Rozdział 6

231 15 0
                                    

By odnaleźć spokój
czasami musisz zanurzyć się w chaosie

Krążyłam bez celu po zatłoczonych ulicach Seattle, a każda nowa ścieżka była jedynie przystankiem w chaosie moich myśli. Wspomnienia z wczorajszego wieczoru w apartamencie Luka nawiedzały mnie niczym niechciane duchy, a dzisiejsze zdarzenia w hotelowej restauracji tylko dolewały oliwy do ognia.
Nic do siebie nie pasowało.

Mój świat, jeszcze niedawno uporządkowany i przewidywalny, teraz zdawał się rozpadać na kawałki, a ja nie mogłam znaleźć sposobu, by go poskładać.

Zatrzymałam się na chwilę przy promenadzie, z widokiem na spokojne wody zatoki. Słońce odbijało się od tafli wody, a ciepły wiatr delikatnie muskał moją twarz, niosąc ze sobą zapach soli i morskiej bryzy. W tej krótkiej chwili oddechu, szukałam ukojenia. Ale chaos wewnątrz mnie nie ustępował. Potrzebowałam tej przestrzeni, aby przemyśleć wszystko, co się wydarzyło, ale przede wszystkim, aby zrozumieć, czego ja tak naprawdę chcę.

Oparłam dłonie na zimnej balustradzie, wpatrując się w taniec fal. Chłonęłam ten krajobraz, jakby mógł mi pomóc zapomnieć o tym, co zaszło między mną a Luke'iem i o mrocznej części duszy, którą skrywał w sobie William. Czułam, jakbym utkwiła w pułapce, a każda decyzja była jedynie wyborem między różnymi rodzajami bólu.

Nagle, poczułam jakby czas na chwilę zwolnił, a moje myśli, które dotąd krążyły niczym natrętne muchy, zaczęły układać się w jakiś sensowny wzór. Głęboko wciągnęłam powietrze, próbując znaleźć w sobie siłę, by zmierzyć się z tym wszystkim.

Zegarek wskazywał już po dwunastej, a w mojej głowie zaczynał kiełkować nowy plan. William wspominał, że jego konferencja powinna skończyć się przed lunchem. Postanowiłam sprawić mu niespodziankę i być może zdobyć od niego odpowiedzi, których tak bardzo potrzebowałam.

Pamiętałam, gdzie znajdowała się sala konferencyjna – William wskazywał ją, gdy przejeżdżaliśmy obok taksówką, w drodze do hotelu. Była niedaleko miejsca, w którym się teraz znajdowałam, więc ruszyłam tam pieszo, z każdą chwilą coraz bardziej zdeterminowana, by rozwiać wszelkie swoje wątpliwości.

Gdy dotarłam na miejsce, przed budynkiem panowała cisza. Przez szklane drzwi, również w środku, nie dostrzegłam żadnego ruchu. Postanowiłam wejść do środka i zapytać w recepcji o przewidywany czas zakończenia konferencji.

Elegancka kobieta w szarym garniturze siedziała przy biurku, pochylona nad komputerem. Jej dłonie pracowały z wprawą, którą posiadają tylko ludzie od lat wykonujący swoją pracę.

— Dzień dobry — zaczęłam, starając się opanować drżenie w głosie.

Kobieta podniosła wzrok, spoglądając na mnie z mieszanką uprzejmości i zmęczenia. Było w niej coś, co sprawiało, że czułam się tak, jakbym przeszkadzała jej w czymś ważnym.

— W czym mogę pomóc? — zapytała tonem, który brzmiał grzecznie, ale chłodno.

— Chciałabym dowiedzieć się, o której godzinie kończy się konferencja Prescott Company.

Jej spojrzenie stało się bardziej wyraziste, jakby oceniała, czy moje pytanie zasługuje na odpowiedź. Po chwili jednak spojrzała na monitor i zaczęła stukać coś na klawiaturze.

— Przepraszam, ale dziś nie ma tutaj takiej konferencji — powiedziała po chwili.

Poczułam, jakby ktoś uderzył mnie w żołądek. To nie miało sensu.

— Czy mogłaby pani sprawdzić jeszcze raz? Może już się zakończyła? — zapytałam, starając się nie zdradzić narastającej paniki.

Kobieta westchnęła cicho i znów spojrzała na ekran. Tym razem jej twarz wyrażała coś na kształt irytacji, jakby cała ta sytuacja była dla niej zbyt uciążliwa.

W Blasku Fleszy Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz