Rozdział 22 - Delegacja cz2 [+18]

107 12 16
                                    

--Oki--

Obudziłem się wtulony w Kalera... On też już nie spał. Czytał książkę gładząc mnie po boku.

- Obudziłeś się. - popatrzył na mnie z uśmiechem.

- Mhm. - usiadłem i przetarłem oczy. Spanie w soczewkach... Oczy bolą.. trudno. Przeżyje jakoś. Muszę. Wstałem i do łazienki. I po chwili Kaler też tam był.

- Ranny ptaszek z ciebie. Myślałem, że pośpisz trochę dłużej. - gdyby męczył mnie ktoś inny... nieco.. hah inaczej, to pewnie by tak było.

- Szkoda dnia na spanie - zaśmiałem się cicho i się ogarniam. On wziął ze mną prysznic i wyszliśmy razem z łazienki

- Czarną poproszę - usiadł na kanapie. No tak..Asystent.. hah... no to mu zrobiłem. Sobie też.

- Um.. Mogę o coś zapytać?

- Pytaj.

- Wczoraj... Wyglądało to tak, jakbyś przyszedł z interesami do nich, a nie do filii GGWZ. - uśmiechnął się i patrzy na mnie. Poklepał swoje kolana. A ja na nich usiadłem. Żenad.... Najpierw w sumie było fajnie... Ale teraz wkurwia mnie to, że się go słucham.... a .. seks jest kurwa średni tak brać obraz na całość.... Zaczął mnie gładzić po bokach.

- Bo widzisz, każdy ma własne sprawy do załatwienia. Ja ubijam własny interes po za firmą.

- Jaki...?

- Nie za dużo chcesz wiedzieć?

- Chcę wiedzieć jak najwięcej - delikatnie go pocałowałem

- Ah tak... - i odwzajemnia. - dowiesz się w swoim czasie - yh. Czyli jak wrócimy do Monto.. no dobra...

- Tajemniczy Pa~n - trochę obmacywanek. Przed wyjściem taby

- Co to jest?

- Muszę je brać. Inaczej nie będę mógł normalnie funkcjonować.

- Mhm.... - poirytował sie, ale wyszliśmy i do firmy.

Tam, w sumie wszytsko ok, po za tym, że pełno znajomych osób, część do wybicia, a część do wypicia razem piwa heh Poszliśmy do małej sali konferencyjnej. A tam więcej znajomych mord. Widuki i nawet stary Mussa. Ma to sens, ta filia zajmuje się szmuglerką broni. Oraz.... Gandu? A ten co robi w Over... i to jeszcze tu...? Wszyscy oczywiście na mnie patrzą podejrzliwie. Widuki wie, Mussa też, widzieli mnie nie raz po pożarze, ale Gandu nie. Ciekawe czy nadal jest zły za to w Dawet...

K - Witajcie panowie

G - Witaj Kaler. Pozwól przedstawię, Widuki oraz jego ojciec Mussa. - Ppatrzył na mnie i póżniej na Kalera

K - Spokojnie,

G - Jak uważasz.... Są jednymi z najlepszych handlarzy bronią z zachodnich rejonów. Potrafią sprowadzić prawie wszystko.

K - Świetnie. - po co mu taka broń.... nie rozumiem.... Usiedliśmy

W - Więc, czego i ile potrzebujesz?

K - MP7 100, AR-15 200 i G36 15. Do tego 300 GLOcKów i tyle samo P-64... - dużo podstawowej broni... po cholerę mu tego tyle - plus amunicja rzecz jasna.

M - Powinniśmy mieć na za dwa tygodnie.

K - Świetnie.

G - Jak tam? Dawet dalej się rujnuje?

K - A jak myślisz, po co mi to wszystko - Dawet?.... On sprowadza broń do Dawet?!

W - Paskudne miasto

Dziki PiesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz