Rozdział 9 - Coś za coś [+18]

266 18 15
                                    

--Oki--

Wiedziałem, że tam przychodzą różni ludzie... ale ludzi z Dewat się nie spodziewałem... Skoro tu są to coś kombinują.... Muszę się dowiedzieć co...

Poszliśmy do kuchni, Chris podał mi butelkę.

- O proszę. Takich rzeczy się nie spodziewałem u ciebie

- Powiedzmy, że trzymałem kiedyś na czarną godzinę. I tak zostało

- Friut Ale.... czarny bez. Tropiciel dobry. Ale pod tym względem, zawsze miałeś dobry gust

- O proszę, dostałem komplement. Haha muszę zapisać w kalendarzu - ja wziąłem jeszcze czyste bandaże i przenieśliśmy się do salonu. On nalał sobie łychy i usiadł na kanapie. Ja na fotel. Jak zawsze z resztą. Zamyśliłem sie ciutkę

- Ej, malutki, nad czym tak rozkminiasz co? - popatrzyłem na niego a on spojrzał mi w oczy - .. yh.. cholera... weź to z siebie z ciągnij

- Heee? Co jest Chrisi nie podobam ci sie w nowej odsłonie?

- Średnio. Wolę jak jesteś obsmarowany tuszem na całym ciele - zaśmiał się - i nie tylko nim.. - dodał niewinnie, patrząc gdzieś w bok

- Ludzie tacy jak ty sie jednak nie zmieniają - uśmiechnąłem się i wstałem. - Idę się ogarnąć. Zaraz wrócę.... - poszedłem do łazienki. Zdjąłem soczewki. Zmyłem z siebie makijaż i całą resztę, która kryła tatuaże. Wyszedłem.... i... przecież, ja tu nie mam ubrań.... moje wziął Valet bo stwierdził, że w tych szmatach nie będę chodził... i zostałem z tym co miałem wcześniej.... Ni chuja.

Owinąłem się w ręcznik i zapierdalam do Chrisa

- Ej... Daj mi jakieś normalne ciuchy.... - stałem w progu i popatrzyłem na niego lekko dobity sytuacją

- Nie no, jak dla mnie to w czym jesteś jest wystarczające -powiedział z udawaną powagą i szeroko się uśmiechną

- I co suszysz te zęby... dawaj coś, a nie grasz głupa... - zacząłem się irytować. On nagle schował głupi uśmiech i się mi przygląda.

- Malutki. To wygląda żle...

- Huh? - popatrzyłem na rękę. Wyglądała w sumie całkiem w porządku. Po za tym, że skóra wygląda tak, jakby miała odpaść jak tynk ze starej ściany i każde poruszanie jej sprawia, że tam gdzie może to wycieka ropa... to jest o dziwo ok. - ale że co?

- Paskudne...

- Nie wiem o co ci chodzi. Dawaj! Nie będę tu stał w ręczniku!

- Możesz zawsze usiąść - i znowu szczerzy mordę

- Wybiję ci te zęby... przysięgam, że je stracisz.

- Ej, to moja groźba.. - strzelił udawanego foszka i wstał. Mijając mnie zatrzymał sie na chwilę, ale ruszył dalej. Zerknąłem za nim. Dziwny człowiek. Wkurwai mnie. Wcześniej był łatwiejszy do przewidzenia. Ale i tak nie zmienił się za bardzo. Po chwili przyniósł mi jakiś wielki t-shirt i bokserki. - dam co mam - uśmiechnął się i dal mi do rąk

- Ujdzie - zabrał

- To nie. Radź sobie mądralo

- Nie nie, jest w porządku - teraz ja mu je zabrałem i ide do łazienki

- A ty gdzie.

- Przebrać się?

- Nie ma nic czego już nie widziałem malutki~

- PFFFhahaa - i wyszedłem ze śmiechem. Przebrałem się. ... Dużo za duże.... Jak sukienka. A bokserki jak spodnie... yh, ale lepsze to niż, to z wcześniej... Wróciłem do salonu.

Dziki PiesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz