Rozdział 34

99 4 0
                                    

Siedzieliśmy na brzegu plaży, z dala od ogniska, gdzie jeszcze przed chwilą Luke grał na gitarze. Teraz ciepło ognia zastępowało nam delikatne, aksamitne powietrze i bliskość naszych ciał. Fale rytmicznie uderzały o brzeg, a księżyc, w pełni, oświetlał całą plażę srebrzystym blaskiem. Wszystko wydawało się takie nierealne, jakbyśmy byli jedynymi ludźmi na ziemi.

Luke leżał obok mnie na piasku, z rękami splecionymi za głową, patrząc w gwiazdy. Ja natomiast siedziałam z podciągniętymi kolanami, oparłam podbródek na dłoniach i obserwowałam, jak fale delikatnie muskają nasze stopy. Było cicho, spokojnie i po raz pierwszy od wielu dni czułam się w pełni zrelaksowana.

– Kiedy ostatni raz byłaś tak szczęśliwa? – zapytał Luke, nagle przerywając ciszę. Jego głos był niski i miękki, niemal zagłuszony przez szum morza.

Spojrzałam na niego, zaskoczona tym pytaniem. Przez chwilę zastanawiałam się nad odpowiedzią, błądząc wzrokiem po jego twarzy, oświetlonej srebrzystym blaskiem księżyca.

– Chyba nigdy – przyznałam szczerze. – Zawsze coś było nie tak. A teraz... teraz jest inaczej.

Luke uśmiechnął się lekko, a ja położyłam się obok niego, splatając nasze palce. Piasek był ciepły, jakby zatrzymał resztki dnia, a jego dotyk był miękki i przyjemny. Leżeliśmy obok siebie, patrząc na niebo usiane milionami gwiazd.

– A ty? – zapytałam po chwili ciszy. – Kiedy ostatni raz czułeś, że wszystko jest na swoim miejscu?

– Teraz – odpowiedział bez wahania. – W tym momencie. Tutaj, z tobą.

Zarumieniłam się lekko, wdzięczna, że w ciemności tego nie zauważy. Jego słowa były takie proste, a jednak miały ogromną moc. Wzruszyłam się, czując, jak moje serce mięknie pod wpływem jego szczerości.

– Wiesz, nigdy nie myślałem, że znajdę kogoś, przy kim mogę czuć się... normalnie – dodał po chwili, odwracając głowę, by spojrzeć na mnie. Jego oczy były ciemne i głębokie, jak nocne niebo nad nami. – Wszystko zawsze było chaosem. Koncerty, wywiady, ludzie zawsze chcący ode mnie czegoś. A przy tobie czuję, że mogę po prostu być sobą.

Patrzyłam na niego, jakby to, co powiedział, było najważniejszą rzeczą, jaką kiedykolwiek usłyszałam. Bo może rzeczywiście było.

Czułam, jak moje serce przyspiesza, a jednocześnie ogarnia mnie niewyobrażalny spokój. Jego słowa były jak balsam na wszystkie moje wątpliwości i lęki.

– Czasem mam wrażenie, że to wszystko jest snem – powiedziałam cicho, delikatnie przesuwając palcem po jego dłoni. – Boję się, że kiedy się obudzę, wszystko zniknie.

– Nie zniknie – zapewnił mnie, przyciągając mnie bliżej siebie. – Nie pozwolę na to.

Przytuliłam się do niego, czując, jak jego ciało otula mnie swoją ciepłą obecnością. Jego dłoń delikatnie przesuwała się po moich plecach, a ja poczułam, jak moje ciało wtapia się w jego, jakbyśmy byli jednością. Fale wciąż łagodnie uderzały o brzeg, tworząc idealny rytm dla tego momentu.

– Zatańczysz ze mną? – zapytał nagle, przerywając ciszę.

– Tutaj? – spytałam, lekko zaskoczona, unosząc się na łokciu, by na niego spojrzeć.

– Tutaj. W świetle księżyca – powiedział z uśmiechem, jakby to było najbardziej oczywiste pytanie na świecie.

Nie czekając na odpowiedź, wstał i wyciągnął do mnie rękę. Przez chwilę patrzyłam na niego, a potem chwyciłam jego dłoń i pozwoliłam się podciągnąć na równe nogi.

W Blasku Fleszy Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz