Rozdział 22

121 10 2
                                    

Gdy otworzyłam oczy, z początku nie wiedziałam, gdzie jestem. Ściany o bladym różu, zapach lawendy... A potem wszystko wróciło do mnie z całą mocą.

Byłam w moim rodzinnym domu.
Nagle wszystkie rozmowy z matką i wspomnienia, które wydawały się tak odległe, a jednocześnie zbyt bliskie, dotarły do mnie ze zdwojoną siłą.

Leżałam chwilę w łóżku, wsłuchując się w odgłosy dochodzące z dołu. Dźwięk naczyń w kuchni, kroki matki. Czułam, że to będzie jeden z tych dni, które mogą wszystko zmienić, ale nie byłam jeszcze pewna, czy na lepsze, czy gorsze.

Zebrałam się w końcu na odwagę, by wstać, ubrać się i zejść na dół. Zajrzałam do mojej szafy, w poszukiwaniu czegoś na przebranie. Jak dobrze, że zostawiłam tutaj większość swoich rzeczy, gdy cztery lata temu uciekłam stąd, z zaledwie jedną małą walizką w ręce. I jak dobrze, że nawet wtedy miałam dobry i dojrzały gust modowy.

Kiedy weszłam do kuchni, matka już tam była. Siedziała przy stole z filiżanką kawy, przeglądając poranną gazetę. Kiedy mnie zobaczyła, uniosła wzrok i zlustrowała mnie od stóp do głów, a jej usta zacisnęły się w wąską linię.

– No proszę, w końcu wstałaś – powiedziała, ale w jej głosie nie było czułości, tylko nutka ironii. – Mam nadzieję, że planujesz się ogarnąć.

Usiadłam przy stole, czując na sobie ciężar jej spojrzenia.

– Mamo, czy możemy po prostu zjeść śniadanie bez uwag na temat mojego wyglądu? – spytałam, starając się zachować spokój.

– To nie są uwagi, Anastasio. To troska – odparła, kładąc gazetę na stole. – Jesteś moją córką, a to, jak się prezentujesz, jest odzwierciedleniem nie tylko ciebie, ale także mnie.

Zatrzymałam się na chwilę, próbując powstrzymać odpowiedź, która cisnęła mi się na usta. Znałam ją na wylot. Od lat była mistrzynią w ukrytych przytykach, a ja zbyt często dawałam się na nie złapać. Ale nie dzisiaj. Postanowiłam przemilczeć ten temat i nalałam sobie świeżo zaparzonej kawy.

– Wiem, mamo – powiedziałam spokojnie, choć w środku czułam narastającą frustrację. – Ale teraz mam inne sprawy na głowie. Muszę sobie wszystko poukładać.

Jej oczy zwęziły się, jakby próbowała ocenić, co właściwie chciałam przez to powiedzieć. Przez chwilę w kuchni zapanowała cisza, przerywana jedynie odgłosem jej palców stukających o filiżankę.

– Poukładać? – powtórzyła, jakby to słowo miało jakieś szczególne znaczenie. – Poukładać siebie czy swoją relację z... Williamem lub z tym nowym kolesiem?

Poczułam, jak krew odpływa mi z twarzy. Nie zamierzałam z nią rozmawiać o Luke'u. Nie teraz.

– Mamo, to nie ma znaczenia. Muszę się po prostu trochę ogarnąć – odpowiedziałam, szybko zmieniając temat. – Myślałam o tym, żeby coś zmienić w swoim wyglądzie.

Zaskoczyło ją to. Jej brew uniosła się w wyrazie zaciekawienia.

– Co masz na myśli? – zapytała, a w jej głosie pojawiła się nuta aprobaty.

– Myślałam o zmianie fryzury – odpowiedziałam, czując, że zmiana, choć może powierzchowna, była czymś, czego teraz naprawdę potrzebowałam.

– To dobry pomysł – powiedziała z uznaniem. – Nowa fryzura może zdziałać cuda. Mam nadzieję, że przemyślałaś, co dokładnie chcesz zrobić.

Przemyślałam? Jeszcze przed chwilą nie wiedziałam, że podejmę tę decyzję. Ale teraz czułam, że muszę coś zmienić, coś, co da mi choćby namiastkę kontroli nad moim życiem.

W Blasku Fleszy Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz