawdę to mówisz? – zapytała cicho, a głos jej drżał. – Po tym wszystkim? Po tym, co przeszliśmy?

Nie odpowiedziałem od razu. Wiedziałem, że musiałem zachować zimną krew, musiałem trzymać się swojego planu. Im bardziej bym się wahał, tym trudniej byłoby jej odejść.

– Tak – powiedziałem w końcu, choć każde słowo było jak nóż wbijający się w moje serce. – Byłem z tobą, bo było łatwo, bo dawałaś mi to, czego potrzebowałem. Ale... to już nie ma znaczenia.

Zobaczyłem, jak jej oczy wypełniają się łzami, które zaraz spłynęły po jej policzkach. Widzieć ją taką, wiedząc, że to ja ją do tego doprowadziłem, było nie do zniesienia.

Walczyłem ze sobą. Miałem ochotę rzucić się na nią i objąć ją w swoje ramiona i już nigdy nie puszczać. Ale Ana nie jest tu bezpieczna, ani szczęśliwa.

To najbardziej bolesna decyzja w moim życiu i nie ma w niej ani grama egoizmu. Gdybym chciał postąpić egoistycznie, zamknąłbym ją w tym pokoju i starał się chronić przed całym światem. Ale nie mogę.
Muszę pozwolić jej odejść. Dla jej dobra.

Jakikolwiek związek ze mną niszczy ją. Świat nie jest dobry, dla kogoś takiego jak my. Nie jeśli chodzi o naszych bliskich. Biorą i biorą aż nie zostaje z ciebie nic.
I albo masz szczęście i media tracą tobą zainteresowanie. Albo tracisz zmysły i sam nie wiesz już co jest prawdą a co kłamstwem, które ma przyciągać widzów czy czytelników.

Nie chcę tego życia dla Ann.
Bardzo ją kocham. Cholernie ją kocham!
Ale pragnę jej szczęścia, a ze mną nigdy nie będzie szczęśliwa tak jak na to zasługuje. I choć boli mnie serce to myśl o tym, że mogłaby być szczęśliwa, choćby z kimś innym, jakoś łagodzi moje rany.
Jej szczęście jest dla mnie ważniejsze od mojego. A przede wszystkim... ważne jest dla mnie jej bezpieczeństwo.

Ana spojrzała na mnie z niedowierzaniem i bólem, który mieszał się z czystym gniewem. Wiedziałem, że to będzie dla niej trudne, ale przecież to było konieczne, prawda? Była bezpieczniejsza beze mnie.

– Ty... – zaczęła, ale jej głos załamał się, jakby nie mogła dokończyć zdania. – Jesteś potworem, Luke. Jak mogłeś...

Chciałem ją przytulić, chciałem wyjaśnić wszystko, powiedzieć, że robię to z miłości, ale nie mogłem. Nie mogłem pozwolić sobie na takie słabości. Nie teraz. Ona musiała uwierzyć w moje słowa.

– To koniec, Ano – powiedziałem, jakby te słowa miały zamknąć rozdział naszego życia. – Idź dalej. Znajdziesz kogoś, kto cię pokocha naprawdę.

Wstałem i odwróciłem się do niej plecami, wiedząc, że jeśli zostanę tam choćby sekundę dłużej, pęknę.

Wyszedłem z pokoju, zanim zdążyła cokolwiek więcej powiedzieć, a drzwi zatrzasnęły się za mną. Każdy krok w dół schodów był jak krok w przepaść, ale wiedziałem, że to było dla jej dobra.

Kocham cię, Ano. Dlatego teraz muszę pozwolić ci odejść.

W Blasku Fleszy Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz