Rozdział 27

135 6 3
                                    



Otworzyłam oczy, ale przez chwilę wpatrywałam się tylko w sufit. Biel sufitu była jedynym stałym punktem w mojej wirującej rzeczywistości. Serce nadal biło mi szybciej, niż powinno, a oddech miałam płytki. Wiedziałam, że to tylko kwestia czasu, zanim wspomnienia z wczorajszej nocy zaczną napływać, ale próbowałam, jak najbardziej, odwlec ten moment. Chciałam, żeby ta chwila zawieszenia trwała trochę dłużej, jakbym mogła powstrzymać napływającą falę, która miała zalać moje myśli.

Ale wspomnienia wróciły, nieubłagane i przytłaczające. Przypomniałam sobie to pierwsze uderzenie paniki, kiedy zobaczyłam nasze zdjęcia w internecie — mnie i Luke'a, a krzykliwe nagłówki głosiły światu, że Luke Harrison, idol milionów nastolatek, spotyka się ze mną, z Anastasią Evans. To było jak koszmar, który zmaterializował się w rzeczywistości, chociaż powtarzałam sobie, że to się nie dzieje naprawdę.

Ale to się działo.

Przetarłam oczy, próbując pozbyć się resztek snu i usiadłam na brzegu łóżka. Moje ciało było ciężkie, jakby nie chciało współpracować. Każdy ruch wydawał się być wysiłkiem, jakby moje mięśnie i stawy przesiąknięte były strachem i niepewnością. Myśl, że cały świat dowiedział się o mnie i Luke'u, była przytłaczająca. Nasza relacja miała być czymś prywatnym, czymś, co miało zostać tylko między nami. A teraz, wszystko to zostało brutalnie wystawione na widok publiczny.

Wzięłam głęboki oddech i podniosłam się z łóżka. Nogi miałam jak z waty, ale wiedziałam, że muszę coś zrobić, muszę w jakiś sposób pozbierać się do kupy, nawet jeśli to miało być tylko pozorne.

Wyciągnęłam z szafy pierwsze lepsze ubranie i wciągnęłam je na siebie, nie zwracając uwagi na to, jak wyglądam. Wygląd teraz nie miał dla mnie znaczenia. Ironicznie, ponieważ to właśnie mój wygląd teraz interesował miliony ludzi, którzy zastanawiali się, kim jest ta dziewczyna u boku Luke'a Harrisona. Kim jest Anastasia Evans?

Spojrzałam na zegarek. Było przed południem, ale czas zdawał się rozmywać, jakby stracił swoje znaczenie. Chciałam, żeby czas się zatrzymał, żeby to wszystko mogło zniknąć, jakby to był tylko zły sen.

Schodząc po schodach na dół, starałam się nie myśleć o tym, co mnie czeka na dole. Wiedziałam, że matka tam będzie. Nie rozmawiałyśmy jeszcze szczegółowo o tym, co się stało, ale wiedziałam, że ten moment nadejdzie.

Gdy weszłam do kuchni, zapach gotującego się obiadu uderzył mnie, przypominając, że nawet w takich chwilach życie toczy się dalej.

Matka stała przy blacie, zajęta krojeniem mięsa, jakby to był zwykły dzień. Może to była jej metoda radzenia sobie z rzeczywistością — udawanie, że wszystko jest normalne.

— Ana, pomożesz mi z warzywami? — zapytała spokojnie, nie odwracając się w moją stronę. Jej głos był neutralny, ale wiedziałam, że to tylko pozory. Każde jej słowo niosło ze sobą niewypowiedziane pytania, które tylko czekały na odpowiedź.

Przez chwilę stałam nieruchomo, nie wiedząc, co powiedzieć i co zrobić. Chciałam coś powiedzieć, ale żadne słowa nie przychodziły mi do głowy. Więc zrobiłam to, co było najprostsze. Podeszłam do blatu, wzięłam nóż i zaczęłam kroić marchewki, koncentrując się na każdym cięciu, jakby to mogło odwrócić moje myśli od tego, co działo się w mojej głowie.

Przez chwilę obie milczałyśmy, a jedynym dźwiękiem była praca noży na drewnianych deskach. Czułam, jak matka mnie obserwuje, jak analizuje każdy mój ruch. Była jak cichy obserwator, czekający na moment, by zaatakować, a ja byłam gotowa na to, co miało nadejść.

— Wczoraj widziałam wasze zdjęcia — zaczęła, a ja poczułam, jak nóż zastyga w mojej dłoni. – Gdy wróciłaś do swojego pokoju, poszperałam w internecie – To było to, czego się obawiałam, a co było nieuniknione. Ale ton jej głosu był inny niż się spodziewałam. Był delikatny, pełen troski, a nie osądzający, jak zwykle. — To prawda, co piszą?

W Blasku Fleszy Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz