Rozdział 24

120 8 0
                                    


Telefon zaczął wibrować w kieszeni moich dżinsów, jakby chciał wyrwać mnie z tego labiryntu myśli. Wiedziałam, że to on, jeszcze zanim spojrzałam na ekran.

W domu matki panowała cisza. Nawet zegar na ścianie jakby przestał tykać, zamrożony w czasie tej nieznośnej chwili. Przestrzeń, którą sobie daliśmy, miała pomóc nam uporządkować emocje, ale teraz, miałam wrażenie, że tych emocji, jest tylko jeszcze więcej.

Odebrałam połączenie, ale przez chwilę żadne z nas nie odezwało się ani słowem. Cisza między nami była naładowana tym wszystkim, czego nie powiedzieliśmy sobie wczoraj, dziś i przez ostatnie dni.

W końcu to Luke przerwał milczenie.
– A więc widziałaś? – zapytał.

– Widziałam program na żywo, a nawet jeśli nie to i tak już cały internet o tym huczy.

– Anastasia, proszę... posłuchaj mnie – zaczął, jego głos był spokojny, ale wyczuwałam w nim napięcie. – Wiem, że to było niespodziewane, ale musiałem działać szybko.

– Musiałeś? – wyrwało mi się, zanim zdążyłam ugryźć się w język. – Luke, obiecałeś, że będziemy mieli czas, żeby to wszystko przemyśleć.

– Tak i przepraszam, że to wszystko tak szybko się potoczyło.

– Miałam prawo dowiedzieć się wcześniej, Luke. A nie z telewizji, jak jakaś obca osoba.

– Wiem – odparł szybko, niemal błagalnie. – Masz rację, Ano i nie chcę się tłumaczyć. Po prostu... to wszystko działo się tak szybko. Chłopaki byli gotowi, a menadżerowie naciskali. Nie chciałem, żebyś dowiedziała się w ten sposób, ale nie miałem wyjścia.

– Wystarczył jeden telefon, Luke. Lub chociaż, krótka wiadomość.

Zacisnęłam powieki, próbując zapanować nad łzami, które już zaczęły zbierać się w kącikach oczu. Przez ostatni czas próbowałam pogodzić się z myślą, że Luke naprawdę chce wrócić do zespołu, ale nigdy nie sądziłam, że stanie się to tak nagle. Zwłaszcza że my... nasza relacja była teraz w zawieszeniu, pełna niedomówień i niepewności.

– Luke, ja... chciałam mieć na to czas – powiedziałam cicho, ale stanowczo. – Potrzebowałam tego, żeby to wszystko sobie poukładać. A teraz wszystko, nad czym pracowałam, rozsypało się w sekundę. Czułam się zdradzona, kiedy zobaczyłam to w telewizji. Nie zasługiwałam na to.

Po drugiej stronie słuchawki zapadła cisza. Wiedziałam, że Luke walczył teraz z emocjami. Miałam przed oczami jego twarz – zawsze była pełna pewności siebie, ale teraz mogłam sobie wyobrazić, jak marszczy brwi, zły na siebie za to, co się stało.

– Przepraszam – wyszeptał w końcu. – To, co zrobiłem, było samolubne. Nie pomyślałem o tym, jak to wpłynie na ciebie, na nas. Chciałem tylko wrócić do muzyki, znowu poczuć to, co czułem, kiedy byliśmy na szczycie. Ale nie chciałem cię ranić.

Zrobiłam głęboki wdech, próbując opanować rosnącą frustrację. Było coś w jego głosie, co sprawiało, że chciałam mu wybaczyć, ale jednocześnie czułam, że muszę postawić granice. Nasza relacja nie mogła być budowana na niedomówieniach i półprawdach.

– Luke, wiesz, że nie chodzi tylko o zespół – powiedziałam spokojnie, ale z naciskiem. – Chodzi o to, jak się z tym wszystkim czuję. O nas. O to, jak widzę naszą przyszłość. Jeśli mamy to jakoś poukładać, musimy być wobec siebie szczerzy, a nie dowiadywać się o ważnych rzeczach z mediów.

Usłyszałam jego westchnienie.

– Masz rację, Ano. Wiem, że zawaliłem sprawę. Daj mi szansę to naprawić. Może... moglibyśmy się spotkać? Porozmawiać twarzą w twarz, tak jak powinniśmy to zrobić wcześniej.

Zastanawiałam się przez chwilę. Wiedziałam, że ta rozmowa nie rozwiąże wszystkiego, ale była dobrym, pierwszym krokiem.

– Dobrze – zgodziłam się w końcu. – Ale spotkajmy się jutro. Dziś... potrzebuję jeszcze trochę czasu, żeby to wszystko przemyśleć.

– Jutro – powtórzył z ulgą w głosie. – Jutro o tej samej porze. Dziękuję, Ano. I jeszcze raz, przepraszam.

Rozłączyłam się, czując mieszankę ulgi i niepokoju. Wiedziałam, że czeka nas trudna rozmowa, ale była to rozmowa, którą musieliśmy przeprowadzić, jeśli mieliśmy mieć jakąkolwiek przyszłość.

Spuściłam wzrok na telefon, który wciąż ściskałam w dłoni, a potem wstałam, powoli ruszając w stronę okna. Na zewnątrz zapadał zmierzch, a ja wpatrywałam się w ciemniejące niebo, próbując znaleźć odpowiedzi, które wciąż były poza moim zasięgiem.

Oparłam czoło o chłodną szybę, pozwalając myślom dryfować gdzieś daleko, poza granice rzeczywistości. Zawsze w takich momentach ogarniało mnie poczucie, że jestem zawieszona między dwoma światami: jednym, w którym Luke wciąż jest tą samą osobą i drugim, gdzie staje się kimś obcym, kimś, kto mnie zawiódł.

Wiedziałam, że jutro będzie kluczowe. Musiałam postawić granice, ale z drugiej strony, coś we mnie pragnęło, by wszystko wróciło do normy. By znowu było jak dawniej, kiedy wystarczył jeden jego uśmiech, żeby świat nabierał sensu.

– Czy jestem gotowa na tę rozmowę? – pomyślałam, czując jak niepokój rośnie w moim wnętrzu.

Ostatnie dni pełne były napięcia, a każda nasza wymiana zdań przypominała lawinę, która mogła runąć w każdej chwili. Ale może to właśnie było potrzebne – zmierzenie się z tym, co bolało, zamiast ciągłego unikania trudnych tematów.

Westchnęłam ciężko, czując, jak zmęczenie rozlewa się po moim ciele. Byłam rozdarta między chęcią naprawy naszej relacji, a strachem, że to wszystko może być na nic. Czy nasze uczucia były wystarczająco silne, by przetrwać te burze? Czy po wszystkim będziemy mogli spojrzeć sobie w oczy, wiedząc, że zrobiliśmy wszystko, co w naszej mocy?

Odsunęłam się od okna, próbując znaleźć jakieś ukojenie w tej chwilowej samotności. Wiedziałam, że decyzje, które podejmę, będą miały swoje konsekwencje. Nie tylko dla mnie, ale i dla Luke'a. Dla nas obojga. Ale w końcu zrozumiałam jedno – to, co musiało się stać, działo się właśnie teraz. Nasze drogi mogły się rozejść lub złączyć jeszcze mocniej, ale to zależało od tego, jak poradzimy sobie z jutrzejszym spotkaniem.

Wzięłam głęboki oddech i spojrzałam na zegar. Czas nieubłaganie płynął naprzód, a ja czułam, że z każdą minutą zbliżam się do czegoś nieuchronnego. Nie mogłam jednak pozwolić, by strach kierował moimi decyzjami. Musiałam być silna, nawet jeśli oznaczało to stawienie czoła bolesnym prawdom. W końcu, to, co naprawdę miało znaczenie, to nasza przyszłość – niezależnie od tego, jaką formę przybierze.

Zamknęłam oczy i pozwoliłam sobie na chwilę spokoju. Wiedziałam, że jutro będzie dniem pełnym emocji, ale byłam gotowa. Bo niezależnie od tego, co się stanie, musiałam być uczciwa wobec siebie i wobec Luke'a. To był nasz jedyny sposób na to, by dowiedzieć się, czy mamy przed sobą jeszcze jakąś szansę.

W Blasku Fleszy Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz